czwartek, 24 stycznia 2013

Rozdział 11

"Dopiero późną nocą, przy szczelnie zasłoniętych oknach
gryziemy z bólu ręce, umieramy z miłości"

Bartek, który w ogóle nie spodziewał się ataku upadł na ścianę. Zauważyłem, że momentalnie po jego twarzy zaczęła spływać krew. W ogóle się tym nie przejąłem, byłem na niego tak wściekły, że nie docierało do mnie, że właśnie zmasakrowałem twarz koledze z drużyny. Lubiłem Bartka, do czasu. Oddychałem szybko, a serce waliło mi jak oszalałe. 
- Michaaaał? - usłyszałem za sobą cichy głos. Odwróciłem się i zobaczyłem Maję. Patrzyła na mnie nieprzytomnym wzrokiem, na pierwszy rzut oka było widać, że jest strasznie napita. Chciałem coś powiedzieć, ale ktoś chwycił mnie za ramię i wyprowadził na zewnątrz.
- Co kurwa? - krzyknąłem i odwróciłem się. Przede mną stał Zbigniew. 
- Michał, coś ty zrobił? 
- Jak to co? Należało mu się! 
- Zdradziłeś Maję. Ona ma prawo ułożyć sobie życie z kimś innym i może to być nawet Kurek. - po tych słowach moje nerwy puściły. Zacisnąłem pięści i zacząłem drzeć się na cały głos. 
- Bartman, do cholery, zrozumiesz w końcu, że ja jej nie zdradziłem?! Nigdy, przenigdy! Kocham ją nad życie. Tak samo to nie ja nagadałem tego wszystkiego dziennikarzom, nigdy bym tego nie zrobił, bo jesteś moim przyjacielem! To wszystko przez Dagmarę, ja naprawdę nie wiem o co jej chodzi, ale ona chce zniszczyć całe moje życie i przyznam, że całkiem nieźle jej to wychodzi. - wziąłem głęboki oddech i kontynuowałem. - Daria mi uwierzyła. Błagam cię, ty też mi uwierz. Ja naprawdę nigdy bym ci tego nie zrobił. - powiedziałem błagalnie i spojrzałem na niego. Zabrzmiało to trochę, jakbym wyznawał mu miłość, ale nie przejmowałem się tym. Zibi był moim przyjacielem, bardzo ważnym. Znaliśmy się od nastoletnich lat, wiedzieliśmy o sobie dużo i zawsze się wspieraliśmy, nie tylko pod względem siatkówki. Bartman stał i przymrużonymi oczyma wpatrywał się gdzieś w przestrzeń. Ja też stałem bez ruchu, cały czas zaciskając dłonie w pięści. Taki stan utrzymywał się przez dobre kilka minut, aż w końcu Zibi spojrzał na mnie. Wziął głęboki oddech i zaczął mówić.
- Daria próbowała mi coś wmówić, ale ja nie wierzyłem. Nie rozumiałem dlaczego Daga miałaby rujnować ci życie. Ale... Znam cię dosyć długo i widzę, że nie kłamiesz. Wierzę ci, Michał. - uśmiechnął się lekko, a ja odetchnąłem z ulgą. Odzyskałem przyjaciela.
- Dzięki, stary. - uśmiechnąłem się i uścisnąłem. - Nie wiesz, jak się cieszę, że wreszcie znów jesteśmy przyjaciółmi, że nie będę musiał znosić twoich morderczych spojrzeń na treningach. - zaśmiałem się, on też.
- No to teraz we trójkę musimy przekonać Maję, że to wszystko było tylko spiskiem Dagmary.
- Tak, ale powoli tracę nadzieje, że ona mi wybaczy, że do mnie wróci... - przyznałem. Przed oczami znów pokazała mi się scena, w której Kurek całuję Maję. Moją Maję, którą nadal kocham.
- Cicho Maja, chodź. - usłyszałem za swoimi plecami. Odwróciłem się i zobaczyłem Darię, która podtrzymywała ramieniem pijaną Darię, a za nimi szedł Kurek, trzymając przy nosie zimną butelkę piwa. Daria spojrzała na mnie i bezgłośnie poruszała wargami mówiąc "zadzwonię". Kurek obdarzył mnie morderczym spojrzeniem i wsiadł razem z dziewczynami do samochodu.
- Ona też cię cały czas kocha. Nie wiem o co chodziło z tym pocałunkiem, ale Maja na pewno nic nie czuje do Bartka. Nie wiem jak z jego uczuciami.
- Czemu zawsze, gdy do niej przychodziłem, on tam był? - spytałem, bo nadal tego nie rozumiałem. Ciągle przesiadywał u Maji, bawiąc się w jakiegoś pocieszyciela?
- Wprowadził się do niej na trochę, bo nie miał gdzie się zatrzymać. - odpowiedział Zibi, wzruszając ramionami.
- Co? Dlaczego akurat do niej, mało mamy chłopaków w reprezentacji? Są przecież jeszcze hotele, na pewno ma jakiś innych znajomych.
- Ja naprawdę nic nie wiem. - uniósł ręce. - Jesteś samochodem, nie? Podwieziesz mnie?
- Jedziesz do mnie. Napijemy się, żeby uczcić powrót naszej przyjaźni i w ogóle muszę odreagować. - powiedziałem i ruszyłem w stronę mojego samochodu.
- O nie, nie Kubiaczku. Jutro znów mamy trening, a ty nie możesz znowu nie pójść. Obiecaj mi, że nie wypijesz dzisiaj ani kropli i jutro o dziesiątej stawisz się w pełni sił na treningu. - usiadłem za kierownicą, a Bartman na miejscu pasażera. Spojrzał na mnie wyczekująco, a ja po chwili pokiwałem głową. Miał rację, Andrea jest cierpliwy, ale każda cierpliwość ma swoje granicę. Zbyt dużo ostatnio opuściłem treningów. Szybko dojechałem pod blok Zibiego, później pod swój. Przez chwilę chciałem pójść do Maji, ale stwierdziłem, że jak jest pijana to i tak nic nie wskóram. Wszedłem do mieszkania i od razu poszedłem pod prysznic, miałem nadzieję, że razem z strumieniami wody, zmyją się ze mnie wszystkie emocje dzisiejszego wieczoru i najgorszy obraz, jaki widziałem w życiu. Obraz całujących się Maji i Bartka.

