czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział 14

"Ból fizyczny ma w sobie to dobrego, że jeśli przekroczy pewną granicę, zabija.
Ból psychiczny, kiedy boli nas serce, zabija nas codziennie od nowa, jednak ciągle żyjemy"

Otworzyłam drzwi do mieszkania i stanęłam na progu, nasłuchując. Było dziwnie podejrzanie, bo kiedy wychodziłam był tu chaos, krzyki i śmiechy, a teraz cisza jak makiem zasiał. Ściągnęłam buty, zaniosłam zakupy do kuchni i weszłam do salonu. Uśmiechnęłam się na widok, który tam zastałam. Kurek, Kubiak i młody Winiarski leżeli rozwaleni na kanapie, śpiąc w najlepsze. Spojrzałam na zegarek. Była dopiero dwudziesta pierwsza. Oliwier tak ich wymęczył, że padli. Wysłali mnie na zakupy, bo nagle zachciało im się strasznie jeść, a mieli ochotę na coś oryginalnego, a nie kanapki. No i po co ja się taszczyłam do tego sklepu? Pokręciłam głową i poszłam do kuchni. Należało mi się coś dobrego po tym samotnym spacerze. Po długim zastanawianiu się stwierdziłam, że wystarczy mi jajecznica. Zaczęłam przyrządzać kolację, podśpiewując cicho. Właśnie miałam zamiar wbić jajko na patelnie, kiedy poczułam jak ktoś łapie mnie za biodra. Jak to zwykle bywa w ostatniej chwili powstrzymałam krzyk, wydając tylko stłumiony jęk, a jajko wypadło mi z rąk i rozbiło się na podłodze. Odwróciłam się i zobaczyłam chichotającego Michała. Spojrzałam na niego z mordem w oczach. - KUBIAK! - powiedziałam głośnym szeptem, nie chcąc obudzić małego Winiarskiego i Bartka. Michał tylko pocałował w usta i przytulił mnie.- Uwielbiam to robić. - wyszeptał w mój obojczyk. Czułam jak się uśmiecha, więc mimowolnie na mojej twarzy także pojawił się uśmiech. 
- Bardzo śmieszne, ale ty sprzątasz to jajko. - zaśmiałam się. Pokiwał tylko głową, cały czas mnie przytulając. Oparłam głowę o jego głowę. Było mi niewyobrażalnie dobrze w tej chwili. Staliśmy tak w ciszy, rozkoszując się swoją bliskością, kiedy nagle do kuchni wszedł Oliwier. Miał trochę nieprzytomny wzrok i rozczochrane włosy. 
- Maja, jestem głooodny. - powiedział, ziewając. 
- Oczywiście, Oliwierku, już robię kolację. Na co masz ochotę? 
- Na naleśniki. - odpowiedział z uśmiechem. Michał podniósł głowę i uśmiechnął się szeroko. 
- Też mam ochotę na naleśniki! - pisnął, jak małe dziecko. Oliwier wybuchnął śmiechem, a ja wywróciłam oczami. 
- Czyli rozumiem, że to ma być wersja maxi? Jak jeszcze się Kurek obudzi, to ja do jutra nie wyjdę z tej kuchni, tylko będę smażyć naleśniki. - zaśmiałam się. 
- Nie martw się, kochanie, ja zjem tylko jakieś dwadzieścia. - Kubiak wyszczerzył się do mnie. 
- A ja piętnaście, o! - wykrzyknął Oliwier zrywając się z krzesła. 
- Aż piętnaście? - zrobiłam wielkie oczy. - Widzę, że apetyt odziedziczony po tatusiu. - poczochrałam włosy Winiarskiego. - No to żeby było szybciej, to może mi pomożesz, co ty na to? 
- Jasne! Ja często pomagam mamie gotować. - powiedział, dumnie wypinając pierś. 
- No, no, no! To dobry synek z ciebie, Oliwierku. To pokaż co potrafisz. 
Oliwier przetarł jeszcze raz zaspane oczy, podwinął rękawy, przysunął sobie krzesło do blatu, po czym wszedł na nie i spojrzał na mnie z wielkim uśmiechem. Odwzajemniłam uśmiech i wzięliśmy się za robienie naleśników.


