niedziela, 12 maja 2013

Epilog

"Jedyne, co tak naprawdę powinien
pozostawić za sobą człowiek to
ciepły odcisk swej ręki w dłoni drugiego człowieka.
Bo to przecież od ludzi, 
podobnie jak od gwiazd, zależy,
co zostawią na tej ziemi."

   
         W życiu każdego człowieka są wzloty i upadki. Chwile szczęścia i nieszczęścia. Są okresy bólu i bezsilności, ale też okresy wielkiej radości i nieprzerwanych sukcesów. Potrafimy kochać, nienawidzić, zawodzić, ufać, budować, niszczyć. Upadamy, tracimy wszelkie nadzieję, ale w większości przypadków w końcu znajdujemy siłę, by wstać. Otrzepujemy się z pyłu i znów to samo: wzloty i upadki, szczęście i nieszczęście, ból i radość, kochanie, budowanie, niszczenie. Nieprzerwany krąg zdarzeń.
Bo jesteśmy tylko ludźmi. Albo aż ludźmi.

        Wchodzę do mieszkania i nie ściągając szpilek z stóp kieruję się do salonu, gdzie padam na kanapę kompletnie zmęczona. Nawet nie podnoszę głowy, która zwisa bezwładnie z kanapy, kiedy do pomieszczenia wchodzi Michał. Wpycha się pomiędzy oparcie a moje nogi.
- No po prostu nie mogę w to uwierzyć. - westchnął ze zrezygnowaniem.
- Uwierz mi ja też nie. Cały czas mam też wątpliwości czy to, co mówiła było prawdą.
- Myślę, że tak... - na te słowa podnoszę głowę i patrzę na niego, unosząc jedną brew. Widząc to wzrusza tylko ramionami.
- Myślisz, że po tym wszystkim tak nagle zrobiło się jej żal? - spytałam.
- Maja, ona z a b i ł a człowieka! Na pewno ma jakieś sumienie. - tym razem to ja wzruszyłam ramionami i znów opuściłam głowę. Ta sprawa sądowa, trwająca zaledwie dwie godziny kompletnie mnie wykończyła. Momentami myślałam, że nie wytrzymam i albo zacznę krzyczeć albo wybiegnę z sali, ale jednak zaciskałam zęby i pięści i jakoś wytrzymałam te kryzysowe chwile. Dagmara została skazana na pięć lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata.
Czy byłam zadowolona z tego?
Nie. W moim mniemaniu powinna dostać dożywocie od ręki, ale mimo wszystko byłam wręcz szczęśliwa, że dostała jakąkolwiek karę. Gdy tylko weszła na salę przyznała się do potrącenia Darii i ucieczki z miejsca wypadku, ale przyrzekała, że nie zrobiła tego z premedytacją. Powiedziała, że była pod silnym wpływem alkoholu i nie wiedziała co robi. Miała osoby, które to potwierdziły, co mnie bardzo zdziwiło.
W ogóle cała ta sprawa sądowa mnie zadziwiała.
Zadziwiało mnie to, że dobrowolnie się przyznała. Zadziwiało mnie to, że przy wszystkich obecnych zaczęła gorliwie przepraszać mnie, Michała, Bartka i rodziców Darii. Zadziwiało mnie to, że się rozpłakała. Że zamiast tych swoich pięknych, drogich ciuchów miała ubraną wielką, szarą bluzę i leginsy, a włosy, zwykle pięknie ułożone, związane miała w niedbałego koka.
Nie ogarniałam już niczego, tak samo jak mój mózg i ciało. Poczułam jak Michał rozkłada się obok mnie i musiałam przytrzymać się ręką stolika, żeby nie spaść z kanapy. Znów podniosłam głowę i wdrapałam się na niego.
- Boże, chyba przytyłaś - jęknął, ale zaraz potem uśmiechnął się szeroko. Pokazałam mu tylko język i oparłam głowę na jego klatce piersiowej, obejmując ją mocno. Wsłuchiwałam się w spokojne bicie jego serca, a miarowo unosząca się klatka piersiowa jeszcze bardziej mnie uspokajała. - Mam pomysł. - zakomunikował.
- Żadnej imprezy dziś wieczorem. - odpowiedziałam szybko. Michał zaśmiał się wesoło i pokręcił głową.
- Puknij się w czółko, kochanie. Dzisiejszy wieczór chcę spędzić t y l k o z tobą! Dlatego j a robię pyszną kolację i wszystko przygotowuje, a ty bierzesz długą gorącą kąpiel i ładnie się ubierasz. Podkreślam długą, żebym się wyrobił - wyszczerzył się do mnie i pocałował w czoło. Byłam tak zaskoczona, że patrzyłam na niego z uniesionymi brwiami i lekko rozchylonymi ustami. Michał spytał, co mnie tak zdziwiło, a ja uśmiechnęłam się szeroko i odpowiedziałam, że nic i ten układ jak najbardziej mi pasuje. Wzięłam świeży ręcznik i ruszyłam do łazienki. Puściłam gorącą wodę i usiadłam na brzegu wanny, czekając aż napełni się do końca. Postanowiłam zaszaleć i wsypałam do wody chyba pół butelki kolorowej soli. Zanurzyłam się po samą szyję, wypuszczając powietrze z płuc. Było mi strasznie dobrze, dopóki nie usłyszałam potężnego huku, a zaraz potem brzdęk zbijającego się szkła. Automatycznie usiadłam, nasłuchując.
- Michał?! - krzyknęłam. Przez chwilę się nie odzywał, a gdy już chciałam wychodzić z wody usłyszałam jego krzyk:
- Nic mi nie jest!
Zaśmiałam się i znów zanurzyłam się w wodzie. Przez głowę przemknęła mi myśl Boże, jak ja go kocham!