~ DARIA ~ 

Na chwilę spuściłam ich z oka, a już coś wywinęli. Najpierw poszłam do Kubiaka, żeby z nim pogadać, a później weszłam jeszcze do łazienki. Wychodzę i co widzę? Bartka całującego Maję. Nie zdążyłam jakkolwiek zareagować, bo wkroczył Michał i jednym zdecydowanym ruchem pieści powalił Bartka na ziemię. Krzyknęłam i szybko podbiegłam do niego. Objęłam jego twarz rękami i spojrzałam w jego twarz, całą umazaną we krwi. Trzymał się za nos i przeklinał po cichu.
- Boże, Bartek! Żyjesz? - głupie pytanie, ale byłam tak zdenerwowana, ze nie mogłam wymyślić nic kreatywniejszego. Spojrzała na Maję, która oparła się o ścianę i płakała. Wokół nas zebrało się sporo ludzi, ale nigdzie nie zauważyłam Michała ani Zbyszka. Po chwili podszedł do nas barman z apteczką. Zdziwiłam się. Pierwszy raz, gdy ktoś w klubie się pobił przyszedł ktoś z pomocą. Zawsze trzeba było radzić sobie samemu. Barman opatrzył Bartka, który niemiłosiernie krwawił, a ja podeszłam do Maji. Stanęłam przed nią, już chciałam coś powiedzieć, ale ona rzuciła się na mnie z szlochem. Przytuliłam ją mocno. 
- Chodź, wracamy do domu. - wyszeptałam. Objęłam ją ramieniem, bo była tak pijana, że ledwo stała, nie mówiąc już o chodzeniu. Bartek stał już, przyciskając do twarzy zimną butelkę z piwem. - Bartek, chodź do samochodu. - wyszłam z lokalu z uwieszoną na moim ramieniu, pijaną Darią i pobitym Bartoszem Kurkiem za sobą. Na zewnątrz zobaczyłam Michała i Zbyszka, spojrzałam znacząco na Kubiaka i wyszeptałam bezgłośnie, że zadzwonię. Pomogłam Maji usiąść stabilnie na tylnym siedzeniu, a sama usiadłam za kierownicą. Specjalnie nie piłam, żeby mieć wszystko pod kontrolą, ale i tak mi się to nie udało. Bartek usiadł z przodu obok mnie. 
- Jak ty się pokażesz jutro Andrei? - spytałam niepewnie. 
- Nie wiem, jakoś będę musiał. - odpowiedział, odchylając głowę do tyłu i cały czas trzymając przy twarzy butelkę piwa. Westchnęłam. 
- Jak to się stało, że wy się całowaliście? 
- To ona się na mnie rzuciła. Tańczyłem sobie spokojnie z jakąś dziewczyną, a ona podeszła i zaczęła mnie całować. 
- Nie zwalaj wszystkiego na mnie. - wyszeptała Maja, spojrzeliśmy na nią zdziwieni. Oboje myśleliśmy, że w ogóle nie kontaktuje, ale jednak się myliliśmy. - Dlaczego mnie nie odepchnąłeś albo coś takiego? Też zacząłeś mnie całować. - powiedziała histerycznie i znów wybuchnęła płaczem. - Boże, co ja zrobiłam... - wszyscy umilkli, co jakiś czas słychać było tylko szloch mojej przyjaciółki. Podjechałam pod swój dom i wzięłam kilka rzeczy, postanowiłam, że nie zostawię ich samych w takim stanie. Bartek czuł się już trochę lepiej i pomógł mi wygrzebać Maję z samochodu, zaprowadzić do windy, a później do mieszkania. Zaprowadziliśmy ją do jej pokoju i położyliśmy na łóżko. Kazałam iść Bartkowi się odświeżyć, a sama ściągnęłam Maji buty i jeansową kurtkę. 
- Nie płacz już, wszystko się wyjaśni, zobaczysz. - pogłaskałam ją po włosach. - Musisz tylko dać Michałowi szansę wytłumaczenia się. 
Spojrzała na mnie zapłakanymi oczami. 
- Ale co tu jest do wyjaśniania? On mnie zdradził, ja jego dzisiaj też. - po tych słowach znów zaniosła się szlochem. 
- Kochasz go? - spytałam. Milczała przez chwilę, pociągnęła nosem i pokiwała głową. 
- Bardzo. - przyznała. Westchnęłam. Bardzo chciałam to zrozumieć, ale nie potrafiłam. Ona go kocha, ale za cholerę nie pozwoli mu nic sobie wytłumaczyć. 
- To czemu nie dasz mu szansy? On też cię bardzo kocha. - spojrzałam na nią. Zamknęła oczy i wtuliła się w poduszkę. Widać było, że to wszystko bardzo ją przytłacza i powoli traci siły. I co miłość robi z ludźmi? Wstałam, cicho zamknęłam za sobą drzwi i poszłam do salonu. Bartek był jeszcze w łazience. Na początku myślałam, że to on wykorzystał okazję, że Maja jest nieszczęśliwa i pijana, żeby się z nią całować. Bartek wyszedł z łazienki w czystych ubraniach i opadł obok mnie na kanapę. 
- Boli? - spytałam, spoglądając z niepokojem na jego twarz. - A co jeśli jest złamany? Może powinnam cię zawieźć do szpitala? 
- Nie, no co ty, nie przejmuj się. Tamten koleś mówił, że zna się na tym, bo przechodził jakieś praktyki. Powiedział, że nie jest złamany, tylko mocno obtłuczony. Był krzywy, ale mi go nastawił, co cholernie bolało. - zaśmiał się. Spojrzałam na niego jak na chorego psychicznie. 
- Takie to śmieszne? - oburzyłam się. 
- Tak. - nie przestawał się śmiać, a ja wywróciłam oczami. 
- Nigdy nie zrozumiem toku myślenia faceta. - mruknęłam. 
- Ej! Właśnie mnie obraziłaś! - uderzył mnie poduszką w twarz. Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem, wzięłam poduszkę do rąk i zamachnęłam, ale w ostatniej chwili powstrzymałam się, przypominając sobie, że każde spotkanie poduszki z twarzą Kurka może jeszcze bardziej uszkodzić jego nos. 
- Masz szczęście, nie kopie leżącego. - uśmiechnęłam się. - Idę się wykąpać. - wstałam, wzięłam rzeczy na zmianę i weszłam do łazienki. Wyciągnęłam komórkę z kieszeni i wykręciłam numer Michała. Odebrał po trzech sygnałach. 
- Cześć. - mruknął tylko. 
- Cześć. Jak tam, dobrze się czujesz?
- Zajebiście wręcz. Po prostu wszędzie widzę motylki, tęcze i kucyki. - warknął. Westchnęłam i spojrzałam w lustro. Wyglądałam masakrycznie, ale jednak nie aż tak bardzo, jak Maja. To wszystko już mnie powoli wykańczało psychicznie, ale nie mogłam zostawić przyjaciółki w potrzebie.
- A jak z Zbyszkiem? - spytałam, wpatrując się w swoje lustrzane odbicie. Tym razem po drugiej stronie słuchawki usłyszałam westchnięcie.
- Uwierzył mi. - powiedział. Jego głos od razu zrobił się trochę weselszy. Cieszyłam się, że tak się stało. Teraz musiałam poważnie porozmawiać z Mają i namówić ją do szczerej rozmowy z Miśkiem. - Idę się położyć. Muszę odpocząć i iść jutro na trening. Ostatnio zaniedbuje grę, a nie chce spędzić najbliższych meczu w kwadracie. Dobranoc. - moje przemyślenia przerwał Michał.
- Dobranoc, Michał. A, wiesz co ci powiem? Rozmawiałam przed chwilą z Mają. Spytałam się jej, czy cię kocha. Wiesz co odpowiedziała? Że bardzo cię kocha. - uśmiechnęłam się sama do siebie. Byłam niemal w stu procentach pewna, że ta wiadomość poprawi humor Kubiaka. Chyba się nie myliłam, bo po chwili usłyszałam cichy śmiech. Kubiak jeszcze raz powiedział mi dobranoc i rozłączył się. Wzięłam długi, gorący prysznic. Kiedy wyszłam z łazienki odświeżona, weszłam do salonu. Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia. Przed Kurkiem na stoliku stał talerz z kanapkami i dwa kubki.
- A tobie co się stało? - spytałam z uśmiechem. No tego to się po Bartku nie spodziewałam.
- Smacznego. - on również wyszczerzył się do mnie i zaczął zajadać kanapki. Usiadłam obok niego na kanapie i też zaczęłam jeść. Później oglądaliśmy jakiś film, aż w końcu zmęczona całym natłokiem wydarzeń zasnęłam wtulona w kurkowy tors.

