" I może trochę pusto
i znowu jest to rano
i znów uwierzyć trudno, że marzenia się spełniają."
To jedno słowo uderzyło we mnie z ogromną siłą. W jednej chwili zabrakło mi powietrza, serce przystanęło na chwilę, a oczy zrobiły się wielkości pięciozłotówki. Usłyszałem jak Maja wciąga powietrze z głośnym świstem, chwile później poczułem jak jej uścisk się rozluźnia, a jej głowa bezwładnie pada na moje ramie.
- Maja, jasna cholera! Bartek biegnij po lekarza! - wziąłem jej twarz w dłonie. Bartek szybko zniknął w korytarzu. Nie minęła minuta, gdy podeszła do nas pielęgniarka z Bartkiem. Kazała mi zanieść Maję do zabiegowego, tak też zrobiłem. Położyłem ją delikatnie na kozetce.
- Niech się panowie nie martwią. Straciła tylko przytomność. Wkłujemy wenflon i podamy kroplówkę. - odezwała się pielęgniarka, wyciągając igłę i dezynfekując miejsce, w które chwilę potem ją wbiła. Trzymałem ją za ręke. Kątem oka spojrzałem na Bartka, który siedział na krzesełku opierając głowę na dłoniach. Byliśmy w koszmarnej sytuacji. Mogliśmy od razu pójść na policję, wtedy na pewno nie doszło by do tego wypadku.
Kurwa, to wszystko przeze mnie.
Dlaczego byłem taki ślepy? Dlaczego uwierzyłem jej, że z tym skończyła? Dlaczego, do kurwy nędzy, pozwoliłem na to, żeby niszczyła moje życie i życie moich przyjaciół?!
Teraz wszyscy cierpią. Przeze mnie. Ja sam cierpię przez swoją głupotę.
Poczułem, jak ktoś delikatnie ściska moją dłoń, więc od razu spojrzałem na Maję, która powoli otwierała oczy. W końcu spojrzała mi prosto w oczy.
"Oczy są zwierciadłem duszy"
W jej pięknych, zielonych oczach było tyle bólu, tyle smutku. Po chwili pojawiły się w nich lśniące łzy. Pocałowałem ją w dłoń, a później w czoło.
- Będzie dobrze, prawda Misiek? - wyszeptała. Ścisnąłem jej dłoń i przełknąłem ślinę. Czułem, że mam w gardle wielką gulę. Poczucie, że Maja i Bartek cierpią przeze mnie, że Daria walczy o życie przeze mnie, było okropne. Wręcz nie do zniesienia. Bez słowa pokiwałem głową.
Siedzieliśmy tak okrągłą godzinę. Bartek ani razu nie zmienił pozy, a ja ciągle trzymałem śpiącą Maję za ręke. Gdy Maja się obudziła, kroplówki nie było, a ona gorliwie przekonywała pielęgniarki, że już czuje się dobrze. W końcu pozwoliły nam wyjść z zabiegowego. Daria od razu skierowała się do pokoju lekarskiego. Spytała, czy mogą odwiedzić Darię. I znów zaczęła gorliwie prosić doktora o pozwolenie. W końcu on także uległ i zaprowadził całą naszą trójkę do sali, w której leżała dziewczyna.
- Boże, Daria... - wyszeptała. I znowu poczułem to ukłucie w sercu.
Wszystko przeze mnie, wszystko przeze mnie.
WSZYSTKO KURWA PRZEZE MNIE!
- Niech się panowie nie martwią. Straciła tylko przytomność. Wkłujemy wenflon i podamy kroplówkę. - odezwała się pielęgniarka, wyciągając igłę i dezynfekując miejsce, w które chwilę potem ją wbiła. Trzymałem ją za ręke. Kątem oka spojrzałem na Bartka, który siedział na krzesełku opierając głowę na dłoniach. Byliśmy w koszmarnej sytuacji. Mogliśmy od razu pójść na policję, wtedy na pewno nie doszło by do tego wypadku.
Kurwa, to wszystko przeze mnie.
Dlaczego byłem taki ślepy? Dlaczego uwierzyłem jej, że z tym skończyła? Dlaczego, do kurwy nędzy, pozwoliłem na to, żeby niszczyła moje życie i życie moich przyjaciół?!
Teraz wszyscy cierpią. Przeze mnie. Ja sam cierpię przez swoją głupotę.
Poczułem, jak ktoś delikatnie ściska moją dłoń, więc od razu spojrzałem na Maję, która powoli otwierała oczy. W końcu spojrzała mi prosto w oczy.
