- Odwal się. - skwitowałem wymachując ręką na oślep, tak jakbym chciał przegonić natrętną muchę.
- Dziku, bo nie dostaniesz żołędzi! - powiedział Zbyszek, po czym wybuchnął śmiechem. Ha, ha, ha bardzo śmieszne. Naciągnąłem kołdrę na głowę. Nie myślałem teraz nad tym, jak Bartman wszedł do mojego mieszkania, miałem ochotę cały dzień leżeć w łóżku i spać.
- Bartman, powiem ci jedno i mam nadzieję, że zrozumiesz : wypierdalaj z mojego domu. Na końcu korytarza jest taki drewniany prostokąt, otwórz go, wyjdź i zamknij za sobą. - wymamrotałem. Brunet znów wybuchnął śmiechem.
- Suchar z rana, jak śmietana. - powiedział. Na około pięć minut zapadła cisza, dało się usłyszeć tylko mój oddech i oddech Bartmana siedzącego zapewne w fotelu. Czułem jak wpatruje się we mnie wyczekująco. Westchnąłem głęboko i usiadłem na łóżku. Spojrzałem na niego morderczym wzrokiem a on wyszczerzył się.
- Po co żeś tu przylazł?
- Bo idziemy dzisiaj gdzieś. Masz do wyboru mecz siatkarek, impreza albo miasto. - odpowiedział, cały czas szczerząc się jak głupek.
- No chyba sobie żartujesz. Nigdzie nie idę. - powiedziałem obojętnie, po czym wstałem i ruszyłem do łazienki. Zamknąłem się i wszedłem pod prysznic. Po pięciu minutach usłyszałem trzask tłuczonego szkła i głośne "kurwa" Zbyszka. Wywróciłem oczami, ubrałem się i wyszedłem z łazienki.
- Czy ty naprawdę za każdym razem, kiedy do mnie przyjdziesz musisz coś zepsuć? - strzeliłem facepalma. - Niedługo nie będę miał w czym jeść, z czego pić i na czym siedzieć.
- Jak na czym siedzieć? Jak na czym siedzieć?! Ja ci nie zepsułem tego krzesła. Było już rozwalone, zanim usiadłem. - bronił się. Zbierając resztki kubka z podłogi. - To przez tego przeklętego psa, trzeba było kupić sobie jakiegoś małego, takiego jak mój Bobek a nie takie bydle.
- Nie zapomnij, że sami mi go daliście. - otworzyłem lodówkę. Nie zdziwiło mnie to, że zobaczyłem tam tylko światło i cytrynę.
- Ziibiii... - odwróciłem się na pięcie i spojrzałem na niego błagająco. - Idź do sklepu po żarcie albo wypad z mojego domu. - wydarłem się wskazując palcem na drzwi kuchni. Zbyszek spojrzał na mnie spode łba.
- Weź znajdź sobie jakąś laskę, bo ja już z tobą nie wytrzymam. - powiedział i wyszedł z kuchni, a chwilę później usłyszałem trzask drzwi. Uśmiechnąłem się do siebie triumfalnie. Rozłożyłem się na kanapie w salonie, włączyłem telewizor i czekałem, aż Zibi wróci.
~ * ~
Od piątej rano byłam na nogach. Biegałam po całym mieszkaniu sprawdząjąc czy wszystko zabrałam. Nie lubię przeprowadzek. Muszę przeprowadzić się prawie na drugi koniec Jastrzębia, bo mój ukochany dziadek załatwił mi pracę. Za cholere nie chce mi powiedzieć jaka to praca, ale spodziewam się najgorszego, ponieważ mój dziadek jest prezesem Reprezentacji Polski w siatkówce. W głębi serca modliłam się, żeby ta praca nie była ani trochę związana z siatkówką. Kiedy już byłam pewna, że wszystko jest w pudłach, które kierowca właśnie znosił odo samochodu, zakluczyłam drzwi i wyszłam z bloku. Teraz czekała mnie jakaś godzina drogi, może nawet więcej, bo jest piątek, więc na pewno będą korki.
