- A teraz wstańmy, wznieśmy wszystkie narodowe barwy i po dwóch taktach akapelli zaśpiewajmy Mazurka Dąbrowskiego! - usłyszeliśmy z głośników. Po dwóch taktach Spodek "odleciał". To powinien przeżyć każdy Polak. Cała Katowicka hala śpiewała hymn Polski z całej siły. Zawsze na meczach wkładali w to tyle serca i pewnie nawet nie zdawali sobie sprawy jak to pomaga sportowcom. Pamiętam, jak sam kiedyś przychodziłem tu na mecze, też śpiewałem ile sił w płucach, dopingowałem.... A teraz stoję tu, na parkiecie i zaraz będę walczył o zwycięztwo z naszym odwiecznym wrogiem.
Hymn się skończył a my, pełni energii, podbiegliśmy do trenera.
- Wygramy to!
Stoję w polu zagrywki. Polska ma piłkę meczową przy stanie 22:24. Biorę głęboki wdech i wypuszczam powoli powietrze z płuc, przymykam oczy i koncentruję się na piłce. Wyrzucam ją, wyskakuję i...
- MICHAŁ KUBIAK KOŃCZY TEN MECZ ASEM SERWISOWYM! - Poczułem jak pod ogromnym ciężarem przerwacam się na parkiet. Wszyscy krzyczeli i śpiewali.
- Wygraliśmy, Misiek, wygraliśmy! - Igła siedział na mnie i trzymając mnie za ramiona potrząsał z całej siły.
- WIEM KURWA! - krzyknąłem. Wstałem, a reszta drużyny rzuciła się na mnie i zaczęliśmy skakać i krzyczeć. Wygraliśmy z Rosją, w końcu! MVP spotkania został Bartosz Kurek. No tak, można było się tego spodziewać. Ruszyliśmy w stronę trybun, żeby rozdać trochę autografów. Co jak co, ale kibice byli dla nas bardzo ważni. Lubiliśmy ich uszczęśliwiać. A jednym z sposobów na uszczęśliwienie kibica było spotkanie z nim.
~ * ~
Daria pobiegła do barierek po autografy a ja siedziałam sobie spokojnie niedaleko. Nie zależało mi na zdobyciu podpisu któregoś z nich. Co prawda w dzisiejszym meczu bardzo mi imponowali. To co ci chłopacy wyrabiali na boisku było niesamowite. Nie trenuję siatkówki, nigdy nie trenowałam. Ogarniam trochę o co chodzi. Libero, Ignaczak bodajże, rzucał się po każdą piłkę, ryzykując kontuzją. Kiedy piłka wyleciała poza boisko rzucał się po nią na stoły z komputerami, na reklamy stojące wokoło, przeskakiwał przez nie byleby tylko nie stracić punktu. Reszta naszych siatkarzy grała z nie mniejszym poświęceniem. Byłam pod wielkim wrażeniem. Patrząc na tłum kibiców pchających się i robiących wszystko, żeby któryś z siatkarzy się na nich spojrzał zobaczyłam jak jeden z naszych reprezentantów wchodzi na trybuny. Nie przejęłam się tym zbytnio, bo myślałam, że po prostu idzie w inne miejsce, żeby rozdać autografy. Ale jakież było moje zdziwienie kiedy zobaczyłam jak zmierza prosto do mnie i staje naprzeciwko. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego, co nie było łatwe, bo z racji tego, że on miał na pewno około dwóch metrów wysokości a ja byłam dość niska i do tego siedziałam, musiałam prawie położyć się na krzesełku. Zrobiłam wielkie oczy, bo zdałam sobie sprawę z tego, że kompletnie nie mam pojęcia jak on się nazywa. JAK ON SIĘ, DO CHOLERY JASNEJ, NAZYWA?! Miał taką słodką, misiowatą mordkę, ale nie mogłam sobie przypomnieć ani jego imienia ani nazwiska. Stał do mnie przodem, więc nie mogłam też przeczytać nazwiska na koszulce.
- A ty nie idziesz po autografy? - spytał. Podniosłam jedną brew. Jeeezu, czy każdy musi od razu po meczu lecieć na złamanie karku po jakiś podpis?