~ * ~

Otworzyłam powoli oczy, czego natychmiast pożałowałam, bo oślepiło mnie jaskrawe światło. Zakryłam głowę kołdrą i jęknęłam. Wszystko mnie bolało. Głowa, wszystkie mięśnie. Czułam się, jakbym miała zaraz puścić pawia, więc dla bezpieczeństwa chciałam udać się do łazienki. Wstałam powoli, cały czas krzywiąc się z bólu. Kręciło mi się w głowie, więc powłócząc nogami szłam przytulając się do ścian. Chciałabym szybko przejść przez korytarz do drugiej ściany, ale niestety nie udało mi się to, bo po drodze potknęłam się, przewróciłam i zbiłam wazon z kwiatami. Zakryłam uszy, bo od hałasu moja głowa prawie wybuchnęła.
- Maja? - usłyszałam głos Darii, otworzyłam delikatnie oczy i zobaczyłam jej twarz nad sobą. Mruknęłam tylko i przewróciłam się na brzuch, żeby po chwili spróbować wstać. Poczułam jak ktoś chwyta mnie w pasie i podnosi do góry. - Boże, wyglądasz jak trup. - pokiwała głową z współczującą miną. Mruknęłam tylko coś niezrozumiałego dla mnie samej i znów opierając się o ściany poszłam do łazienki. Uklękłam przy toalecie i zwymiotowałam. Od razu zrobiło mi się lżej, ale cały czas kręciło mi się w głowie.
- Chyba nie najlepiej się czuje... - usłyszałam głos Bartka. No brawo, kurwa, Amerykę odkrył. Nie usłyszałam odpowiedzi Darii, która po chwili weszła do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi i usiadła obok mnie na podłodze.
- Pamiętasz co się wczoraj działo? - spytała, uważnie mi się przyglądając. Pomyślałam przez chwilę. Pamiętam tylko, że piłam, dużo piłam, chyba nawet coś ćpałam, tańczyłam z jakimiś nienzajomymi facetami...
- O Boże... - wyszeptałam, opierając głowę na dłoniach. - Pamiętam do momentu jak... - zrobiłam wielkie oczy i poczułam jak napływają mi do nich łzy. Przed oczami mignęła mi scena, jak dosłownie rzucam się na Bartka i wpijam się w jego usta. - Ja go naprawdę pocałowałam? - spytałam z nadzieją, że może to był tylko głupi sen. Popatrzyłam na Darię, która delikatnie skinęła głową. Po moich policzkach pociekły łzy.
- Michał tam był i was zobaczył. - odezwała się. - Wkurzył się jak cholera i przyjebał Bartkowi.
- Ale po co on tam był? Jak to się stało? - spytałam. Cały czas płakałam, w głowie mi się kręciło, wszystko mnie bolało, a do tego jeszcze ta wiadomość. Czułam się, jakbym miała zaraz umrzeć. I w sumie, chciałam tego.
- Wiesz... Muszę ci coś powiedzieć. Ja już dawno pozwoliłam Michałowi wytłumaczyć mi wszystko. Spotkaliśmy się pewnego dnia w kawiarni i wszystko mi opowiedział. Prosił o pomoc. Kiedy wczoraj zakomunikowałaś, że chcesz iść na imprezę, to pomyśliłam, że to może być dobra okazja. Wtedy w sklepie, gdy rozmawiałam przez telefon, nie dzwoniłam do Zibiego tylko do Michała. Chciałam, tego wieczoru porozmawiali. No, ale cóż... Nie wyszło. Czuję się winna. Ale przynajmniej pogodził się z Bartmanem, to już coś. - westchnęła. Zajęło mi kilka minut analizowanie każdego słowa. Przytuliłam ją mocno.
- Jak ja mam mu dać cokolwiek tłumaczyć? Dlaczego ty i Zbyszek mu uwierzyliście? On mnie zdradził. Można powiedzieć, że Zbyszka też. - nie mieściło mi się w głowie to, że Daria nic mi nie powiedziała.
- Daj mu chociaż coś powiedzieć. Masz go totalnie gdzieś, nie dajesz mu nawet szansy. A on na nią zasługuje, uwierz mi. Nie wiem czy pamiętasz, ale wczoraj spytałam się, czy go kochasz. Odpowiedziałaś, że bardzo. A sama powtarzasz, że ludzie po pijaku mówią prawdę. - uśmiechnęła się. Wstała i podała mi rękę. Pomogła mi wstać, a mi znów zakręciło się w głowie. W salonie opadłam ciężko na kanapę, a po chwili pojawił się Kurek z trzema parującymi kubkami. Zakrztusiłam się właną śliną, kiedy zobaczyłam, że ma cały nos zakryty plastrami i gazami. Poczułam dziwne ukłucie w sercu, że to przeze mnie teraz cierpiał. Ignorując bolące mięśnie i zawroty głowy wstałam szybko i stanęłam przed nim deliktanie dotykając jego twarzy. On uśmiechnął się tylko, a ja mocno się do niego przytuliłam.
- Przepraszam, Bartek.- wyszeptałam.
- Nic się nie stało, przeżyję. - powiedział i również mnie przytulił. - Siadaj i się nie przejmuj. - chwycił mnie za ramiona i posadził z powrotem na kanapie, po czym usiadł obok mnie. Daria już piła ciepłą herbatę.
Wzięłam swój kubek do rąk i piłam powoli. W ciszy oglądaliśmy jakiś film, ale tą ciszę przerwał dzwonek do drzwi. Daria wstała i poszła otworzyć. Po kilku minutach weszła do salonu, a za nią zobaczyłam Michała. Serce zabiło mi mocniej, a kubek wyleciał mi z rąk roztrzaskując się. Misiek spojrzał nienawistnym wzrokiem na Bartka, a później na mnie.
- Chciałem porozmawiać. - powiedział. Nie byłam w stanie się ruszyć, z resztą wszyscy stali nieruchomo, nikt się nie odzywał. Ja wpatrywałam się w Michała, Michał i Daria we mnie, a Kurek na przemian na mnie, na Darię i na Michała.
- To my może zostawimy was samych. - odezwała się po długiej ciszy Daria. Kiwnęła głową w stronę Kurka. - Bartek, idziemy.
Wyszli zostawiając mnie sam na sam z Michałem Kubiakiem, z mężczyzną, który mnie zranił, ale którego cały czas bezgranicznie kocham.

*  *  *

Wydaje mi się, że małymi kroczkami zbliżamy się do końca tego opowiadania. Ale tego nie wiem na sto procent. Zastanawiam się czy nie przeciągnąć tego dłużej, ale chyba to nie wyjdzie. Wezmę się za pisanie czegoś nowego, mam już kilka pomysłów :)
Oddaję w wasze ręce rozdział 11, mam nadzieję na szczere opinie! :)

Szkoda, że Skra i Resovia odpadła z dalszych rozgrywek LM... Trochę popłakałam, ale cóż DUMNI PO ZWYCIĘZTWIE, WIERNI PO PORAŻCE ♥
Jak podoba Wam się nowy hymn Skry? Moim  zdaniem, całkiem fajny, chociaż stary był lepszy.
A, jeszcze jedno pytanie, komu kibicujecie w Pucharze Polski? :D

sobota, 19 stycznia 2013

Rozdział 10

"Ale muszę wyjść z mroku, 
by odzyskać swój spokój."

Bartek znów zostawił mnie w spokoju, ale wydaje mi się, że ma już mnie powoli dość. Leżałam w łóżku, szczelnie okryta kołdrą, gdy do mojego pokoju bez żadnej zapowiedzi wparowała Daria.
- Dobra kochana, koniec tej laby, rozumiesz? Rusz dupę i wychodzimy z tego pokoju, bo ja już sił do ciebie nie mam! - zaczęła się drzeć, na co ja jeszcze szczelniej owinęłam głowę kołdrą. Miałam nadzieję, że tak jak Bartek czy Michał w końcu zrezygnuje i zostawi mnie w spokoju, ale oczywiście się myliłam. Po chwili poczułam mocne szarpnięcie i Daria zabrała mi kołdrę. - Wstawaj, do kurwy nędzy, bo będę musiała użyć siły! - spojrzałam na nią najgroźniejszym wzrokiem na jaki tylko mnie było stać. - Idź się odśwież, zakładaj  coś na siebie i idziemy.
- Gdzie idziemy? - spytałam, unosząc jedną brew i patrząc na nią jak na wariatkę.
- Nie wiem, gdziekolwiek. Bylebyś ruszyła ten swój zgrabny tyłeczek z tego pokoju. - chwyciła mnie za rękę i zaciągnęła do łazienki. - Nie musisz się spieszyć, mamy dużo czasu. - uśmiechnęła się do mnie szeroko i zamknęła drzwi. Co miałam zrobić? Wzięłam długi, gorący prysznic. Stałam tak pod strumieniem wody, wsłuchując się w piosenkę rozbrzmiewającą po całym mieszkaniu.
" Może nie jest tym kimś, z kim zostałbyś przez parę chwil, ale muszę wyjść z mroku, by odzyskać swój spokój. " 
Słowa Eweliny Lisowskiej wirowały w mojej głowie i dawały dziwne uczucie. Nie potrafiłam tego uczucia określić. Po kilku minutach zdałam sobie sprawę, że marnuję sobie życie. Marnuję życie przez jakiegoś dupka (którego mimo wszystko nadal kocham, ale to tylko taka mała drobnostka). Wysuszyłam włosy i owinięta ręcznikiem wymknęłam się szybko do swojego pokoju. Ubrałam jeansowe, którkie spodenki i luźną miętową bluzkę. Weszłam do salonu, gdzie Daria i Kurek byli pogrążeni w rozmowie. Stanęłam naprzeciwko ich i założyłam ręce na biodra. Spojrzeli na mnie zdziwieni, a ja tylko wywróciłam oczami.
- Chcieliście to macie. Darka, jedziemy na zakupy. Duże, wielkie, do centrum handlowego. A później bierzemy Bartka i Zbyszka i idziemy na dyskotekę. Wielką, zajebistą dyskotekę do białego rana. - powiedziałam i zaczęłam ubierać buty. Kątem oka widziałam, jak najpierw spojrzeli po sobie, później na mnie, aż w końcu Daria uśmiechnęła się szeroko i puściła oczko do Bartka. Wstała, ubrała buty i wyszłyśmy z mieszkania.
- Co to za cudowna odmiana? - spytała, ciągle uśmiechając się szeroko.
- Zrozumiałam coś bardzo ważnego. Nie będę przejmować się tym dupkiem, będę teraz forever alone. Chcę o nim zapomnieć raz na zawsze. - powiedziałam twardo, próbując przekonać do tych słów samą siebie. Zauważyłam, że mojej przyjaciółce na chwilę zrzedła mina. - O co chodzi? - spytałam, marszcząc brwi.
- Nie, nic. - odparła szybko i znów się uśmiechnęła. Pokiwałam lekko głową. Znałam ją, wiedziałam, że coś kombinuje. Postanowiłyśmy przejść się na pieszo, bo centrum handlowe znajdywało się zaledwie piętnaście minut drogi od mojego mieszkania. Zaczęłyśmy wspominać nasze szkolne lata, przez co ciągle się śmiałyśmy. Było mi naprawdę dobrze. Pierwszy raz od kilku dni byłam bardzo szczęśliwa i pierwszy raz od kilku dni śmiałam się szczerze. Weszłyśmy do budynku i zaczęłyśmy szaleństwo zakupowe. Nie przejmowałam się ile wydam na te wszystkie ubrania, które przymierzałam. Chciałam się dobrze bawić a na dyskotece powalić facetów na kolana. Weszłam do przymierzalni, aby przmierzyć cudowną różaną sukienkę. Założyłam ją i przeglądnęłam się w lustrze. Moim zdaniem wyglądałam w niej naprawdę dobrze, ale postanowiłam spytać się Darii, co o niej sądzi. Wyszłam z przymierzalni i poszłam szukać przyjaciółki. Stała przy regale z butami i rozmawiała przez telefon.
- Przyjedziesz dzisiaj tam i spróbujesz. Na pewno, obiecuję, tylko przyjdź. Muszę kończyć, bo jestem z nią na zakupach, pa. - rozłączyła się i odwróciła w moją stronę. - O, Maja. - uśmiechnęła się szeroko, a ja przyjrzałam się jej mrużąc oczy. - Pięknie wyglądasz w tej sukience, bierzesz ją?
- Z kim rozmawiałaś? - spytałam, nadal mrużąc oczy i wptarując się w nią. Zmarszczyła brwi i zacisnęła usta.
- Ja... Dzwoniłam do Zbyszka! - prawie krzyknęła. - Przecież mówiłaś, że on też ma iść dzisiaj z nami na dyskotekę, nie? No to go zaprosiłam. - powiedziała szybko. Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo chwyciła mnie za rekę i pociągnęła w stronę przymierzalni. - Bierz ją, wyglądasz naprawdę zajebiście.
Nie, odezwałam się, tylko zamknęłam przymierzalnie i zaczęłam ściągać z siebie sukienkę. Coś mi tu nie pasowało. Na pewno nie rozmawiała z Zibim. Przez głowę przemknęło mi, że zadzwoniła do Kubiaka... Ale nie, to nie możliwe! Przecież jest na niego strasznie zła, po co miałaby go zapraszać? Postanowiłam, że wypytam ją o to później, w drodze do domu. Później jeszcze prawie dwie godziny biegałyśmy po sklepach, a na końcu zatrzymałyśmy się w KFC, żeby coś zjeść. Byłyśmy całe obładowane torbami z najróżniejszymi ciuchami. Kupiłam dwie sukienki, cztery bluzki, dwie pary butów, spódniczkę, spodenki i jeansową kurteczkę. Wydałam ponad dwieście złotych. W drodze powrtonej skorzystałyśmy z autobusu, nie chciało nam się iść z tymi wszystkimi torbami. Z tego wszystkiego zapomniałam spytać się Darki o dziwny telefon. Wpadłyśmy do mojego mieszkania całe roześmiane i rzuciłyśmy się z wszystkimi torbami na kanapę w salonie, gdzie siedział Bartek. Wybuchnął głośnym śmiechem, kiedy nas zobaczył.
- Widzę, że zakupy się udały, co? - zapytał, cały czas się śmiejąc.
- I to jak! Było cuuuuuuuuuuuudownie! - krzyknęłam i mocno przytuliłam Darię. - Dziękuję ci! I tobie też dziękuję, Bartuś. Za to, że ze mną wytzrymałeś. - przytuliłam go i pocałowałam w policzek. - Jesteście kochani. - uśmiechnęłam się szeroko.
- Też cię kocham, ale muszę już iść. Spotkamy się o dwudziestej. - pocałowała mnie i Bartka w policzek, pozbierała wszystkie swoje torby i wyszła. Rozwaliłam się koło Kurka i spojrzałam na niego z wielkim uśmiechem.
- Co się tak patrzysz?
- Nic, po prostu w końcu jestem w miarę szczęśliwa. - Kurek uśmiechnął się i objął mnie ramieniem.
- Zasługujesz na to.