Weszłam do samochodu i od razu włożyłam słuchawki do uszu.
Stałam pod drzwiami mojego nowego mieszkania i szukałam kluczyków w torebce.
- Jasne cholera. - mruknęłam, kucając na ziemi i wysypując całą zawartość torebki. Usłyszałam chrząknięcie. Podniosłam głowę i zobaczyłam wściekły wzrok kierowcy.
- Nie wiem czy pani wie, ale ja nie mam całego dnia.
- A za co panu płacę? - odpowiedziałam wkurzona, wkładając wszystkie rzeczy znów do torebki.
- JEST! - krzyknęłam odruchowo, podnosząc kluczyk do góry.
- No wreszcie - mruknął kierowca, wywracając oczami. - To ja pójdę po te pudła. - wyszedł z klatki. Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazał się niewielki korytarz. Następnie weszłam do salonu o miętowych ścianach. Stały tam już meble i telewizor. W salonie były dwudrzwiowe drzwi, które prowadziły do przytulnej sypialni. Ściany pomalowane na fioletowo, na ścianie pod którą stało łóżko była brązowa tapeta z fioletowymi kwiatami. Duże okno ukazywało nienaganny widok, pod oknem był duży parapet, na którym można posiedzieć.
- No dziadziuś, postarałeś się, nie ma co. - powiedziałam do siebie. Usłyszałam trzask i głośne przekleństwo kierowcy. Pobiegłam do drzwi i zobaczyłam na ziemi leżące pudło i powywalane z niego książki. Jak którąś podarł to obiecuję, że osobiście ukręcę mu łeb. Spiorunowałam go wzrokiem.
- Przepraszam, potknąłem się. - zaczął zbierać książki z powrotem do pudła. Nagle drzwi do mieszkania na końcu korytarza, dokładnie na przeciwko mnie otworzyły się i stanął w nich mężczyzna. Zamurowało mnie. Otwarłam buzię ze zdziwienia i pomrugałam szybko oczami. To niemożliwe.
- Dzień dobry. - odezwał się, podchodząc bliżej. Nie mogłam się ruszyć, tylko stałam i wpatrywałam się w niego z otwartą buzią. - Halo, słyszy mnie pani? - pomachał mi ręką przed oczami.
Ocknęłam się. Boże, Maja, zachowujesz się jak wariatka. Spiorunowałam go wzrokiem od stóp do głów.
- Dzień dobry. - powiedziałam. - Przepraszam, ale się zamyśliłam. - czułam, że moje policzki robią się różowe, ale nie spuściłam głowy. Podszedł bliżej i teraz już musiałam trochę bardziej podnieść głowę, żeby spojrzeć mu w twarz. Uniósł brew. Widziałam, że nie kwapi się do tego, żeby mi uwierzyć, że się zamyśliłam. On zachowywał się jakbyśmy się nie poznali. No, w sumie to jako tako się nie poznaliśmy, ale przecież znał mnie. Kierowca wniósł pudło z książkami do mieszkania i poszedł po następne.
- Będziesz tu mieszkać?
- Mieszkasz tu? - spytaliśmy na raz.
- No, ja mieszkam tam. - wskazał na drzwi, na drugim końcu korytarza.
- Fajnie, ja się tu wprowadzam. Mój dziadek załatwił mi pracę i musiałam przeprowadzić się z prawie drugiego końca miasta. - uśmiechnęłam się do niego. - Wejdziesz? - odsunęłam się trochę.
- Przepraszam, ale teraz nie mogę. Może później, zdążysz się rozpakować i w ogóle. Ja już muszę iść. - odwzajemnił uśmiech i odwrócił się. - Miło będzie mieć taką sąsiadkę. - spojrzał mi w oczy, odwrócił się i ruszył w stronę stronę swojego mieszkania. Przez drzwi na korytarz wszedł kierowca z trzema pudłami a za nim jakiś mężczyzna.
- Misiek, a ty co tu robisz? - powiedział głośno do Kubiaka.