"Oczy są zwierciadłem duszy"
W jej pięknych, zielonych oczach było tyle bólu, tyle smutku. Po chwili pojawiły się w nich lśniące łzy. Pocałowałem ją w dłoń, a później w czoło.
- Będzie dobrze, prawda Misiek? - wyszeptała. Ścisnąłem jej dłoń i przełknąłem ślinę. Czułem, że mam w gardle wielką gulę. Poczucie, że Maja i Bartek cierpią przeze mnie, że Daria walczy o życie przeze mnie, było okropne. Wręcz nie do zniesienia. Bez słowa pokiwałem głową.
Siedzieliśmy tak okrągłą godzinę. Bartek ani razu nie zmienił pozy, a ja ciągle trzymałem śpiącą Maję za ręke. Gdy Maja się obudziła, kroplówki nie było, a ona gorliwie przekonywała pielęgniarki, że już czuje się dobrze. W końcu pozwoliły nam wyjść z zabiegowego. Daria od razu skierowała się do pokoju lekarskiego. Spytała, czy mogą odwiedzić Darię. I znów zaczęła gorliwie prosić doktora o pozwolenie. W końcu on także uległ i zaprowadził całą naszą trójkę do sali, w której leżała dziewczyna.
- Boże, Daria... - wyszeptała. I znowu poczułem to ukłucie w sercu.
Wszystko przeze mnie, wszystko przeze mnie.
WSZYSTKO KURWA PRZEZE MNIE!
~ * ~
Spojrzałam na łóżko, na którym leżała moja przyjaciółka. Serce mi stanęło, kiedy zbaczyłam te wszystko rurki i aparaty. Wyglądała tak bezbronnie. Dorknęłam delikatnie jej ręki, jakby bojąc się, że dziewczyna zaraz się rozsypie. To był najgorszy widok w moim życiu. Do oczu znów napłynęły mi łzy, które po chwili jedna po drugiej zaczęły spływać po moich policzkach.
Niewyobrażalny ból, smutek i rozpacz.
Przez następne kilka godzin wciąż siedzieliśmy w trójkę przy łóżku Darii, błagając rozpaczliwie, żeby w końcu się obudziła. Lekarz i pielęgniarki chyba się nad nami zlitowali, bo przestali nas wciąż wyganiać. Siedzieliśmy cicho, czekając.
To czekanie było straszne. Najgorsze. Mieliśmy tą świadomość, że z sekundy na sekundę jej stan się pogarsza, że jeżeli nie wybudzi się z szpiączki będzie jeszcze gorzej.Czułam, że z każdą godziną tracę nadzieję.
A przecież nie mogłam jej tracić! Muszę mieć nadzieję, muszę wierzyć! Ona zawsze kazała mi mieć nadzieję. Ona zawsze zapalała we mnie tą iskierkę.
Boże, co ja bez niej zrobię? Błagam cię, nie odbieraj mi jej! Nie zabieraj mi jedynej osoby, która rozumie mnie w stu procentach, która zawsze znosi moje humory, która zawsze mi pomoże, kiedy tego potrzebuję i która zawsze opierdoli, kiedy będę na to zasługiwała. Nie odbieraj mi jednej z najważniejszych osób w moim życiu!
Siedziałam cały czas wtulona w Michała, wpatrując się w Darię. Cała nasza trójka wpatrywała się w nią. Bartek wyglądał tragicznie, ale za nic w świecie nie chciał jechać do domu, wykąpać się i przespać chociażby kilka godzin. Michał namawiał mnie na to tak gorliwie, aż w końcu się zgodziłam.
- Ale nie więcej niż dwie godziny, ja z nią muszę być. - powiedziałam, wstając. Michał pokiwał glową, całując w czoło. - Bartek, jak przyjadę zmienimy się i ty pójdziesz do domu, naprawdę. - powiedziałam, przytulając Bartka, który siedział z pustym wzrokiem. Nie zareagował w ogóle na moje słowa. Westchnęłam, podeszłam do łóżka Darii i pocałowałam ją w czoło. - Trzymaj się, kochanie. Wierzę w ciebie.
Drogę do domu przebyliśmy w ciszy. Każdy zajął się swoimi myślami, które kłębiły się w naszych głowach i nie chciały odejść. Czułam się strasznie. Jakby ktoś wypruł ze mnie wszelkie emocje, czułam się pusta, ociążała.
To było straszne.
Weszliśmy do mojego mieszkania. Pustego, szarego. Michał od razu wszedł do łazienki i puścił wodę do wanny.