~ *  ~

        Cholera. Nabiłem sobie ogromnego guza na czole i zbiłem ulubiony, ogromny kubek Mai. Mam nadzieję, że mi wybaczy. Kupię jej lepszy. Chcąc pochwalić się moimi nienagannymi zdolnościami kulinarnymi postanowiłem zrobić kolację dla nas dwojga i ten wieczór spędzić tylko z nią. Cudownie jest mieć tą świadomość, że teraz nie jesteśmy narażeni na głupotę mojej byłej ż o n y. 
M o j e j   b y ł e j   ż o n y.
Nie mieści mi się to w głowie. Kiedy zobaczyłem ją dziś na sali sądowej nie mogłem pojąć, jak to się stało. Kiedyś była inna. Zmieniła się tak nagle. 
- Panie sędzio, mogę powiedzieć kilka słów do Michała, Mai i Bartka? - kiedy to powiedziała, poczułem jak wielka gula rośnie mi w gardle. Już myślałem, że spojrzy na nas pogardliwie z tym swoim nikłym, szatańskim uśmieszkiem na twarzy i zacznie mówić, jak to jest zadowolona z tego wszystkiego, ale tak bardzo się pomyliłem. Kiedy spojrzała na mnie dziękowałem Bogu, że siedzę, bo byłem pewny, że od tego spojrzenia zetnie mnie z nóg. Jej spojrzenie było przepełnione takim bólem, że sam go poczułem. Widać było, jak się świecą i na pewno ostatkami sił powstrzymywała łzy. Dolna warga drgała jej niebezpiecznie, aż zrobiło mi się jej żal. Mimo wszystkich krzywd, które nam wyrządziła, zwyczajnie zrobiło mi się jej żal. I kiedy wbiła we mnie pełne bólu spojrzenie, a sędzia wyraził zgodę, zaczęła swój monolog. - Michał, przepraszam cię. Za wszystko, co ci zrobiłam. Za to, że cię zostawiłam. Miałam jeden istotny powód, ale teraz jest on już nie ważny. Przepraszam za to, że tak nękałam ciebie i Maję, nie wiem co mnie napadło, ale wariowałam, kiedy widziałam ciebie i ją, kiedy byliście tacy szczęśliwi. Byłeś tak blisko, a zarazem tak daleko. Miałam świadomość, że już nigdy nie będę mogła mieć ciebie na własność i wpadłam na taki głupi pomysł, że jeżeli ja nie mogę być szczęśliwa z tobą, to ona też nie. A teraz żałuję. Tak bardzo żałuję, że to wszystko robiłam. Popełniłam tyle straszliwych błędów przez tak krótki okres czasu. Maja, Bartek was też bardzo przepraszam. Nie byliście niczemu winni, szczególnie ty, Bartoszu. Przepraszam, że za... zabiłam waszą przyjaciółkę, ukochaną. Jedyne co mi teraz pozostało, to przysięgać na Boga, że nie zrobiłam tego specjalnie. Wtedy, tego wieczoru, uświadomiłam sobie wszystko, co do tej pory robiłam. Uświadomiłam sobie jakie to było głupie, bezmyślne. No i chciałam o tym zapomnieć, więc upiłam się i wsiadłam do tego samochodu. Nie wiedziałam co robię, nie wiedziałam nawet, że kogoś potrąciłam. Wiem, że nigdy mi tego nie wybaczycie. Ja też sobie nigdy tego nie wybaczę. Mam nadzieję, że sąd wyda mi rozsądną karę. Żebym dostała nauczkę, żebym zmądrzała. Ja... Ja po prostu przepraszam was wszystkich i mam nadzieję, że zgniję w więzieniu. - kiedy usiadłam ze spuszczoną głową, wyraźnie zobaczyłem jak jedna, jedyna, pojedyncza łza spływa po jej policzku i rozpryskuje się na blacie stołu. Moje serce zatrzymało się na chwilę, a mój mózg przestał zupełnie działać. 
Więc jednak nie jest taką zimną suką. Jednak ma jakieś sumienie. - pomyślałem. 
Chyba nie była zadowolona z swojego wyroku, a może tylko wydawało mi się, że gdy sędzia uderzył młotkiem o podkładkę przez jej twarz przebiegło niezadowolenie, zawiedzenie? 