- Zamknij się i chodź. - powiedział cicho, ale mimo wszystko usłyszałam jego słowa, po czym popchnął wysokiego, dobrze zbudowanego bruneta w stronę drzwi. Spojrzałam na nich ze zdziwieniem, kiedy znikali w mieszkaniu Michała. Westchnęłam i weszłam do swojego.
- To wszystkie pudła. Należy się dwieście złotych. - powiedział i spojrzał na mnie wyczekująco. Wywróciłam oczami, wyciągnęłam portfel i dałam mu dwie stówki.
- Do widzenia. - zamknęłam za nim drzwi. No dobra, to teraz czas zacząć się rozpakowywać. Ściągnęłam buty i wzięłam się do pracy.
Weszłam do samochodu i od razu włożyłam słuchawki do uszu.
Stałam pod drzwiami mojego nowego mieszkania i szukałam kluczyków w torebce.
- Jasne cholera. - mruknęłam, kucając na ziemi i wysypując całą zawartość torebki. Usłyszałam chrząknięcie. Podniosłam głowę i zobaczyłam wściekły wzrok kierowcy.
- Nie wiem czy pani wie, ale ja nie mam całego dnia.
- A za co panu płacę? - odpowiedziałam wkurzona, wkładając wszystkie rzeczy znów do torebki.
- JEST! - krzyknęłam odruchowo, podnosząc kluczyk do góry.
- No wreszcie - mruknął kierowca, wywracając oczami. - To ja pójdę po te pudła. - wyszedł z klatki. Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazał się niewielki korytarz. Następnie weszłam do salonu o miętowych ścianach. Stały tam już meble i telewizor. W salonie były dwudrzwiowe drzwi, które prowadziły do przytulnej sypialni. Ściany pomalowane na fioletowo, na ścianie pod którą stało łóżko była brązowa tapeta z fioletowymi kwiatami. Duże okno ukazywało nienaganny widok, pod oknem był duży parapet, na którym można posiedzieć.
- No dziadziuś, postarałeś się, nie ma co. - powiedziałam do siebie. Usłyszałam trzask i głośne przekleństwo kierowcy. Pobiegłam do drzwi i zobaczyłam na ziemi leżące pudło i powywalane z niego książki. Jak którąś podarł to obiecuję, że osobiście ukręcę mu łeb. Spiorunowałam go wzrokiem.
- Przepraszam, potknąłem się. - zaczął zbierać książki z powrotem do pudła. Nagle drzwi do mieszkania na końcu korytarza, dokładnie na przeciwko mnie otworzyły się i stanął w nich mężczyzna. Zamurowało mnie. Otwarłam buzię ze zdziwienia i pomrugałam szybko oczami. To niemożliwe.
- Dzień dobry. - odezwał się, podchodząc bliżej. Nie mogłam się ruszyć, tylko stałam i wpatrywałam się w niego z otwartą buzią. - Halo, słyszy mnie pani? - pomachał mi ręką przed oczami.
Ocknęłam się. Boże, Maja, zachowujesz się jak wariatka. Spiorunowałam go wzrokiem od stóp do głów.
- Dzień dobry. - powiedziałam. - Przepraszam, ale się zamyśliłam. - czułam, że moje policzki robią się różowe, ale nie spuściłam głowy. Podszedł bliżej i teraz już musiałam trochę bardziej podnieść głowę, żeby spojrzeć mu w twarz. Uniósł brew. Widziałam, że nie kwapi się do tego, żeby mi uwierzyć, że się zamyśliłam. On zachowywał się jakbyśmy się nie poznali. No, w sumie to jako tako się nie poznaliśmy, ale przecież znał mnie. Kierowca wniósł pudło z książkami do mieszkania i poszedł po następne.
- Będziesz tu mieszkać?
- Mieszkasz tu? - spytaliśmy na raz.
- No, ja mieszkam tam. - wskazał na drzwi, na drugim końcu korytarza.
- Fajnie, ja się tu wprowadzam. Mój dziadek załatwił mi pracę i musiałam przeprowadzić się z prawie drugiego końca miasta. - uśmiechnęłam się do niego. - Wejdziesz? - odsunęłam się trochę.