Leżałam rozwalona na kanpie w pokoju, opierając się o Miśka i z głową Kurka na moich nogach. Bartek na nieszczęście obudził się w czasie smażenia naleśników przez co wyprodukowałam ich dzisiaj chyba z pięćdziesiąt. Było dużo zabawy, ale po trzydziestu już mi się nie chciało i stwierdziłam, że mam dość tego dania na najbliższy miesiąc. Później położyłam Oliwierka spać i rozsiadłam się z chłopakami przed telewizorem. Bartek znów usnął jakieś pół godziny po tym, jak zaczął się film. 
Oglądaliśmy z Michałem w ciszy, kiedy rozdzwoniła się moja komórka. Szybkim ruchem odebrałam nie chcąc obudzić Bartka ani tym bardziej Oliwiera. 
- Słucham? 
- Cześć. I jak tam? Dajecie sobie radę? - usłyszałam w słuchawce głos Winiara.
- Jasne, że tak. Oliwier zjadł kolację i właśnie śpi. A jak idzie tobie? 
- Świetnie! - odpowiedział uradowany. - Dobra, chciałem tylko sprawdzić, jak sobie radzicie. Kończę, przyjadę po Oliwiera jutro przed popołudniowym treningiem, okej? 
- Jasne, miłej zabawy. - zaśmiałam się i rozłączyłam. 
Nawet nie zauważyłam, kiedy oczy same zaczęły mi się zamykać i usnęłam w ramionach Michała, śniąc o wspólnych wakacjach. 

- Dzień dobry! - do moich uszu dobiegł głośny krzyk. Przestraszona, szybko zerwałam się z miejsca, co sprawiło, że Bartek spadł z kanapy. Zobaczyłam przed sobą szczerzącego się szeroko Oliwierka. Odetchnęłam z ulgą i przetarłam zaspane oczy. Spanie w takich warunkach absolutnie mi nie sprzyjało, ponieważ czułam jak wszystkie mięśnie i kości mnie bolą. W sumie, chyba nie tylko mnie, bo po chwili usłyszałam jęk Bartka, kiedy próbował podnieść się z podłogi. 
- Booooooże, umieram! - jęknął znów, rezygnując z wstawania i położył się na plecach. 
- Już sobie wyobrażam nasz dzisiejszy trening. - jęknął również Michał, przeciągając się. 
- Ale narzekacie! - wykrzyknął Oliwier. - Jestem głodny, Majuś. 
Spojrzałam na niego zdziwiona. Pierwszy raz słyszałam, żeby ktoś tak zdrobnił moje imię. Uśmiechnęłam się szeroko do chłopca. 
- Już się robi, ale dasz mi najpierw doprowadzić się do jako takiego porządku? - spytałam, a mały pokiwał głową i usiadł obok Michała. Poszłam do pokoju, wzięłam ubrania i ruszyłam do łazienki. Codzienna toaleta i byłam w miarę ogarnięta. 
- No to na co masz ochotę? - spytałam, wchodząc do salonu. Bartek cały czas leżał na podłodze, a Michał i Oliwier siedzieli na kanapie, wpatrując się w telewizor. 
- Wystarczą kanapki. - mruknął mały. Bez słowa poszłam do kuchni, nastawiłam wodę i zabrałam się za robienie kanapek. Chwilę później już kładłam na stolik talerz i cztery kubki. Bartek w końcu podniósł się z podłogi i teraz w czwórkę siedziliśmy na kanapie, zajadając się kanapkami.
I znów było mi niezmiernie dobrze. Cieszyłam się w duchu, że Daga wreszcie dała nam spokój, że znów jesteśmy wolni i możemy być spokojni. Na początku jakoś nie byłam przekonana do tej jej nagłej odmiany. Ale z czasem, kiedy w ogóle się nie pojawiała zaczynało docierać do mnie, że w końcu nas zostawiła. Mimo wszystko uwielbiałam takie dni, kiedy po prostu siedzieliśmy razem i rozmawialiśmy. O niczym innym nie marzyłam. 