~ BARTEK ~ 
8 lipca 2012, Sofia

         Najcudowniejsze uczucie w życiu każdego sportowca? Stanąć na najwyższym stopniu podium w jednej z czołowych imprez świata? 
Dla mnie na pewno. Byłem z siebie i z moich kolegów tak dumny, że myślałem, że ta duma rozsadzi mnie od środka. Mimowolnie cały czas uśmiechałem się szeroko, a moje serce od początku finałowego meczu do teraz, ani razu nie biło normalnie. Cały czas bije szaleńczo, jakby zaraz miało wyskoczyć z mojej piersi. Nie zatrzymało się nawet wtedy, kiedy Clayton Stanley stanął w polu zagrywki, kiedy Polska miała piłkę meczową. Kiedy usłyszałem ostatni gwizdek w tym turnieju i głośny huk wszystkich wokoło, nie mogłem w to uwierzyć. Przez chwilę stałem z wytrzeszczonymi oczami, dysząc ciężko. W ogóle nie docierało do mnie to, że wygraliśmy. Że zdobyliśmy złoty medal. Dopiero, kiedy rzucił się na mnie Igła wrzeszcząc z radości,  ocknąłem się i spojrzałem na drugą połowę boiska. Gracze reprezentacji USA stali z różnymi wyrazami twarzy. I wtedy do mnie dotarło.
To się stało n a p r a w d ę. To nie jest s e n. 
Zrobiliśmy to. Dokonaliśmy tego. 
       Bartosz Kurek MVP Ligii Światowej 2012? 
Nie myślałem o tym wszystkim. W mojej głowie ciągle tylko brzmiały słowa To dla ciebie, Daria. Dokonałem tego, tak jak obiecałem. Mam nadzieję, że się cieszysz, że jesteś ze mnie dumna. 
Moje myśli krążyły tylko wokół tej dziewczyny. Wiecznie wesołej, optymistycznej, z błyskiem w oku i anielskim śmiechem. Dziewczyny, którą tak bardzo pokochałem. 