- Przepraszam, ale teraz nie mogę. Może później, zdążysz się rozpakować i w ogóle. Ja już muszę iść. - odwzajemnił uśmiech i odwrócił się. - Miło będzie mieć taką sąsiadkę. - spojrzał mi w oczy, odwrócił się i ruszył w stronę stronę swojego mieszkania. Przez drzwi na korytarz wszedł kierowca z trzema pudłami a za nim jakiś mężczyzna.
- Misiek, a ty co tu robisz? - powiedział głośno do Kubiaka.
- Zamknij się i chodź. - powiedział cicho, ale mimo wszystko usłyszałam jego słowa, po czym popchnął wysokiego, dobrze zbudowanego bruneta w stronę drzwi. Spojrzałam na nich ze zdziwieniem, kiedy znikali w mieszkaniu Michała. Westchnęłam i weszłam do swojego.
- To wszystkie pudła. Należy się dwieście złotych. - powiedział i spojrzał na mnie wyczekująco. Wywróciłam oczami, wyciągnęłam portfel i dałam mu dwie stówki.
- Do widzenia. - zamknęłam za nim drzwi. No dobra, to teraz czas zacząć się rozpakowywać. Ściągnęłam buty i wzięłam się do pracy.
~ * ~
Zibi wkładał jedzenie do lodówki a ja siedziałem i nie mogłem uwierzyć w to co się stało. Ona tu mieszka. Na przeciwko mnie. Będę ją spotykał codziennie.
- Stary, a tobie co? - spytał, zjadając bagietkę.
- To jest ta dziewczyna.
- Jaka dziewczyna? - zmarszczył brwi. Strzeliłem tradycyjnego face palma.
- Ta co się przeprowadziła naprzeciwko, to ta sama z meczu. I z parku. Opowiadałem ci przecież.
- Nooo, to bierz się za nią, Misiek. Przecież ci się podoba. - spiorunowałem go wzrokiem.
- Przecież ja jej wcale nie znam, ogarnij się. Będziesz tu siedział przez cały dzień?
- Tak, a nie mogę?
- Nie. - odpowiedziałem na co Zbyszek się roześmiał.
- Dobra, idę do siebie, ale wieczorem wychodzimy. I nie ma żadnego ale. Na razie, misiu. - zjadł resztę bagietki, ubrał się i wyszedł.
- Stary, a tobie co? - spytał, zjadając bagietkę.
- To jest ta dziewczyna.
- Jaka dziewczyna? - zmarszczył brwi. Strzeliłem tradycyjnego face palma.
- Ta co się przeprowadziła naprzeciwko, to ta sama z meczu. I z parku. Opowiadałem ci przecież.
- Nooo, to bierz się za nią, Misiek. Przecież ci się podoba. - spiorunowałem go wzrokiem.
- Przecież ja jej wcale nie znam, ogarnij się. Będziesz tu siedział przez cały dzień?
- Tak, a nie mogę?
- Nie. - odpowiedziałem na co Zbyszek się roześmiał.
- Dobra, idę do siebie, ale wieczorem wychodzimy. I nie ma żadnego ale. Na razie, misiu. - zjadł resztę bagietki, ubrał się i wyszedł.
Ktoś zadzwonił do drzwi. Zwlokłem się z kanapy i poszedłem otworzyć. Zaskoczył mnie widok rudowłosej Maji uśmiechającej się do mnie wesoło.
- Cześć. Przyszłam się oficjalnie przywitać.
- Cześć. Wchodź. - odsunąłem się, żeby mogła wejść do mieszkania. - Tędy, do salonu. - usiedliśmy na kanapie.
- Jestem Maja Jasińska, ale to wiesz.
- Ja jestem Michał Kubiak, ale to też chyba wiesz.
- Owszem. - zaśmiała się. Zaczęliśmy rozmawiać. O wszystkim i o niczym. Zanim się zorientowaliśmy, wybiła godzina osiemnasta i do mojego mieszkania znów ktoś zadzwonił. Przeprosiłem Maję i poszedłem otworzyć. Zbyszek zlustrował mnie od stóp do głów.