Jakieś pół godziny po tym, jak Michał odebrał Oliwiera do mieszkania dosłownie wleciał Bartek, a za nim wczłapał się Michał. Spojrzałam na niego pytająco. Bartek wyglądał, jakby się czegoś naćpał i miał za dużo energii. Michał wzruszył tylko ramionami i przywitał mnie pocałunkiem. 
- Po treningu zadzwonił do kogoś, po czym przebrał się z prędkością światła. - uśmiechnął się. - Podejrzewam, że kogoś sobie znalazł. - szepnął mi do ucha i wybuchnął śmiechem. Zawtórowałam mu i znów spojrzałam na Kurka, który miotał się po całym mieszkaniu, aż w końcu zamknął się w łazience. Coś zaświtało mi w głowie, ale postanowiłam, że poczekam, aż Bartek sam coś powie. Po kilkudziesięciu minutach wyszedł, wystrojony i odświeżony. Spojrzałam na niego wyczekująco, ale on tylko uśmiechnął się do mnie i powiedział, że wychodzi, ale nie wie, kiedy wróci. Pokiwałam tylko głową, uśmiechając się szeroko. Miałam wielką nadzieję, że moje przypuszczenia okażą się prawdziwe. 
- Michaaaał, masz ochotę na spacer? - spytałam, wchodząc do kuchni, gdzie Kubiak siedział z kabanosem w ręku. Pokiwał ochoczo głową. - Wstąpimy jeszcze po drodze na małe zakupy, bo nie chce mi się w weekend chodzić do marketu. - Uśmiechnęłam się i wyszłam do swojego pokoju, żeby się przebrać. Ubrałam krótkie jeansowe spodenki i zwiewną miętową koszulkę, ubrałam buty i teraz tylko czekałam na Miśka. Wyszliśmy na oblane słońcem osiedle, na którym mieszkaliśmy. Dzieci biegały i jeździły rowerami korzystając z gorących wakacyjnych dni. 
- Wiesz co, Misiek? Myślę, że tą wybranką Bartka jest Daria... - odezwałam się, uśmiechając się lekko. Michał w zamyśleniu pokiwał głową. 
- To bardzo możliwe. Też zauważyłem, że ostatnio bardzo się do siebie zbliżyli. To cudownie. - zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam. Tak, to było cudowne. Mój przyjaciel i najlepsza przyjaciółka prawdopodobnie będą parą. Cieszyłam się, że Daria w końcu znalazła kogoś fajnego, bo dotychczas trafiała tylko na niemoralnych debili. 
- Wiesz, że niedługo wyjazd do Spały? Trzeba zacząć ostre przygotowania do Ligi Światowej. 
Uśmiechnęłam się szeroko na słowa Michała. 
- Jeżeli zacząłeś już ten temat, to muszę cię o czymś poinformować. - powiedziałam, cały czas uśmiechając się wesoło. 
- No? - Michał przyjrzał mi się badawczo. 
- Wygląda na to, że na czas Spały i w ogóle Ligi Światowej nie będziemy musieli się w ogóle rozstawać.
Misiek zmarszczył brwi. 