~ * ~
"Są ludzie, którym szczęście mignie tylko na moment,
na moment tylko się ukaże po to tylko, 
by uczynić życie tym smutniejsze i okrutniejsze."

Byłem w spożyczaku na zakupach, kiedy zadzwonił mój telefon. Zmarszczyłem brwi, widząc, że dzwoni Daria.
- Halo?
- Michał? Mam dla ciebie propozycję. Wychodzimy dzisiaj z Mają, Kurkiem i Bartmanem na dyskotekę. Przyjedziesz tam i spróbujesz. 
- A jak się nie uda? Jesteś pewna, że oni tam będą? - spytałem.
- Napewno, obiecuję, tylko przyjdź. Muszę kończyć, bo jestem z nią na zakupach, pa.
-
Będę. Do zobaczenia. - rozłączyła się.
Dzisiejszy wieczór miał zmienić moje życie. Albo na lepsze, albo na gorsze. 

Nie mogłem zanleźć sobie miejsca. Ciągle coś robiłem, wziąłem się nawet za sprzątanie łazienki, byleby tylko wypełnić jakoś czas do dwudziestej. Najbardziej chyba bałem się rozmowy z Zibim. Na treningach nasze stosunki wyglądały masakrycznie. Cały czas posyłał mi groźne spojrzenia, a gdy graliśmy w przeciwnych drużynach, wciąż celował piłką we mnie. Starałem się to jakoś znosić, ale bolało mnie, że mój najlepsze przyjaciel mnie nie nawidzi. Znaliśmy się tyle lat, razem rozwijaliśmy swoją siatkarską karierę, a przez jednen głupi wybryk mojej byłej żony wszystko się rozpadło. Za piętnaście dwudziesta wziąłem prysznic, ubrałem się i wsiadłem w samochód. Liczyłem na to, że nie będzie korków i szybko dostanę się do lokalu, w którym ma odbyć się dyskoteka. Nie myliłem się. Dostałem się tam bez większych problemów. Zaparkowałem na parkingu. Nie byłem w stanie się ruszyć. Byłem pewien obaw, ale jednak gdzieś w środku widziałem światełko. Miałem nadzieję, że mi się uda i wszystko się wyjaśni. 
Usłyszałem pukanie w szybę, otworzyłem drzwi i zobaczyłem Darię.
- Cześć, Misiek. Oni już są w środku. Musisz się postarać, co do Maji. Ona dzisiaj stwierdziła, że nie chce marnować sobie życia przez takiego dupka, jak ty i chce o tobie jak najszybciej zapomnieć. 
- Ale mnie pocieszyłaś. - mruknąłem, wysiadając z samochodu.
- Chłopie, weź się w garść! - uderzyła mnie w ramię. - Ja wracam, a ty się ogarnij i działaj. 
Weszła do środka. Poprawiłem okulary, koszulę i wziąłem głęboki wdech.
Wszedłem do lokalu. Zaskoczyło mnie to, jak dużo ludzi było w takim z pozoru małym miejscu. DJ grał najnowsze hity, a ludzie tańczyli i pili. Zacząłem się rozglądać za Mają albo za Zibim. Zauważyłem Bartmana przy barze, popijającego piwo. Podszedłem do niego.
- Cześć, Zbyszek. Musimy pogadać.
- Co ty tu robisz?! - krzyknął, wyraźnie zdziwiony moją osobą. Wypił resztę alkoholu  i wstał. - Przyszedłeś znów rozpowiadać ludziom o mnie? - zapytał z pogardą.
- To nie tak. Uwierz mi, to nie ja nagadałem prasie o twoich sekretach.
- Nie ty? A kto niby?
- Dagmara. - powiedziałem, a Bartman parsknął śmiechem.
- Dobre sobie.
- Ona próbuje zniszczyć mi życie. Najpierw nagadała Maji, że ją zdradzam, a później poszła do redakcji i opowiedziała im o tobie. Musiała te informacje usłyszeć, jak czasami u mnie byłeś.
- O Maji zapomnij, Miśku.. - wskazał ręką gdzieś za mnie. Odwróciłem się i dosłownie wbiło mnie w podłogę. Poczułem ukłucie w sercu. Zazdrość, smutek, rozpacz, zwątpienie aż w końcu złość. Ogromna złość. 
Maja całowała się z Bartoszem Kurkiem. 
Zacisnąłem palce w pięści i ruszyłem w tamtą stronę. W ogóle nie myślałem nad tym co robię, podszedłem do Kurka i z całej siły uderzyłem go pięścią w twarz. 

* * *

Aaaaahh, jak ja uwielbiam komplikować i rujnować życie mojej ukochanej dwójce. :D
Dziękuję za miłe komentarze ♥


poniedziałek, 14 stycznia 2013

rozdział 9

"Kiedy nadchodzi rozpacz, niepojęta i wszechogarniająca, życie staje się bezużyteczną rzeczą, pozbawioną istotnego sensu panującego nad całością." 