- Jak widać nie. Nie zależy mi na zdobyciu podpisu któregoś z was. Ja w ogóle nie lubię siatkówki. - powiedział wywracając oczami. - Moja przyjaciółka mnie tu wyciągnęła. - dodałam, widząc, że chce coś powiedzieć. Drugi raz w ciągu kilku minut moje zdziwienie sięgnęło zenitu, kiedy zobaczyłam jak ściąga swoją koszulkę. O mamusiu kochana, ale ma klatę! Przez chwilę naszła mnie ogromna chęć dotknięcia idealnie wyrzeźbionego torsu. Maja, jaka ty jesteś głupia. Przeniosłam wzrok z klaty i zobaczyłam jak wyciąga marker i podpisuję koszulkę. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Nie wiem czemu, ale poczułam dziwny ucisk w żołądku. Podał mi koszulkę. Popatrzyłam najpierw na niego, potem na koszulkę i znów na niego, w końcu jednak spuściłam wzrok.
- Proszę cię, weź daj ją jakiemuś wiernemu kibicowi, który na pewno ucieszyłby się szalenie z takiego prezentu... - powiedziałam, ale kiedy podniosłam głowę jego już nie było, a koszulka z autografem leżała na moich kolanach. Zmierzał w stronę szatni razem z resztą siatkarzy. Nagle uświadomiłam sobie, że ja mu się nawet nie przedstawiłam. To wbrew wszystkim zasadom, które wpajała mi moja mama. Wstałam i już chciałam iść w jego stronę, kiedy poczułam jak ktoś chwyta mnie za rękę i z całej siły ciągnie do tyłu. Zostałam wręcz brutalnie wywleczona z hali. Kiedy stanęłyśmy, odwróciłam się w stronę Darii i spojrzałam na nią z irytacją. Daria wywróciła oczami i znów pociągnęła mnie za rękę. Wyszłyśmy z budynku i zmierzałyśmy w stronę stacji kolejowej.
- Czyś ty do końca powariowała?! - krzyknęłam wymachując rękami.
- Eeej! Co ty tu masz? - spytała wyrywając mi z ręki koszulkę Kubiaka. Spojrzała na nią, po czym przeniosła wzrok na mnie. - Skąd... Skąd ty ją masz?! - krzyknęła. Wzruszyłam ramionami, spuszczając wzrok.
- No ten Kubiak mi dał.
- Dał ci ją? Poszłaś do siatkarza po autograf?! - spytała zdziwiona.
- Nie, no coś ty. Sam do mnie podszedł, porozmawialiśmy chwilę, dał mi koszulkę i poszedł do szatni.
- Sam podszedł?! - spytała znów, co zaczęło mnie irytować. Skarciłam ją wzrokiem.
- Nie dramatyzuj, to tylko koszulka.
- Tylko koszulka?! - Nie, tego już było za wiele.
- Daria! - krzyknęłam i walnęłam ją lekko w głowę. - Ogarnij się. - Kupiłyśmy bilety i weszłyśmy do pociągu. Przed nami dość długa droga do Jastrzębia.
- A ten Kubiak, on ma kogoś? - spytałam, kiedy już siedziałyśmy na miejscach.
- Nie, z tego co wiem to kilka dni temu wziął rozwód. Po czterech latach małżeństwa. - w tym momencie cała sympatia do tego faceta zniknęła. To pewnie on ją zostawił, byłam tego pewna. - Ale nie miej złych myśli o nim, to Dagmara go zostawiła. Jak mówiła w wywiadzie, przestała go kochać.
- Co? Jak można przestać kogoś kochać po czterech latach małżeństwa?! To chore! - byłam oburzona. Daria pokiwała głową. Po piętnastu minutach drogi, zasnęłam. Śnił mi się owy Michał Kubiak z swoim pięknym, uwodzicielskim uśmiechem i idealną klatą.
- A ty nie idziesz po autografy? - spytał. Podniosłam jedną brew. Jeeezu, czy każdy musi od razu po meczu lecieć na złamanie karku po jakiś podpis?