- Żartujesz? 
- No nie! Jadę z wami! - pisnęłam i rzuciłam mu się w ramiona. Cieszyłam się strasznie, że nie będę musiała rozstawać się z nim na tak długi czas. Kiedy prezes zaproponował mi wyjazd od razu się zgodziłam. 
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę! - Michał uścisnął mnie mocno. Nagle zadzwonił mój telefon. Spohrzałam na wyświetlacz, który oznajmiał mi, że dzwoni Bartek. Zdziwiłam się trochę, ale po chwili wcisnęłam zielony guzik. 
- Słucham? - odezwałam się, ale odpowiedziała mi cisza i jakieś szmery. - Halo? 
- Maja! - usłyszałam spanikowany głos Bartka. Serce automatycznie przyśpieszyło, słysząc ton jego głosu. Przełknęłam ślinę. 
- Co jest? - spytałam i poczułam, że głos mi zadrżał. 
- Maja... Daria... Szpital... Błagam przyjeżdżaj do szpitala! - moje serce, którw szaleńczego biegło, po prostu stanęło. Zabrakło mi tchu i musiałam zrobić się biała jak ściana, bo Michał spojrzał na mnie przestraszony. 
- Zaraz będę. - powiedziałam tylko i nic nie mówiąc ruszyłam biegiem w stronę parkingu, gdzie stał zaparkowany mój samochód. Michał stał przez chwilę sparaliżowany, ale po chwili zaczął biec za mną. 
- Maja! Maja, zaczekaj! - krzyczał, ale do mnie nic nie docierało. W głowie huczał mi tylko ten głos Bartka i te słowa. Obawiałam się najgorszego, ale miałam ogromną nadzieję, że tym razem to okaże się prawdą. Dopadłam samochodu i zaczęłam przeszukiwać torebkę w poszukiwaniu kluczyków. Jak na złość nie mogłam ich znaleźć w kompletnym chaosie, który panował w mojej torebce. Kiedy wyciągnęłam pożądany przedmiot szybko otworzyłam samochód i drżącymi rękami próbowałam trafić kluczykiem do dziurki. 
- Maja, wychodź. Ja poprowadzę, bo nas zabijesz. - powiedział twardo Michał. Szybko, nawet nie wychodząc z samochodu przeskoczyłam na miejsce pasażera, a Misiek odpalił samochód. - Gdzie jedziemy? 
- Szpital. - wyszeptałam tylko, czując, że głos mi się łamie. W tej chwili chciałabym mieć jakiś magiczny eliksir, który w kilku sekundach przetransportowałby mnie do szpitala. Michał z piskiem opon ruszył z parkingu. Sekundy dłużyły się niemiłosiernie, a w rzeczywistości dojechaliśmy do budynku bardzo szybko. Michał wysadził mnie przed wejściem, a sam pojechał poszukać miejsca do zaparkowania. Wleciałam na korytarz pełen pacjentów i od razu zauważyłam Bartka. Niewiele myśląc podbiegłam do niego. 
- Bartek! - krzyknęłam, przyciągając uwagę pacjentów. Podniósł głowę i wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że jednak zdarzyło się coś naprawdę strasznego. Bartek wyglądał okropnie, był strasznie przybity, a jego oczy nienaturalnie błyszczały, od razu zobaczyłam w nich łzy. - Tylko nie to... - wyszeptałam. 
- Operują ją - powiedział łamiącym się głosem. - Nie chcą mi nic powiedzieć, bo nie jestem nikim z rodziny, kurwa! - powiedział wściekły, ale jego twarz cały czas była wykrzywiona z bólu. Usiadł na krzesełku, oparł łokcie o nogi, a głowę na rękach, zaciskając palce na swoich włosach. Usiadłam obok niego i objęłam go ramieniem. Miałam wielką gulę w gardle i czułam, że oczy zaczynają mnie piec. Moja najlepsza przyjaciółka, moja siostra leżała właśnie na bloku operacyjnym. 
- Bartek, powiedz mi... - mój głos był nienaturalnie piskliwy. - Powiedz mi co się stało. 
Bartek już otwierał usta, żeby mi odpowiedzieć, kiedy drzwi z napisem "BLOK OPERACYJNY" wyszedł mężczyzna w białym fartuchu. Odruchowo wstałam w tym samym momencie, co Bartek. 
- Co z nią? Błagam, niech mi pan powie! - jęknął Kurek. Doktor spojrzał na niego, po cyzm przeniósł wzrok na mnie. 
- A pani jest kimś z rodziny? - spytał. Pokręciłam głową. 
- Ale ona nie ma tutaj żadnej rodziny, panie doktorze. - powiedziałam szybko. Doktor Lesiński, jak przeczytałam na identyfikatorze, zamyślił się na chwilę, po czym westchął. 
- No dobrze. Operacja powiodła się, ale pacjentka jest w krytycznym stanie. Teraz nie możemy zrobić nic innego, jak czekać na to, co przyniesie czas. Musimy być dobrej myśli. - posłał w naszym kierunku wymuszony uśmiech. Poczułam się jak w jakimś kretyńskim filmie. Zawsze tak mówili. "Musicie być dobrej myśli". Ale w czym to miało jej pomóc?! 
- Możemy do niej wjeść? - spytał Bartek. Lesiński pokręcił głową. 
- Jest bardzo słaba, będziecie mogli ją odwiedzić najwyżej za godzinę. Powtarzam, bądźmy dobrej myśli, bo nic innego na razie zrobić nie możemy. - powiedział, skinął głową i odszedł. Na korytarz wpadł Michał. 
- Przepraszam, ale za cholerę nie mogłem znaleźć miejsca. Co jest? - spytał wyraźnie zdenerwowany. 
- Daria miała operację. Jest w krytycznym stanie i teraz możemy tylko czekać. - odezwałam się szeptem. Niebezpiecznie kręciło mi się w głowie i czułam się, jakbym miała nogi z waty. Daria nie była dla mnie zwykłą przyjaciółką. Znałyśmy się od zawsze, wiedziałyśmy o sobie wszystko,  traktowałam ją jak rodzoną siostrę. Co ja bez niej zrobię?!
Na tą myśl nie wytrzymałam i po moich policzkach jedna po drugiej zaczęły spływać łzy. Michał widząc to od razu mnie przytulił i pocałował w czoło. 
- Bartek, błagam, powiedz co się stało. - wyszeptałam, bo nie było stać mnie na nic innego. Bartek skinął głową i znów usiadł. 
- Umówiłem się z nią dzisiaj. Spotkaliśmy się w restauracji, zjedliśmy coś i postanowiliśmy się gdzieś przejść. Powiedziałem, że pójdę jeszcze do łazienki, a ona wyszła przed budynek. - zaciął się. Wziął kilka głębokich oddechów. - Kiedy wyszedłem akurat to zobaczyłem. Stała na chodniku, wpatrując się w telefon, gdy nagle wjechał prosto w nią. Samochód. Po prostu walnął w nią i odjechał. - Głos Bartka drżał, wyrażając wiele emocji. Trzęsły mu się ręce i miał szeroko otwarte oczy. Wyobraziłam sobie bezwładnie leżącą Darię i samochód, który uciekł z miejsca wypadku. Od razu poczułam niewyobrażalną złość na kierowcę. - Widziałem kierowcę. To była ONA. - podkreślił ostatnie słowo, wyczułam w nim wiele nienawiści. Nie musiał nam wyjaśniać kim była ONA. Znów zakręciło mi się w głowie, zobaczyłam mroczki przed oczami i zapadła ciemność. 