- Jak ty wyglądasz? Tak chcesz iść do klubu? - spytał z niedowierzaniem.
- Co? - zmarszczyłem brwi. - Ja nigdzie nie idę.
- Przeestań, już skołowałem ekipę. - wszedł do mieszkania, kiedy nagle w korytarzu pojawiła się Maja. Zibi spojrzał na nią a później na mnie. - Ouuu... Chyba przeszkodziłem. - uśmiechnął się głupkowato i wyciągnął wielką dłoń w stronę dziewczyny. - Jestem Zibi Bartman. A ty pewnie Maja? - uścisnął jej małą dłoń a ona uśmiechnęła się do niego szeroko.
- Tak. Skąd wiesz? - spytała ze śmiechem.
- Misiek dużo o tobie opowiadał. - odpowiedział również ze śmiechem. Maja trochę się zarumieniła a ja spiorunowałem przyjaciela wzrokiem. - Może wybierzesz się z nami dzisiaj do klubu? Idziemy z kumplami z drużyny, ale będą też ich partnerki.
- Oh... No, czemu nie. O której mam być gotowa? - spytała z uśmiechem.
- Za co najmniej godzinę, bo Michał też musi się przygotować, prawda Misiek?
- Taaa - mruknąłem.
- Okej. No to ja znikam, do zobaczenia. - pocałowała mnie i Zibiego w policzek i wyszła. Zibi ściągnął buty i kurtkę i rozłożył się na kanapie w salonie. - Miła dziewczyna naprawdę i baardzo ładna. No, dalej ubieraj się.
Postanowiłem zostawić jego zachowanie bez komentarza. Poszedłem wziąć szybki prysznic i przygotowałem się do wyjścia. Z jednej strony cieszyłem się, że spędzimy wieczór w klubie z chłopakami a w szczególności z Mają. Ale z drugiej strony czułem, że coś się stanie. Coś mi mówiło, że ten wieczór nie skończy się dobrze.
Za piętnaście dziewiętnasta zadzwoniliśmy do drzwi mieszkania Maji. Otworzyła po dłuższej chwili, a kiedy zakluczyła mieszkanie i odwróciła się do nas przodem szczęka mi opadła. W jednej chwili te wszystkie niepokojące myśli uciekły.
Była piękna. Cudowna.
- Cześć. Przyszłam się oficjalnie przywitać.
- Cześć. Wchodź. - odsunąłem się, żeby mogła wejść do mieszkania. - Tędy, do salonu. - usiedliśmy na kanapie.
- Jestem Maja Jasińska, ale to wiesz.
- Ja jestem Michał Kubiak, ale to też chyba wiesz.
- Owszem. - zaśmiała się. Zaczęliśmy rozmawiać. O wszystkim i o niczym. Zanim się zorientowaliśmy, wybiła godzina osiemnasta i do mojego mieszkania znów ktoś zadzwonił. Przeprosiłem Maję i poszedłem otworzyć. Zbyszek zlustrował mnie od stóp do głów.
- Jak ty wyglądasz? Tak chcesz iść do klubu? - spytał z niedowierzaniem.
- Co? - zmarszczyłem brwi. - Ja nigdzie nie idę.
- Przeestań, już skołowałem ekipę. - wszedł do mieszkania, kiedy nagle w korytarzu pojawiła się Maja. Zibi spojrzał na nią a później na mnie. - Ouuu... Chyba przeszkodziłem. - uśmiechnął się głupkowato i wyciągnął wielką dłoń w stronę dziewczyny. - Jestem Zibi Bartman. A ty pewnie Maja? - uścisnął jej małą dłoń a ona uśmiechnęła się do niego szeroko.
- Tak. Skąd wiesz? - spytała ze śmiechem.
- Misiek dużo o tobie opowiadał. - odpowiedział również ze śmiechem. Maja trochę się zarumieniła a ja spiorunowałem przyjaciela wzrokiem. - Może wybierzesz się z nami dzisiaj do klubu? Idziemy z kumplami z drużyny, ale będą też ich partnerki.