- Jak widać nie. Nie zależy mi na zdobyciu podpisu któregoś z was. Ja w ogóle nie lubię siatkówki. - powiedział wywracając oczami. - Moja przyjaciółka mnie tu wyciągnęła. - dodałam, widząc, że chce coś powiedzieć. Drugi raz w ciągu kilku minut moje zdziwienie sięgnęło zenitu, kiedy zobaczyłam jak ściąga swoją koszulkę. O mamusiu kochana, ale ma klatę! Przez chwilę naszła mnie ogromna chęć dotknięcia idealnie wyrzeźbionego torsu. Maja, jaka ty jesteś głupia. Przeniosłam wzrok z klaty i zobaczyłam jak wyciąga marker i podpisuję koszulkę. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Nie wiem czemu, ale poczułam dziwny ucisk w żołądku. Podał mi koszulkę. Popatrzyłam najpierw na niego, potem na koszulkę i znów na niego, w końcu jednak spuściłam wzrok.
- Proszę cię, weź daj ją jakiemuś wiernemu kibicowi, który na pewno ucieszyłby się szalenie z takiego prezentu... - powiedziałam, ale kiedy podniosłam głowę jego już nie było, a koszulka z autografem leżała na moich kolanach. Zmierzał w stronę szatni razem z resztą siatkarzy. Nagle uświadomiłam sobie, że ja mu się nawet nie przedstawiłam. To wbrew wszystkim zasadom, które wpajała mi moja mama. Wstałam i już chciałam iść w jego stronę, kiedy poczułam jak ktoś chwyta mnie za rękę i z całej siły ciągnie do tyłu. Zostałam wręcz brutalnie wywleczona z hali. Kiedy stanęłyśmy, odwróciłam się w stronę Darii i spojrzałam na nią z irytacją. Daria wywróciła oczami i znów pociągnęła mnie za rękę. Wyszłyśmy z budynku i zmierzałyśmy w stronę stacji kolejowej.
- Czyś ty do końca powariowała?! - krzyknęłam wymachując rękami.
- Eeej! Co ty tu masz? - spytała wyrywając mi z ręki koszulkę Kubiaka. Spojrzała na nią, po czym przeniosła wzrok na mnie. - Skąd... Skąd ty ją masz?! - krzyknęła. Wzruszyłam ramionami, spuszczając wzrok.
- No ten Kubiak mi dał.
- Dał ci ją? Poszłaś do siatkarza po autograf?! - spytała zdziwiona.
- Nie, no coś ty. Sam do mnie podszedł, porozmawialiśmy chwilę, dał mi koszulkę i poszedł do szatni.
- Sam podszedł?! - spytała znów, co zaczęło mnie irytować. Skarciłam ją wzrokiem.
- Nie dramatyzuj, to tylko koszulka.
- Tylko koszulka?! - Nie, tego już było za wiele.
- Daria! - krzyknęłam i walnęłam ją lekko w głowę. - Ogarnij się. - Kupiłyśmy bilety i weszłyśmy do pociągu. Przed nami dość długa droga do Jastrzębia.
- A ten Kubiak, on ma kogoś? - spytałam, kiedy już siedziałyśmy na miejscach.
- Nie, z tego co wiem to kilka dni temu wziął rozwód. Po czterech latach małżeństwa. - w tym momencie cała sympatia do tego faceta zniknęła. To pewnie on ją zostawił, byłam tego pewna. - Ale nie miej złych myśli o nim, to Dagmara go zostawiła. Jak mówiła w wywiadzie, przestała go kochać.
- Co? Jak można przestać kogoś kochać po czterech latach małżeństwa?! To chore! - byłam oburzona. Daria pokiwała głową. Po piętnastu minutach drogi, zasnęłam. Śnił mi się owy Michał Kubiak z swoim pięknym, uwodzicielskim uśmiechem i idealną klatą.