Usłyszałem trzask szkła uderzającego o podłogę i głośne przekleństwa. Nie miałem siły otworzyć oczu, ani poruszyć choćby palcem. W głowie mi szumiało, a w ustach miałem pustynie. Zebrałem resztki sił i powoli otworzyłem jedno oko, później drugie. Oślepił mnie blask słońca wpadającego przed duże drzwi balkonowe. Z jękiem przewróciłem głowę na bok i zobaczyłem, że na ziemi, obok kanapy na której leżałem ja, leży Winiarski a zaraz obok niego z głową na jego brzuchu Jarosz. Spali w najlepsze, pochrapując cicho. Usiadłem na kanapie i chwyciłem się za głowę. Pokój wyglądał tak, jakby przeszło przez niego tornado. Próbowałem przywołać wspomnienia z nocy, ale nic nie pamiętałem. Wielka, czarna dziura. Oprócz tego, że nie miałem na nic siły, czułem też ogromną pustkę i ból w sercu. Chciałem zapomnieć o obecnej sytuacji, a ta jak na złość wróciła z podwojoną siłą. Ktoś podłożył mi butelkę z wodą pod nos. Podniosłem głowę i zobaczyłem Możdżonka. Wcale nie wyglądał na skacowanego, ale nie dziwiłem się. Marcin nigdy nie lubił dużo pić, na wszelkiego typu imprezach przeważnie był najbardziej trzeźwy z całego towarzystwa. Wziąłem od niego butelkę i wypiłem połowę jednym duszkiem.
- Boże, umieram. - jęknąłem, opadając na oparcie kanapy.
- Nie dziwię się. - odezwał się Marcin kręcąc głową. - Myśleliśmy, że nigdy cię nie zaciągniemy do domu. Nieźle dałeś nam popalić.
Usiadł obok mnie i spojrzał na cały czas śpiących Michała i Jarosza. Westchnąłem  głęboko i opróżniłem do końca butelkę. Marcin przerwał ciszę zaczynając opowiadać mi wydarzenia z nocy.
- Pojechaliśmy do klubu, a ty od razu poszedłeś do baru i piłeś alkohol litrami. W ciągu godziny byłeś tak pijany, że ledwo stałeś na nogach. Na przemian się śmiałeś i płakałeś. - przerwał widząc mój zdumiony wzrok. - Tak, płakałeś. Mówiłeś, że nie wytrzymasz bez Maji, że ją kochasz i takie rzeczy. Dzwoniłeś do niej z milion razy, ale ona nie odbierała. A jak zadzwoniła Dagmara to zacząłeś drzeć się na nią. - przełknąłem głośno ślinę. Chyba nie chciałem wiedzieć więcej. Sięgnałem do kieszeni po swoją komórkę i zobaczyłem 89 połączeń do Maji. Zrobiłem przysłowiowego facepalm'a. Marcin poklepał mnie tylko po ramieniu i szturchnął lekko nogą Winiarskiego. Ten jęknął tylko i otworzył oczy.
- Rudy, złaź ze mnie. - wymamrotał i zepchnął głowę Jarosza z swojego brzucha.
Możdżon bez słowa podał Winiarowi butelkę wody, a ten wypił trochę i podał resztę Jaroszowi, który siedział już oparty o stolik.
- Kubiak, zabiję cię. - powiedział wstając. - Mam zdarte całe kolana i łokcie, jak wypierdoliłem się z tobą na chodniku. - pokręcił głową, oglądając swoje nogi. Michał wstał gwałtownie i zaczął zbierać swoje rzeczy.
- Sorry chłopaki, ale ja muszę lecieć, miałem zostać z Oliwierem do treningu. Narazie. - założył szybko buty i wybiegł z mieszkania.
- Ja też się zbieram, muszę się ogarnąć przed treningiem, bo Andrea mnie zabije. - Kojot wstał i zaczął zakładać buty, po czym pożegnał się i wyszedł. Wychodziło na to, że byłem najbardziej skacowany z całej czwórki. No pięknie. Możdżon poszedł do łazienki, a ja sięgnąłem po telefon i wykręciłem numer do trenera.
- Dzień dobry, trenerze. - powiedziałem po angielsku. - Nie będę mógł przyjść dzisiaj na trening, źle się czuję. 

- Kubiak, co się znów dzieje? - spytał wyraźnie wkurzony.
- To nic poważnego, ale wolę nie ryzykować. Naprawdę to tylko jeden trening, na następny będę zwarty i gotowy, obiecuję.
- No dobrze, ale żeby mi to było ostatni raz, bo inaczej poniesiesz konsekwencje. - westchnął. Rozłączyłem się. Zamówiłem jeszcze taksówkę i ociężale wstałem z kanapy. Wszystkie mięśnie mnie bolały, a w głowie szumiało. Czułem się, jakbym miał zaraz umrzeć. Powoli ubierałem buty i założyłem bluzę.
- Marcin, dzięki za wszystko. - krzyknąłem, czego natychmiast pożałowałem, bo moja głowa prawie pękła. 

- Nie ma za co. Powodzenia w dzisiejszym spotkaniu. - odkrzyknął z łazienki. Przez chwilę wpatrywałem się w ścianę ze zmarszczonym czołem, zastanawiając się o jakie spotkanie mu chodzi. Po kilkunastu sekundach uderzyłem się w czoło. No tak, mam dzisiaj spotkać się z Darią. To była chyba moja ostatnia nadzieja. Do mojego bloku dojechałem w miarę szybko. Zapłaciłem kierowcy taksówki i tym razem skorzystałem z windy, bo nie miałem sily wchodzić po schodach. Wszedłem na korytarz i zobaczyłem Maję, która zakluczała drzwi do swojego mieszkania.
- Maja! - powiedziałem dosyć głośno. Ona odwróciła głowę, a kiedy mnie zauważyła otworzyła gwałtownie drzwi i zamknęła je za sobą  pospiesznie. Moje serce, które stanęło w miejscu, kiedy ją zobaczyłem, teraz pędziło z zawrotną szybkością, jakby miało za chwilę pęknąć. Uciekła przede mną. Tak po prostu. Stałem jeszcze przez chwilę bez ruchu i wpatrywałem się w drzwi za którymi zniknęła. W końcu wszedłem do swojego mieszkania i poszedłem zrobić sobie mocną kawę. Piłem ją powoli, wpatrując się bez większego zainteresowania w ekran telewizora. Później poszedłem pod prysznic i na szczęście on trochę pomógł. Położyłem się w salonie i zasnąłem. Kiedy się obudziłem, musiałem szykować się do wyjścia. Byłem zdenerwowany i ciągle myślałem o tym, co powiedzieć Darii. Jak wytłumaczyć jej całą tą sytuację? Miałem wielką nadzieję, że ona mi uwierzy i pomoże. Dotarłem na miejsce trochę spóźniony. Wszedłem do umówionego miejsca i zobaczyłem, że siedzi przy stoliku w kącie sali. Usiadłem na krzesełku i spojrzałem na nią niepewnie.
- Cześć. - przywitała się. - Mów co masz do powiedzenia. Mam nadzieję, że wszystko mi wytłumaczysz.
- A ja mam nadzieję, że mi uwierzysz. Ja naprawdę nie zdardziłem Maji. Nigdy w życiu bym jej tego nie zrobił. Ta akcja z Zibim, to też nie ja... - przerwałem na chwilę, żeby na nią spojrzeć. Siedziała z żałożonymi rękami i wpatrywała się we mnie wyczekująco. - To wszystko wina Dagmary. Ona chce mi zniszczyć życie. Nie mam pojęcia dlaczego. Wtedy po meczu, na którym powiedziała Maji, że rzekomo z nią sypiam i spotykam, ona przyszła do mnie i powiedziała coś w stylu "Jeden-zero dla mnie". Ona prowadzi jakąś pieprzoną grę, bawi się mną. Nie wiem, gdzie mieszka, nie odbiera moich telefonów. Boję się, co ona jeszcze wymyśli. Błagam cię, uwierz mi, chociaż ty. Ja naprawdę kocham Maję. Chcę ją odzyskać. - powiedziałem błagalnym głosem. Daria cały czas siedziała w tej samej pozycji i wpatrywała się we mnie, nawet nie mrugając. Siedziałem, również się w nią wpatrując. Byłem na skraju wytrzymania nerwowego, a ona nadal się nie odzywała. Zacisnąłem pięści. Po dobrych pięciu minutach Daria wreszcie się odezwała.
- Wierzę ci, Michał. - powiedziała spokojnie. - Musisz wytłumaczyć to wszystko Maji.
- Przecież wiem, ale jak mam to zrobić? Ona mnie totalnie ignoruje. Nie odbiera telefonów, nie otwiera mi drzwi. Dzisiaj wszedłem na korytarz i ona akurat wychodziła, zakluczała swoje mieszkanie. Jak mnie zobaczyła to szybko wróciła z powrotem. - powiedziałem zrezygnowany. Daria znowu zamyśliła sie na chwilę.
- Ja ci pomogę. Tylko nie możesz się poddawać. Jak ją kochasz, to walcz. Muszę iść, ale zadzwonię jeszcze do ciebie albo przyjadę. Do zobaczenia, Kubiak. - pocałowała mnie w policzek na pożegnanie i wyszła. Jeszcze długo siedziałem w kawiarnii myśląc nad tym, jak porozmawiać z Mają. W końcu, kiedy zaczęło robić się ciemno, wróciłem do domu. Stanąłem na korytarzu, rozważając wszystkie za i przeciw zadzwonienia dzwonkiem do mieszkania Maji. Odetchnąłem głęboko i podszedłem do drzwi. Znów się zawahałem, ale jednak nacisnąłem dzwonek. Stanąłem z boku, żeby nie zobaczyła mnie przez judasza. Po kilku minutach drzwi się otworzyły i zobaczyłem w nich Maję. Moje serce zatrzymało się na chwilę, kiedy zobaczyłem w jakim jest stanie. Wyglądała jak zombie. Oczy podkrążone i czerwone, włosy w nieładzie, miała na sobie moją reprezentacyjną koszulkę i szorty. Najgorszy był chyba jej pusty wzrok. Miałem ochotę przytulić ją i nigdy nie puścić.
- Błagam cię, daj mi to wszystko wytłumaczyć. - zacząłem, ale ona pokręciła tylko głową.
- Nie, Michał. Zraniłeś mnie i to bardzo. Ja cię kochałam całym sercem, a ty mnie zdradzałeś z swoją byłą żoną. - mówiła łamiącym się głosem, łzy napłynęły jej do oczu. - Nie ma tutaj nic do wytłumaczenia.
- Maja, to nie tak! - odruchowo położyłem jej ręce na ramionach. - Ja cię kocham, nie zdradziłem cię! - bez namysłu wpiłem się w jej usta. Boże, jak mi tego brakowało. Jak dobrze było znów poczuć te pełne, ciepłe usta na moich. Chciałem, żeby to trwało wiecznie, ale po kilku sekundach usłyszałem głos Kurka.
- Maja, otworzyłaś drzwi? Kto przyszedł? - za Mają pojawił się Bartek w samych spodenkach. Spojrzał na mnie zdziwiony, a ja na niego.
- Idź, Michał. Błagam cię, zostaw mnie w spokoju. - powiedziała cicho Maja i zamknęła drzwi. Stałem tak z otwartą buzią. Najpierw byłem zaskoczony, później zrozpaczony a w końcu obudziła się we mnie złość. Co, do kurwy nędzy, Kurek robił pół nagi u Maji?! Wszedłem do swojego mieszkania mocno trzaskając drzwiami. Wykręciłem numer do Darii.
- Halo?
-
Byłem u niej. Otworzyła mi, pocałowałem ją.
- Brawo Kubiak, to czemu jesteś taki wkurzony? 
- Nie dała mi nic wyjaśnić. I wytłumacz mi czemu tam jest Kurek?! Pół nagi Kurek! - Daria parsknęła śmiechem.
- On się u niej zatrzymał na trochę, spokojnie. Jestem pewna, że do niczego nie doszło. A Daria wygląda chociaż trochę lepiej? Nie miałam czasu, żeby do niej dzisiaj wpaść...
-
Wyglada fatalnie. - stwierdziłem. - Jak jakieś zombie i miała na sobie moją koszulkę. Tą, którą dałem jej na meczu, wtedy kiedy się poznaliśmy. 