- Pójdziesz pierwsza, a ja przygotuję kanapki i łóżko, dobrze? - przytulił mnie. Bardzo mnie wspierał, za co byłam mu niezmiernie wdzięczna. Był moim aniołem. Pokiwałam tylko głową i weszłam do łazienki. Położyłam się w wannie pełenj ciepłej wody i beznamiętnie wpatrywałam się w biały sufit oraz błękitne ściany pomieszczenia. Kiedy po półgodzinie woda zrobiła się zimna, wyszłam z wanny i owinęłam się szlafrokiem. Michał siedział w salonie, jedząc kanapki i pijąc ciepłą herbatę. Usiadłam obok niego i wzięłam w ręce gorący kubek. Oparłam się o Michała i podkuliłam nogi. Gdzieś w tle słychać było ciche dźwięki Lany Del Rey. Przyknęłam oczy, opierając głowę o ramię Miśka.
- Boję się. - wyszeptałam. Michał objął mnie ramieniem i jeszcze mocniej przybliżył do siebie.
- Będzie dobrze. Prziecież wiesz, że Daria to silna dziewczyna, wyjdzie z tego. - spróbował uśmiechnąć się pocieszająco, co niezbyt dobrze mu wyszło.
- Pójdę się położyć na trochę. - powiedziałam. Wzięłam ze stołu komórkę i ustawiłam budzik, który miał obudzić mnie za półtorej godziny. Położyłam się w pościelonym łóżku, ale za cholerę nie mogłam zasnąć. Gdy tylko zamykałam oczy, widziałam moją przyjaciółkę podłączoną do najróżniejszych aparatów.
To czekanie było straszne. Najgorsze. Mieliśmy tą świadomość, że z sekundy na sekundę jej stan się pogarsza, że jeżeli nie wybudzi się z szpiączki będzie jeszcze gorzej.Czułam, że z każdą godziną tracę nadzieję.
A przecież nie mogłam jej tracić! Muszę mieć nadzieję, muszę wierzyć! Ona zawsze kazała mi mieć nadzieję. Ona zawsze zapalała we mnie tą iskierkę.
Boże, co ja bez niej zrobię? Błagam cię, nie odbieraj mi jej! Nie zabieraj mi jedynej osoby, która rozumie mnie w stu procentach, która zawsze znosi moje humory, która zawsze mi pomoże, kiedy tego potrzebuję i która zawsze opierdoli, kiedy będę na to zasługiwała. Nie odbieraj mi jednej z najważniejszych osób w moim życiu!
Siedziałam cały czas wtulona w Michała, wpatrując się w Darię. Cała nasza trójka wpatrywała się w nią. Bartek wyglądał tragicznie, ale za nic w świecie nie chciał jechać do domu, wykąpać się i przespać chociażby kilka godzin. Michał namawiał mnie na to tak gorliwie, aż w końcu się zgodziłam.
- Ale nie więcej niż dwie godziny, ja z nią muszę być. - powiedziałam, wstając. Michał pokiwał glową, całując w czoło. - Bartek, jak przyjadę zmienimy się i ty pójdziesz do domu, naprawdę. - powiedziałam, przytulając Bartka, który siedział z pustym wzrokiem. Nie zareagował w ogóle na moje słowa. Westchnęłam, podeszłam do łóżka Darii i pocałowałam ją w czoło. - Trzymaj się, kochanie. Wierzę w ciebie.
Drogę do domu przebyliśmy w ciszy. Każdy zajął się swoimi myślami, które kłębiły się w naszych głowach i nie chciały odejść. Czułam się strasznie. Jakby ktoś wypruł ze mnie wszelkie emocje, czułam się pusta, ociążała.
To było straszne.
Weszliśmy do mojego mieszkania. Pustego, szarego. Michał od razu wszedł do łazienki i puścił wodę do wanny.
- Pójdziesz pierwsza, a ja przygotuję kanapki i łóżko, dobrze? - przytulił mnie. Bardzo mnie wspierał, za co byłam mu niezmiernie wdzięczna. Był moim aniołem. Pokiwałam tylko głową i weszłam do łazienki. Położyłam się w wannie pełenj ciepłej wody i beznamiętnie wpatrywałam się w biały sufit oraz błękitne ściany pomieszczenia. Kiedy po półgodzinie woda zrobiła się zimna, wyszłam z wanny i owinęłam się szlafrokiem. Michał siedział w salonie, jedząc kanapki i pijąc ciepłą herbatę. Usiadłam obok niego i wzięłam w ręce gorący kubek. Oparłam się o Michała i podkuliłam nogi. Gdzieś w tle słychać było ciche dźwięki Lany Del Rey. Przyknęłam oczy, opierając głowę o ramię Miśka.