~ * ~
Sam nie wiem, dlaczego dałem Jej tą koszulkę. Przecież powiedziała, że nie lubi siatkówki. Pewnie i tak schowa ją gdzieś na dnie szafy albo wystawi na allegro. Jaki byłem głupi, nawet nie dowiedziałem się jak ma na imię. Teraz siedzę w samochodzie razem ze Zbyszkiem Bartmanem i opierając głowę o szybę, myślę o Niej. Piękna dziewczyna, o długich, rudych włosach i dużych zielonych oczach. Istny anioł. A ja pewnie już nigdy nie będę miał okazji się z nią spotkać. Trzeba było ją zaprosić na kawę, albo coś. Kurwa, Misiek, ty skończony kretynie. Zibi siedział za kierownicą nucąc jakąś piosenkę lecącą z radia. Był bardzo szczęśliwy po naszym dzisiejszym meczu.
- Co ty taki smutny siedzisz, Misiek? - spytał spoglądając na mnie przez swoje okulary.
- A nic... - pokręciłem głową.
- Chodzi o tą dziewczynę przed którą dzisiaj striptiz robiłeś? - spytał. Spojrzałem na niego z mordem w oczach. - No co? Rozebrałeś się przy niej, jakby nigdy nic i sobie poszedłeś. - zaśmiał się i walnął mnie przyjacielsko w ramię.
- Dałem jej po prostu moją koszulkę, jako prezent.
- Tak, tak. Jak ją ściągnąłeś to ona dosłownie pożerała cię wzrokiem, uwierz mi. - powiedział wjeżdżając pod mój blok. Wzruszyłem tylko ramionami i wysiadłem z auta. - To do zobaczenia jutro i pamiętaj, że w sobotę idziemy do klubu, żeby uczcić naszą wygraną! - krzyknął za mną. Kiedy weszłem do mieszkania powitał mnie pies Kurek. Pogłaskałem go po łbie i rzuciłem torbę w korytarzu. Od razu ruszyłem do pokoju, wziąłem świeże ubrania i poszedłem pod prysznic. Dzisiaj zamierzałem pozbyć się wszystkiego co kojarzyło mi się z moją byłą żoną. Po dziesięciu minutach wyszedłem odświeżony z łazienki. Ubrałem buty i kurtkę, wziąłem w ręce dwa kartony stojące w salonie i wyszedłem z mieszkania. W kartonach było wszystko co Dagmara zostawiła u mnie. Zdjęcia, kilka ubrań, pamiątki z wakacji spędzonych razem i wiele innych rupieci. Wyrzuciłem wszystko do kontenera. Mój dom był czysty. Postanowiłem pójść na spacer. Poszedłem nad niewielki staw i stanąłem na moście. Oparłem się dłońmi o barierkę i popatrzyłem na pierścionek na moim palcu. Westchnąłem głęboko, kiedy w mojej głowie odtworzyła się scena z kościoła. Stałem tak chyba z pięć minut, ale na ziemię przywołał mnie znajomy głos.
- Chyba nie masz zamiaru skoczyć? - usłyszałem. Obok mnie pojawiła się rudowłosa piękność z dzisiejszego meczu. Aż zaparło mi dech w piersiach ze zdziwienia.
- Nie... - spojrzałem na obroczkę, którą przekręcałem palcami drugiej ręki, ale za cholerę nie mogłem jej ściągnąć. Jakaś niewidzialna siła nie pozwalała mi na to. Dziewczyna spojrzała mi głęboko w oczy. Dotknęła delikatnie mojej ręki i jednym płynnym ruchem swoich małych dłoni ściągnęła obroczkę i położyła ją na środku ręki. Spojrzałem na nią zdziwiony. Na jej blade policzki wypłynął rumieniec. Uśmiechnąłem się do niej, najprzyjaźniej jak tylko potrafiłem.
- Dziękuję. - wyszeptałem.
- Nie ma za co. Mam nadzieję, że będzie ci dzięki temu trochę lepiej. - Uśmiechnęła się zniewalająco po czym odwróciła się i chciała odejść, ale chwyciłem ją za rękę.
- Mogę wiedzieć jak się nazywasz?
- Maja. Maja Jasińska. - powiedziała, odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem ruszyła przed siebie. Odprowadziłem ją wzrokiem, aż zniknęła pośród drzew parku. Maja... Zacisnąłem rękę w której trzymałem pierścionek po czym wyrzuciłem go do stawu.