- Bo ona cię nadal kocha, Kubiak. I tęskni za tobą.
-
To czemu nie daje mi nic wytłumaczyć?!
- Zrozum ją, postaw się na jej miejscu. Dowiaduje się, że facet, którego kocha zdradził ją z swoją byłą żoną. To nie jest takie łatwe. - wytłumaczyła spokojnie. Westchnąłem.
- Ja bym jej pozwolił wszystko wytłumaczyć. Nawet bym tego żądał. - burknąłem cicho.
- Taaak, jasne. Kończę, bo jestem w pracy. Jak uda mi się dzisiaj przyjechać do Maji to może wpadnę jeszcze do ciebie, pa. - rozłączyła się. Zjadłem zupkę chińską, oglądałem trochę telewizję i w końcu około dwudziestej trzeciej położyłem się spać. Jutro na dziesiątą miałem trening i tak jak obiecałem Anastasiemu, musiałem się stawić.

~ * ~
Cały dzień przeleżałam w łóżku, w swoim pokoju. Nie wpuszczałam Bartka, chciałam być sama. Po południu on wyszedł na trening, więc ja postanowiłam pójść do sklepu. Wzięłam szybki prysznic, zrobiłam makijaż, bo moja twarz wyglądała strasznie,  włosy związałam w niedbałego koka. Wyglądałam dużo lepiej. Nie było widać, że ciągle płaczę. Wyszłam z mieszkania i zakluczałam drzwi, kiedy usłyszałam, że ktoś mnie woła. Od razu rozpoznałam ten głos, odwróciłam się tylko, po czym szybko odkluczyłam drzwi i wróciłam do mieszkania. Oparłam się o ścianę, a po moich policzkach popłyneły łzy, niszcząc mój tak dobrze maskujący wszystko makijaż. Ściągnęłam buty i zamknęłam się w swoim pokoju. Włożyłam słuchawki na uszy i włączyłam muzykę najgłośniej jak się dało, mając nadzieję, że zagłuszy wszystkie moje myśli o Michale.

Nie wyszłam z pokoju, kiedy Bartek wrócił z treningu. Nie odbierałam telefonów od Darii. Dziękowałam tylko Bogu, że Michał nie dzwonił. W nocy dzwonił do mnie ze sto razy. Myślałam, że zwariuję, aż w końcu wyłączyłam komórkę. Wyszłam do łazienki, kiedy Kuraś wszedł do mieszkania. Załatwiłam potrzebę i znowu zamknęłam sie w swoim pokoju, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. Byłam mu niezmiernie wdzięczna za to, że się nie narzucał. Usłyszałam jak zamyka się w łazience i po chwili puszcza wodę. Cały czas byłam w jeansach i koszuli, więc postanowiłam przebrać się w coś wygodniejszego. Otworzyłam szafę i  mój wzrok od razu przyciągnęła biało-czerwona koszulka wisząca na wieszaku. Wszystkie wspomnienia z tamtego meczu momentalnie wróciły. Zobaczyłam, jak podchodzi do mnie, ściąga koszulkę i mi ją daje, a ja z całych sił powstrzymywałam się, żeby nie dotknąć jego idealnie wyrzeźbionej klaty. Mimo wszystko uśmiechnęłam się na te wspomnienia. Ściągnęłam ją z wieszaka i założyłam. Była ogromna, ale nie przeszkadzało mi to. Założyłam jeszcze szorty i znowu położyłam się na łóżku. Jak na złość zadzwonił dzwonek. Wiedziałam, że Bartek nie może otworzyć, więc poszłam ja. Nie przejmowałam się tym, jak wyglądam. Nie spojrzałam nawet przez judasza kto przyszedł, tylko otworzyłam drzwi. Serce mi stanęło, gdy zobaczyłam, że przed moimi drzwiami stoi Kubiak. Nie byłam w stanie się ruszyć. Michał zaczął mnie błagać, żebym dała mu wszystko wytłumaczyć. Kategorycznie zaprzeczyłam. Nie mogłam powstrzymać łez, które napływały do moich oczu. Nagle Michał mnie pocałował. Wpił się w moje usta z zachłannością, ale i delikatnością. Zakręciło mi się w głowie, tak bardzo brakowało mi jego bliskości. Oddałam pocałunek, ale wtedy pojawił się Bartek. Myślał pewnie, że nie wyjdę z pokoju, żeby otworzyć, a mogło to być coś ważnego. Przyszedł w samych spodenkach. Zdawałam sobie sprawę, jak mógł zrozumieć to Michał, więc szybko zamknęłam drzwi.
- Po co przyszedł? - spytał Kurek, wyraźnie zaskoczony.
- Nie ważne. - powiedziałam tylko i pobiegłam do pokoju. Byłam w kompletnej rozsypce. 

* * *

Łapcie rozdział 9, komentujcie i oceniajcie :)
Dopiero dzisiaj, ponieważ miałam trochę roboty związanej z WOŚP w moim mieście, także mam nadzieję, że rozumiecie.
Kto ma ferie, tak jak ja? :D

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Rozdział 8

"Kochać, dopóki starczy nam sił. Żyć, dopóki tylko możemy. Walczyć, dopóki jest o co. Śnić, dopóki snów nie zrealizujemy. Wspominać, dopóki świat nie zaserwuje nam powtórki.
I przede wszystkim nie poddawać się, bowiem człowiek swego człowieczeństwa­ wyzbyć się nie może..."