- Oh... No, czemu nie. O której mam być gotowa? - spytała z uśmiechem.
- Za co najmniej godzinę, bo Michał też musi się przygotować, prawda Misiek?
- Taaa - mruknąłem.
- Okej. No to ja znikam, do zobaczenia. - pocałowała mnie i Zibiego w policzek i wyszła. Zibi ściągnął buty i kurtkę i rozłożył się na kanapie w salonie. - Miła dziewczyna naprawdę i baardzo ładna. No, dalej ubieraj się.
Postanowiłem zostawić jego zachowanie bez komentarza. Poszedłem wziąć szybki prysznic i przygotowałem się do wyjścia. Z jednej strony cieszyłem się, że spędzimy wieczór w klubie z chłopakami a w szczególności z Mają. Ale z drugiej strony czułem, że coś się stanie. Coś mi mówiło, że ten wieczór nie skończy się dobrze.
Za piętnaście dziewiętnasta zadzwoniliśmy do drzwi mieszkania Maji. Otworzyła po dłuższej chwili, a kiedy zakluczyła mieszkanie i odwróciła się do nas przodem szczęka mi opadła. W jednej chwili te wszystkie niepokojące myśli uciekły.
Była piękna. Cudowna.
* * *
Przepraszam, że nie pojawił się w tamtym tygodniu, ale nie wyrobiłam się w czasie.
Chyba nie mogę Wam obiecać, że będą ukazywać się dokładnie co tydzień.
Dziękuję za ponad dwa tysiące wyświetleń, to miłe :)
Chyba nie mogę Wam obiecać, że będą ukazywać się dokładnie co tydzień.
Dziękuję za ponad dwa tysiące wyświetleń, to miłe :)
Jaki zbieg okoliczności, że będą sąsiadami xd Fajnie się zapowiada ta znajomość. Nie ładnie, że Misiek tak wykorzystuje Zibiego z tymi zakupami :D Czekam na następny. Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńświetne to jest! ; )
OdpowiedzUsuńNo proszę będą sąsiadami ;) Michał to taki trochę wygodnicki bo wysłał swojego przyjaciela na zakupy, a właściwie się nim wysłuży :P Ciekawa jestem co ciekawego wydarzy się na imprezie.
OdpowiedzUsuńJak możesz to informuj mnie na gg o nowych rozdziałach 1368561 :)
w przypadki nie wierzę, więc fakt, że na siebie ciągle wpadają znaczy, że coś się ma na rzeczy. i bardzo dobrze, popieram, Miśkowi się przyda kobita jak się patrzy na jego życie z pustą lodówką i Bartmanem na karku :D
OdpowiedzUsuńSuper jest. ! :)) jak możesz to dodawaj jak najczęściej, ja sprawdzam codziennie . ;)
OdpowiedzUsuńPzdr. :*
dwudrzwiowe drzwi? trochę takie " masło maślane " :) No i Misiu co chwilę bierze prysznic, haha, czyścioszek xD Tyle uwag ode mnie . :p
OdpowiedzUsuńTeż się zastanawiam nad napisaniem czegoś o Michale lub jakimś innym zawodniku . :) Póki co rozmyślam nad fabułom . Możesz coś poradzić? Daj znak na jednym z blogów ^^
Obserwuje i czekam na kolejne posty ! <3
http://breakthrouugh.blogspot.com/ - zostałaś nominowana do Liebster Awards:)
OdpowiedzUsuńDopiero teraz trafiłam na Twój blog i jest super :). Trochę dziwię się jak Bartman wytrzymuje z Kubiakiem :D. Jestem ciekawa jakie będą ich relację z nową sąsiadką :D. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń[ i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com ]
Celebrities prefer to purchase twitter followers as a strategy to increase status in a small span. buy twitter follow
OdpowiedzUsuńThat is the prime reason that people are becoming a lot more as well as much more mindful regarding their facebook status as well as seeking methods to boost their facebook ID. buy usa facebook likes
OdpowiedzUsuń