- Żegnaj, Dagmaro. - wyszeptałem i także ruszyłem ścieżką do swojego bloku.
- Co ty taki smutny siedzisz, Misiek? - spytał spoglądając na mnie przez swoje okulary.
- A nic... - pokręciłem głową.
- Chodzi o tą dziewczynę przed którą dzisiaj striptiz robiłeś? - spytał. Spojrzałem na niego z mordem w oczach. - No co? Rozebrałeś się przy niej, jakby nigdy nic i sobie poszedłeś. - zaśmiał się i walnął mnie przyjacielsko w ramię.
- Dałem jej po prostu moją koszulkę, jako prezent.
- Tak, tak. Jak ją ściągnąłeś to ona dosłownie pożerała cię wzrokiem, uwierz mi. - powiedział wjeżdżając pod mój blok. Wzruszyłem tylko ramionami i wysiadłem z auta. - To do zobaczenia jutro i pamiętaj, że w sobotę idziemy do klubu, żeby uczcić naszą wygraną! - krzyknął za mną. Kiedy weszłem do mieszkania powitał mnie pies Kurek. Pogłaskałem go po łbie i rzuciłem torbę w korytarzu. Od razu ruszyłem do pokoju, wziąłem świeże ubrania i poszedłem pod prysznic. Dzisiaj zamierzałem pozbyć się wszystkiego co kojarzyło mi się z moją byłą żoną. Po dziesięciu minutach wyszedłem odświeżony z łazienki. Ubrałem buty i kurtkę, wziąłem w ręce dwa kartony stojące w salonie i wyszedłem z mieszkania. W kartonach było wszystko co Dagmara zostawiła u mnie. Zdjęcia, kilka ubrań, pamiątki z wakacji spędzonych razem i wiele innych rupieci. Wyrzuciłem wszystko do kontenera. Mój dom był czysty. Postanowiłem pójść na spacer. Poszedłem nad niewielki staw i stanąłem na moście. Oparłem się dłońmi o barierkę i popatrzyłem na pierścionek na moim palcu. Westchnąłem głęboko, kiedy w mojej głowie odtworzyła się scena z kościoła. Stałem tak chyba z pięć minut, ale na ziemię przywołał mnie znajomy głos.
- Chyba nie masz zamiaru skoczyć? - usłyszałem. Obok mnie pojawiła się rudowłosa piękność z dzisiejszego meczu. Aż zaparło mi dech w piersiach ze zdziwienia.
- Nie... - spojrzałem na obroczkę, którą przekręcałem palcami drugiej ręki, ale za cholerę nie mogłem jej ściągnąć. Jakaś niewidzialna siła nie pozwalała mi na to. Dziewczyna spojrzała mi głęboko w oczy. Dotknęła delikatnie mojej ręki i jednym płynnym ruchem swoich małych dłoni ściągnęła obroczkę i położyła ją na środku ręki. Spojrzałem na nią zdziwiony. Na jej blade policzki wypłynął rumieniec. Uśmiechnąłem się do niej, najprzyjaźniej jak tylko potrafiłem.
- Dziękuję. - wyszeptałem.
- Nie ma za co. Mam nadzieję, że będzie ci dzięki temu trochę lepiej. - Uśmiechnęła się zniewalająco po czym odwróciła się i chciała odejść, ale chwyciłem ją za rękę.
- Mogę wiedzieć jak się nazywasz?
- Maja. Maja Jasińska. - powiedziała, odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem ruszyła przed siebie. Odprowadziłem ją wzrokiem, aż zniknęła pośród drzew parku. Maja... Zacisnąłem rękę w której trzymałem pierścionek po czym wyrzuciłem go do stawu.
- Żegnaj, Dagmaro. - wyszeptałem i także ruszyłem ścieżką do swojego bloku.
* * *
Przepraszam, że tak późno, ale nie miałam ani czasu, ani komputera. Ilość nauki w ostatnich tygodniach mnie przeraża. Ciągle mam sprawdziany i kartkówki. Mamy już czwarty rozdział.
Jak wam się podoba? :)
Jak wam się podoba? :)