* * *

Taka mała niespodzianka, oddaję w wasze ręce rozdział 14 już dzisiaj :)
Przepraszam za ten początek, ale musiałam jeszcze dodać kilka scen, zanim nastąpiła ta, która zmieni życie naszych bohaterów. Następne rozdziały będą kluczowe dla całego opowiadania, tak mi się przynajmniej to wszystko widzi. 
Proszę o subjektywną ocenę, nawet krytykę :)

ZAPYTAJ! < - pytać :)


22 komentarze:

  1. Coś tak czułam, że Daria i Kurek będę razem ;) Domyślam się, że ta ONA to była Daga xD
    Szkoda, że Daria miała wypadek. Wredna ta Daga -.-
    Zapraszam do mnie na drugi rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale się teraz będzie działo...
    Czekam na następny !
    Przy okazji zapraszam do mnie ;)
    http://wyimaginowanylepszyswiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ajjj, było tak dobrze, a znowu się popsuło :c
    Oby tylko Daria z tego wyszła...
    Przynajmniej już wiemy, co jest między nią, a Kurkiem i w końcu są razem :D
    Czekam na dalszy rozwój wydarzeń i pozdrawiam :>
    http://volleyball-journalist.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. O rany, rany, rany :( Ja ryczę.

    Nie wiem czemu ale pomyślałam sobie teraz o swojej przyjaciółce, której nie widziałam tydzień.

    I pomyślałam sobie: jak ja bym się czuła gdyby moje przyjaciółka miała wypadek. Aż łzy spłynęły mi po policzkach.

    Gdy Bartek opowiadał cały wypadek Maji przeszedł mnie cholerny dreszcz. Zatrzymałam na chwilę wzrok na słowach: "To była Ona"

    I wtedy tak odruchowo pomyślałam: "Niech cię szlag jasny trafi, Daga".

    Jakbym mogła dokonać oceny tego rozdziału byłoby to: 10/10. Zapowiadało się tak słodko. Scena z "jajecznicą" wywołała na mojej twarzy uśmiech, a po telefonie Bartka wszystko się spieprzyło.

    A niech kurde złapią tą Dagę, za kratki ją ! ;(

    OdpowiedzUsuń
  5. Popieram koleżanki wyżej. Ta Daga jakaś psychiczna jest. Powinni ją zamknąć w pokoju bez klamek. Tak byłoby najbezpieczniej..