- Boję się. - wyszeptałam. Michał objął mnie ramieniem i jeszcze mocniej przybliżył do siebie.
- Będzie dobrze. Prziecież wiesz, że Daria to silna dziewczyna, wyjdzie z tego. - spróbował uśmiechnąć się pocieszająco, co niezbyt dobrze mu wyszło.
- Pójdę się położyć na trochę. - powiedziałam. Wzięłam ze stołu komórkę i ustawiłam budzik, który miał obudzić mnie za półtorej godziny. Położyłam się w pościelonym łóżku, ale za cholerę nie mogłam zasnąć. Gdy tylko zamykałam oczy, widziałam moją przyjaciółkę podłączoną do najróżniejszych aparatów.
~ BARTEK ~
Siedzę w białej, chłodnej sali szpitalnej, wpatrując się w kobietę, którą kocham, a która walczy o życie. A ja nie mogę nic zrobić, zupełnie nic. Mogę tylko siedzieć z założonymi rękami i modlić się do Boga. Ale czy to coś da?
Nie sądzę.
Nie sądzę.
Miałem oczy szeroko otwarte, bo gdy tylko je zamknąłem widziałem moemnt wypadku. Widziałem twarz Dagamry, która uciekła tak po prostu zostawiając potrąconą Darię na chodniku. Z całego serca nie nawidził tej kobiety. Nie mieściło mu się w głowie, jak można być aż tak okrutnym. Ona musiała nie mieć serca, żeby robić takie rzeczy. Najpierw prześladowała Michała i Maję, doprowadziła do rozpadu ich związku, a teraz potrąciła Darię. To było za okrutne, żeby jego zmęczony i przepełniony bólem mózg mógł to pojąć.
Przysunął sobie krzesło bliżej jej łóżka i chwycił ją za rękę.
- Daria, błagam cię, obudź się. Obudź się, my tu czekamy na ciebie. Jesteś silna, musisz się obudzić, musisz wyjść z tego. Obiecuję, że będę z tobą, będę ci pomagał z całych sił, zawsze będę cię kochał, tylko proszę obudź się... - wyszeptałem, czując, że oczy znów zaczynają nieprzyjemnie piec. - Kocham cię, Daria.
Oparłem głowę o jej ręke, a po chwili usłyszałem, że któryś z aparatów zaczyna pikać coraz szybciej. Moje serce gwałtownie przyspieszyło. Podniosłem głowę i spojrzałem na dziewczynę. Po kilku sekundach dotarło do mnie co to wszystko oznacza. Wstałem tak gwałtownie, że krzesło na którym siedziałem przewróciło się z trzaskiem.
- Daria! Daria, błagam cię, Daria! Nie rób mi tego, proszę cię! - zacząłem błagać rozpaczliwie. - Daria!
Upierdliwe pikanie przeobraziło się w przeciągły dźwięk. Nie wytrzymałem i poczułem zimne łzy, spływające po moich policzkach. Uklęknąłem przy jej łóżku i znów przyłożyłem czoło do jej ręki.
- Daria... - wyszeptałem, czując ogrmoną pustkę wypełniającą moje wnętrze. Nie kontrolowałem łez kapiących na podłogę, na rękę Darii. Nie kontrolowałem niczego, straciłem kontrolę nad wszystkim.
Po chwili do sali wszedł lekarz z pielęgniarką.
- Zgon nastąpił dwudziestego drugiego czerwca dwa tysiące dwunastego roku, o godzinie dwudziestej drugiej piętnaście. - powiedział doktor. - Zostawimy pana na razie samego, składamy serdeczne kondolencje. - wyszedł wraz z pielęgniarką. Nie poruszyłem się nawet o milimetr. Ciężko mi się oddychało, jakbym miał w płucach piasek, a w gardle wielką gulę. Po chwili wstałem i pocałowałem nieruchome, sine usta Darii.
- Zabiję tą sukę. Obiecuję ci, zgnije w więzieniu. - powiedziałem, po czym znów pocałowałem ją w usta, później w czoło. - ZABIJĘ CIĘ, SZMATO! - wybuchnąłem, z całej siły waląc pięścią w stolik stojący obok łóżka.
* * *
Oddaję w wasze ręce rozdział piętnasty.