Weszłam do domu cała zapłakana. W głowie wirowały tylko podłe słowa Dagmary. Tak bardzo raniące.
Ściągnęłam w pośpiechu buty i kurtkę po czym pobiegłam do pokoju. Położyłam się na łóżku i wtuliłam twarz w poduszkę. Nie mogłam powstrzymać gorzkich łez, które wsiąkały w poduszkę czyniąc ją coraz bardziej mokrą. Szlochałam i waliłam pięściami w kołdrę. Z bezsilności i z swojej własnej głupoty. Wiedziałam, że to się tak skończy. Głupia myślałam, że mogę tak po prostu być szczęśliwa z mężczyzną, który pojawił się w moim życiu tak nagle. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i wykręciłam numer do Darii. Odebrała po dwóch sygnałach, jej głos był taki wesoły, że aż zawahałam się czy prosić ją, żeby do mnie przyjechała. Zdecydowałam się jednak na poproszenie ją o to, musiałam z nią porozmawiać.
- Darka, błagam cię przyjedź do mnie... - wycharczałam przez łzy.
- Zaraz będę. - odpowiedziała, chyba lekko zaskoczona, ale w jej głosie usłyszałam też troskę. Właśnie to w niej uwielbiałam. Gdy jej potrzebowałam, zawsze przy mnie była. Nie przypominałam sobie, żeby kiedykolwiek mnie zostawiła, zawsze rzucała wszystko, by tylko być przy mnie i mi pomóc. Oczywiście odpłacałam jej się tym samym, ale nie zawsze umiałam pomóc jej tak, jak ona mi. Daria to wieczna optymistka. Tam gdzie wszyscy widzą same minusy, ona zawsze potrafiła znaleźć jakiś plus, jakiś promyk nadziei. Wiecznie wesoła, dużo mówiła. Zawsze wszyscy się dziwili, że jesteśmy przyjaciółkami. Ale przecież przeciwieństwa się przyciągają, prawda? Uzupełniamy siebie znakomicie. Nie wiem jak bym funkcjonowała bez niej. Przyjechała po dziesięciu minutach. Usiadła na kanapie w salonie, ja położyłam się obok niej i oparłam głowę o jej ramię. Objęła mnie i głaskała pocieszająco po moim ramieniu.
- Mów co się stało. - powiedziała stanowczo, patrząc na mnie wyczekująco.
- Kubiak. - powiedziałam, a moje oczy znów napełniły się łzami. - On mnie zdr...zdra... - pomieszczenie wypełnił mój szloch. Kiedy przypominam sobie tą usatysfakcjonowaną minę Dagmary i jej słowa moje serce pęka na jeszcze więcej maleńkich kawałków. Nie musiałam kończyć ostatniego wyrazu, Daria zrozumiała i wstała gwałtownie.
- CO ZROBIŁ?! - wydarła się, podnosząc ręce. - Z kim?!
- Z Dagmarą. - wydusiłam.
- Co za gnojek! A wydawał się być takim fajnym facetem! Ja go zabiję, naprawdę przysięgam, jak moją mamę kocham! Idę do niego. - ostatnie trzy słowa wypowiedziała stanowczo, zaciskając dłonie w pięści. Wycelowała we mnie palcem. - Zostań tu, idę urwać jaja temu pedałowi. - wyszła, nawet nie zamykając drzwi, a po chwili usłyszałam jak wali pięściami w drzwi do mieszkania Kubiaka. Poczłapałam na korytarz i zobaczyłam jak drzwi otwierają się gwałtownie i wychodzi przez nie wściekły Zbigniew. Nie zaszczycił spojrzeniem ani mnie ani Darii, tylko popchnął ciężkie drzwi przeciwpożarowe i zbiegł po schodach. Darka przez chwilę stała zdezorientowana, ale szybko wróciła na Ziemię.
- Do salonu, natychmiast. - machnęła na mnie ręką. Nie miałam siły zrobić nic innego, tylko poczłapałam znów do pokoju i wybuchnęłam płaczem. Teraz na własnej skórze doświadczyłam, że 'wszystko co dobre szybko się kończy'. Wszystko było za piękne, żeby trwało wiecznie. W końcu musiało się coś zepsuć. Daria wróciła chyba po piętnastu minutach, zła jak osa. Zatrzasnęła drzwi z takim impetem, że aż podskoczyłam w miejscu i zakryłam głowę poduszką.
- Co za bezczelny dupek! - powiedziała przez zęby.
- Co się stało? Co ci powiedział? - spytałam cicho, patrząc jak zaciska pięści.
- Nie dość, że zranił ciebie, to jeszcze Zbyszka! Świnia, jeszcze się do niczego nie przyznaje!
Zatkało mnie. Po prostu wpatrywałam się z otwartą buzią w Darię. Michał pokłócił się z Zbyszkiem?
- Niemożliwe. - wyszeptałam zaskoczona.
- A jednak. Boże, ja naprawdę myślałam, że ty będziesz z nim szczęśliwa. Wydawał się takim fajnym, opiekuńczym facetem. - westchnęła zirytowana, siadając obok mnie. Spojrzała na mnie i wytarła moje mokre policzki. - Nie płacz już, nie warto. - uśmiechnęła się do mnie pocieszająco. Taa, łatwo jej było mówić. Roześmiałam się histerycznie i znów się rozpłakałam. Darka przytuliła mnie mocno. Siedziałyśmy tak długo, nikt nic nie mówił, tylko z głośników radia leciały jakieś piosenki. Nasz spokój zakłócił dzownek do drzwi. Moje serce zabiło szybciej. Miałam ogromną nadzieję, że to nie jest Michał. Spojrzałam wielkimi oczyma na Darię.
- Mam pójść? - spytała. Pokiwałam delikatnie głową. Wstała i wyszła na korytarz. Wróciła po chwili z uśmiechem na twarzy, a za nią wszedł Bartosz Kurek obładowany torbami. Uśmiechnął się szeroko, jakby trochę zakłopotany.
- Widzę, że trafiłem w zły czas, a miałem nadzieję, że mnie uratujesz. - uśmiechnęłam się do niego, wstając. Wytarłam mokrą twarz i wzięłam głęboki wdech i wydech, żeby się trochę ogarnąć.
- A jakim sposobem miałabym cię uratować?
- No... Myślałem, że może przygarnęłabyś mnie na tydzień, może dwa. Pierwsza ty mi do głowy wpadłaś, ale no cóż, ubłagam któregoś z chłopaków albo w ostateczności, pojadę poszukać jakiegoś hotelu. - zaśmiał się. Podszedł do mnie i przytulił mnie mocno. - Cześć, tak w ogóle.
- No cześć, cześć. - dałam Kurkowi buziaka w policzek. - Wiesz, nie ma problemu, możesz się u mnie zatrzymać. Przyda mi się jakieś towarzystwo.
- Naprawdę?! To cuuudownie, nawet nie wiesz, jak się cieszę! - wziął mnie na ręce i zaczął kręcić się ze mną wokół własnej osi. Mimo mojego fatalnego humoru roześmiałam się.
- Puść mnie, głupolu! - wrzasnęłam, a Bartek postawił mnie z powrotem na ziemię.
- Też się cieszę, że Bartek będzie z tobą. Ja sama chciałam ci zaproponować, czy się do ciebie wprowadzić na trochę. Boję się o Ciebie, Majka. - odezwała się moja przyjaciółka i przytuliła się do mnie.
- Spokojnie, jeszcze taka zdesperowana nie jestem, nie popełnię samobójstwa czy czegoś takiego. - zaśmiałam się. Mówiłam już, że jestem znakomitą aktorką? Zawsze umiałam robić dobrą minę do złej gry. Daria spojrzała na mnie z powątpieniem. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, mając nadzieję, że przyjaciółka nie rozpozna, co czuję naprawdę.
- To skoro masz Bartka, nie obrazisz się jeżeli wyskoczę na trochę? Muszę coś załatwić. - pokiwałam głową. - A z tobą jeszcze dzisiaj porozmawiam. - szepnęła mi na ucho. Przytuliła mnie, pożegnała się z Kurkiem i wyszła. Zaprowadziłam Bartka do pokoju, w którym będzie tymczasowo mieszkał. Cały czas udawałam zadowoloną, nie dawałam po sobie poznać, że coś się stało. Bartek pewnie jeszcze nic nie wiedział o Michale. Kiedy trochę się rozpakował, a ja zrobiłam kolację usiedliśmy w salonie na kanapie i zajadaliśmy się kanapkami. W ciszy oglądaliśmy telewizję, jednak Bartosz postanowił ją przerwać.
- Co się stało z Michałem? - spytał, spoglądając na mnie. Spojrzałam na niego zaskoczona. Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć.
- A o co chodzi?
- No, bo jak do niego zadzwoniłem to był mocno wkurzony, zaczął się na mnie drzeć a później przeprosił i się rozłączył... - powiedział marszcząc brwi. Spuściłam wzrok i milczałam. - Maja, wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć? Jestem dobry w słuchaniu, a jak się wygadasz to ci ulży. - uśmiechnął się do mnie zachęcająco i objął ramieniem. Wtuliłam się w Kurkowy tors.
- Już nie jestem z Michałem, zranił mnie i to bardzo... - zaczęłam niepewnie. Kurek przytulił mnie mocniej do siebie, więc wylałam z siebie potok słów. Opowiedziałam o całym zdarzeniu po meczu, o tym co się dowiedziałam, o tym, co czuję. Bartek głaskał mnie po ramieniu, w ciszy słuchając mojego monologu. Już na początku moje nerwy, które dotychczas trzymałam na wodzy, puściły i rozpłakałam się jak dziecko. Płakałam w koszulkę Bartka, który w ogóle nie przejmował się tym, że jest mokry. Kiedy z szlochem skończyłam, siedzieliśmy tak w ciszy.
- Feet don't fail me now
Take me to the finish line 
Oh my heart it breaks every step that I take
But I'm hoping at the gates
They'll tell me that you're mine... - usłyszałam, jak Bartek po cichu nuci lecącą z telewizora piosenkę Lany Del Rey. Uwielbiałam ją i jej piosenki, więc zaczęłam nucić razem z nim.
- Sometimes love is not enough