10 lipca 2012, Polska

            Pewnym krokiem wchodzę przez czarną bramę. Jak zawsze panuje tu idealna cisza, przerywana tylko lekkimi podmuchami wiatru i śpiewem ptaków. Po kilku minutach klękam przy bardzo zadbanym grobie pod wielką, zieloną brzozą. 
- Cześć, kochanie. - uśmiecham się lekko, przejeżdżając wzrokiem po złotych literkach, a następnie zatrzymując się na niewielkim zdjęciu z jej roześmianą twarzą. - Mam coś dla ciebie. 
Wyciągam z kieszeni złoty medal i kładę go na grobowej płycie. 
- Jest tylko i wyłącznie dla ciebie. Tak, jak obiecałem. Mam nadzieję, że oglądałaś nasz mecz. Ba, jestem pewny, że czułem tam twoją obecność. Dziękuję. Jestem ciekawy, co sądzisz o Dagmarze. Wiesz, co mówiła w sądzie? Z pewnością wiesz. Nie wiem, czy mam jej wierzyć... Zabrała mi ciebie, tego jej na pewno n i g d y nie wybaczę, chociażby nie wiem, jak bardzo się starała. Wiesz, tak kurewsko mi ciebie brakuje. 
I w tym momencie mogę przysiąc, że poczułem kogoś dłoń na policzku. Moje serce zabiło szybciej, ale nie przestraszyłem się. Wiedziałem, że straciłem ją tylko cieleśnie, ale duchowo ona cały czas jest przy mnie. Uśmiechnąłem się.
- Kocham cię. 

KONIEC

*  *  *

No cóż, stwierdzę tylko, że chyba nie ma jakiejś wielkiej rewolucji, jeżeli chodzi o ten epilog.

Ale mimo wszystko chciałabym Wam wszystkim i każdemu z osobna podziękować za to, 
że byliście ze mną do końca. Że zdołałam dociągnąć tą opowieść do końca, chociaż tyle razy wpadałam
w kompletny dołek i już nie wiedziałam, czy dam radę to pociągnąć dalej. 
Dziękuję, że komentowaliście, co mi bardzo pomagało. Ale dziękuję też tym,
którzy czytali, ale nie komentowali, bo wiem, że są tacy.
Dziękuję tym, którzy polecali mojego bloga innym. 
Dziękuję za wszystko.

Jestem pewna, że mimo wszystko cholernie będzie brakować mi tej opowieści. 
Chociaż już na początku zmieniałam narrację, chociaż mieszałam z akcją, 
chociaż nie wyrabiałam się z rozdziałami na czas, chociaż rzadko który rozdział mi się podobał. 
Jestem niezmiernie szczęśliwa, że zdołałam to napisać, jestem z siebie wręcz dumna. 

Dziękuję za ponad 46 tysięcy wyświetleń. 
Dziękuję za to, że mam :
42334 wyświetleń z Polski
282 wyświetleń z Stanów Zjednoczonych
168 wyświetleń z Niemiec. 
153 wyświetleń z Grecji.
59 wyświetleń z Wielkiej Brytanii.
42 wyświetlenia z Irlandii.
34 wyświetlenia z Rosji.
22 wyświetlenia z Francji.
12 wyświetleń z Kanady
11 wyświetleń z Białorusi. 

Jestem taka dumna, że tyle osób z tylu krajów czytało tego bloga, 
czytało te marne wypociny, wychodzące spod mojej klawiatury.
Nigdy nie lubiłam pożegnań. Nie lubię się żegnać...
Pozdrawiam i ściskam k a ż d e g o, kto przeczytał choć jedno słowo. 


A już teraz zapraszam was na I still believe, I still remember...
Opowiadanie o Mariuszu Wlazłym i niejakiej Adeli. 
Mam nadzieję, że wyjdzie lepsze niż to, że moje umiejętności
dzięki temu debiutowi się poprawiły :)

DZIĘKUJĘ!