    Pozdrawiam i zapraszam także do siebie na wczorajsze rozdziały na obu blogach :)

    no_princess :*

    OdpowiedzUsuń
  6. No, nie wierzę! Daga jest nienormalna!!! Mam nadzieję, że z Darią będzie wszystko dobrze! A początek i mały Winiarski super! :) Nie spodziewałam się takiego zakończenia! :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy rozdział na: http://i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com/ Zapraszam :)

      Usuń
  7. Daga ma niepoukładane w głowie! Zapraszam
    http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. straszne, ale świetne :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Tylko żeby Daria żyła.... Daga jest idiotką -.- Mi się płakac che... ;c

    Masz talent , na serio, nie wiążesz przyszłości z pisaniem? Jakiś dziennikarz albo pisarz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, myślę o zawodzie dziennikarki, najlepiej sportowej :)
      Dziękuję :)

      Usuń
  10. Hej hej hej hej hej!!! :D Dodalam nowiutki nowiusienki new rozdzial (trujeczka). Wiec zapraszam! pa pa pa pa pa <3

    OdpowiedzUsuń
  11. To, że Daga nagadała wcześniej jakiś bzdur Zibiemu i Majce to jeszcze ujdzie ale to co teraz zrobiła to przechodzi ludzkie pojęcie. Mam nadzieję, że spotka ją za to kara. No i że Daria musi wyzdrowieć. Czekam na nowość :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nieeeeeeeeeeeecierpię Dagi no gr co za babsztyl :/ mam nadzieję ,że z Darią będziesz wszystko dobrze :<



    pooooozdrawiam i zapraszam do siebie w wolnej chwili c:

    OdpowiedzUsuń










  13. Ta Daga to już nie wiem co ma ze sobą zrobić.... O zgrozo, boje się kolejnego rozdziału grrrr......
    Zawsze mnie zadziwiasz no :) Pozdrawiam i jeszcze nominacja do Liebster Awards
    http://i-zyjmy-dlugo-i-szczesliwie.blogspot.com/2013/02/liebster-awards.html

    OdpowiedzUsuń
  14. Proszę Cię nie pisz drukowanymi literami bo się to bardzo źle czyta i ledwo dotarłam do końca rozdziału.
    Biedna Daria :/ Mam nadzieje, że wyjdzie z tego w miarę sprawna. Chociaż po takim wypadku kto wie. Co do początkowej części rozdziału to jak oni mogli zjeść tyle naleśników? Ja pod drugim wymiękam.

    Jeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na rozdział 10 na blogu http://dwiescie-piec-centymetrow-szczescia.blogspot.com/ oraz na http://barwy-malzenstwa.blogspot.com/. Życzę miłej lektury ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zdaję sobie sprawę z tego, że tragicznie się to czyta, ale nie mam zielonego pojęcia jak to się stało, że jest to drukowanymi literami. Próbowałam wszystkiego, ale nie chce się zmienić. ;/

      Usuń
  15. Jejku, ale się porobiło! Gdybym spotkała tą Dagę to nogi z dupy! Mam nadzieję że Daria z tego wyjdzie, bo na prawdę szkoda by było, taka fajna dziewczyna. I Bartuś taki biedny- martwi się, Majka oczywiście też.
    Z pozytywnych kwestii- Misiek i Majka to taka dobrana para- strasznie mi się podoba ich relacja ;)
    50 naleśników- nie lada wyzwanie dla kucharki! I jak oni mogli tyle zjeść, ja się pytam?! W głowie się nie mieści jakie obżartuchy ;p

    Czekam na następny! S. ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. Ojjjj dzieje sie, dzieje, ale chyba to tylko przedsmak tego, co wydarzy sie w kolejnym! Jak mozna.. Dagmara, no bez sumienia dziewczyna.. Biedna Daria! Jesli pojawi sie kolejny, koniecznie mnie poinformuj, bo dzis w chwile pochlonelam calosc.. ;) :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Rozdział trzeci: http://nawiedzona-deskorolka.blogspot.com/

    Zapraszam! no_princess :*

    OdpowiedzUsuń
  18. 49 year-old Software Consultant Jedidiah Edmundson, hailing from MacGregor enjoys watching movies like It's a Wonderful Life and Scuba diving. Took a trip to Palmeral of Elche and drives a Boxster. przejdz do strony internetowej

    OdpowiedzUsuń