And the road gets tough
I don't know why
Keep making me laugh, let's go get high
The road is long, we carry on
Try to have fun in the meantime... - przestałam nucić w tym momencie. Podniosłam głowę i spojrzałam na Bartka. Uśmiechał się do mnie, patrząc na mnie swoimi do bólu błękitnymi oczami. Odwzajemniłam jego uśmiech. - Dziękuję, od razu mi lepiej. - pocałowałam go w policzek i znowu wtuliłam się w jego tors, przy dźwiękach Lany siedzieliśmy na kanapie. Nie wiem jak on to zrobił, ale sprawił, że trochę mi ulżyło. Myśli przestały wirować a serce w końcu przestało bić w szaleńczym tempie. Przestałam płakać i szybko zasnęłam w ramionach Bartka. 
Obudziłam się słysząc dzwonek do drzwi. Bartek wstał, delikatnie kładąc mnie na poduszki.
- Kurek? A ty co tutaj robisz? - usłyszałam głos Michała. Mój spokój zniknął jak ręką odjął, a moje serce znów ruszyło dzikim pędem. Powstrzymywałam napływające do moich oczu łzy.
- Jestem. - odpowiedział chłodno Bartek. - Maja śpi i na pewno nie ma ochoty ciebie widzieć.
- Bartek, błagam cię nie dobijaj mnie. Nie wierz w nic co Maja mówi, bo ona nie zna prawdy.
- Tak, na pewno wymyśliła sobie to, że zdradzałeś ją z swoją byłą. Jesteś idiotą, Kubiak.
- Daga kłamie! - wybuchnął nagle. - Ona kłamie we wszystkim, co mówi, zrozumcie to!
- Czemu miałaby to robić?
- Nie wiem czemu, ale to robi! Ja nigdy w życiu nie zdradziłem i nie zdradzę Maji, ja ją kocham, rozumiesz?! - Michał krzyczał, a ja skuliłam się na kanapie i zakryłam głowę poduszką.
- Zamknij się. Nie rozumiem, dlaczego zachciało ci się ranić swoich najbliższych, najpierw zdradzasz Maję a później robisz coś Zibiemu. - po głosie Bartka można było poznać, że on też po woli traci cierpliwość.
- Zibi to też sprawka Dagi! Ona chce mi zrujnować życie. - ostatnie zdanie Kubiak wypowiedział niemal histerycznie.
- Skoro tak, to spróbuj to udowodnić, bo jakoś nikomu nie spieszy się, żeby ci uwierzyć. Na razie, Michał. - usłyszałam trzask drzwi i po chwili Bartek wszedł do salonu. Nie ruszyłam się w ogóle, chciałam, żeby Bartek myślał, że śpię i zostawił mnie w spokoju. Poczułam jak bierze mnie na ręce i zanosi do mojego pokoju. Położył mnie na łóżku i przykrył kołdrą.
- Co za dupek z tego Kubiaka. - odezwał się cicho i wyszedł. Włożyłam słuchawki do uszu i przy dźwiękach mojej ukochanej Lany płakałam cicho w poduszkę.


~ * ~


Szczerze, kiedy zobaczyłem Kurka u Maji zacząłem panikować. Co on u niej robił?  Zagryzając wargi nerwowo chodziłem w tą i z powrotem po pokoju, próbując wymyślić jakiś sposób na skontaktowanie się z Dagmarą. Dzwoniłem chyba milion razy, ale za każdym razem odrzucała połączenie. Nie miałem zielonego pojęcia, gdzie teraz mieszka. Zupełnie nie rozumiałem dlaczego ta kobieta rujnuje mi życie. Najpierw wmówiła Maji, że ją z nią zdradzam, a później Bartman przyniósł mi gazetę, w której był artykuł o nim. Były w nim głównie informacje, które Zibi ukrywał przed całym światem i mówił o nich tylko mi, więc był przekonany, że to ja powiedziałem o tym wszystkim prasie. Byłem bezsilny. Najchętniej poszedłbym do klubu i upił się jak świnia, ale nie mogłem tego wszystkiego tak zostawić. Musiałem walczyć o Maję. Wyciągnąłem komórkę i znów próbowałem połączyć się z moją byłą żoną. O mało nie wypuściłem telefonu z rąk, kiedy za dziesiątym razem usłyszałem jej głos w słuchawce.
- No cześć Misiu. - odezwała się słodko.
- Wyjaśnisz mi, o co ci chodzi? Czemu mi to robisz? - powiedziałem przez zaciśnięte zęby.
- Ale o co ci chodzi? - spytała beztrosko.
- Dobrze wiesz o co mi chodzi! - warknąłem. - Gadaj mi, gdzie jesteś. Musimy po rozmawiać. Natychmiast.
- Jasne, że porozmawiamy, ale jeszcze nie teraz. Cierpisz za swoje własne błędy, kochany. - powiedziała i rozłączyła się. Zacisnąłem mocno pięści i zęby, żeby nie wybuchnąć. Miałem ochotę ją zabić, mimo wszystko. Ubrałem buty i wyszedłem z mieszkania. Musiałem ją znaleźć jak najszybciej. Nie pozwolę, żeby jakaś psychopatka rujnowała moje życie i odbierała mi dziewczynę i najlepszego przyjaciela. Wybrałem numer Darii, odebrała po czterech sygnałach.
- A ty czego chcesz? - spytała, wyraźnie wkurzona moim telefonem.
- Daria, błagam cię, musisz mi pomóc. Spotkamy się? Wszystko ci wytłumaczę, tylko błagam, daj mi szansę! - powiedziałem z nadzieją. Przez kilka chwil panowała cisza, po czym Daria westchnęła.
- Dobra, Kubiak. W tej kawiarni koło hali, jutro po waszym treningu.
- Dzięki, do zobaczenia.
- Na razie. - rozłączyła się. Miałem nadzieję, że kiedy jej wszystko wytłumaczę, ona mi uwierzy i pomoże odzyskać Maję i Zbycha. Znów wybrałem numer, tym razem do Winiarskiego.
- Cześć Michał. Co powiesz na to, żeby się dzisiaj trochę zabawić?
- Stary, odbiło ci? Jutro mamy trening, Andrea nas zabije jak przyjdziemy skacowani.
- Trening mamy po południu, a nie będziemy za bardzo szaleć. Nalegam. - powiedziałem.
- Uh, no dobra, zbieram ekipę i jeszcze dam ci znać, na razie. - rozłączył się. Czy mówiłem niedawno, że nie mogę pić, bo muszę walczyć o Maję? Nie, chyba nie... Wsiadłem do samochodu i ruszyłem w stronę mieszkania Winiarskiego.


*  *  *

Macie ten 8 rozdział. Nie zbyt mi się podoba (znów), ale pisałam go z gorączką i ogromnym bólem głowy, uszu i gardła. Dopadło mnie zapalenie uszu i po prostu nie wyrabiałam, więc za wszystko, co nie klei się w tym rozdziale zwalam właśnie na to.
Wiecie, że myślę już nad drugim blogiem? Mam pomysł, ale na razie zapisuję sobie to wszystko w Wordzie. Nie chcę zaczynać drugiego mając jeszcze na karku tego, bo i tak się nie wyrabiam na czas z rozdziałami.
 Piszcie jak wam się podoba, wszelka krytyka też mile widziana! Piszcie co wam się nie podoba, co ewentualnie chcielibyście zmienić :)
UWAGA! NOWY NUMER GG : 
45770764
JEŻELI CHCECIE BYĆ INFORMOWANI O NOWYCH ROZDZIAŁACH NA GG, TO PISZCIE TAM. CHĘTNIE TEŻ BĘDĘ TAM PRZYJMOWAĆ RÓŻNE UWAGI NA TEMAT BLOGA I OPOWIADANIE, A TAKŻĘ PO PROSTU POGADAM :)