"Musisz odnaleźć nadzieję
I nie ważne,
Że nazwą ciebie głupcem."
Nie wiem czemu tu przyszłam. To nie była świadoma decyzja. Wolnym krokiem wchodzę przez starą, czarną bramę. Jestem pełna niezdecydowania. Nie wiem czy dam radę. Jednak po kilku sekundach wahania ryszyłam wąską, żwirową ścieżką. Głucha cisza, która tutaj panowała wręcz mnie przerażała. Nie było tu żadnej żywej duszy. Szłam powoli, nie spieszyłam się. Wręcz odwlekałam dojście do celu. Patrzyłam na te mniej i bardziej zadbane nagrobki z coraz większą gulą w gardle. Niepokój, ból a nawet strach powiększały się z każdym krokiem, z każdym chrzęstem żwiru pod moim ciężarem. Ale mimo wszystko szłam przed siebie, szukając odpowiedniej alejki. I wreszcie jest. Znów się zatrzymuję. Znów się waham. Moje serce niebezpiecznie przyspiesza, a w płucach brakuje tlenu. Czuję się, jakby ktoś rzucił na mnie urok, który sprawia, że zastygam. Nie mogę się poruszyć, stoję jak sparaliżowana na początku alejki wpatrując się w grób stojący kilka metrów ode mnie, pod wielką brzozą. Wiatr wieje lekko, sprawiając, że liście drzewa szeleszczą zagłuszając mój przyspieszony oddech.
Nie dam rady.
Zamknęłam oczy, biorąc kilka głębokich wdechów i niepewnie ruszyłam naprzód. Kiedy stanęłam pod brzozą, automatycznie wstrzymałam oddech. Omiotłam wzrokiem grób zrobiony z czarnego marmuru, na którym leżał stos kwiatów, wieńców i kilka kartek z dziecięcymi malowidłami. Później niepewnie spojrzałam na płytę, na której złote litery układały się w imię i nazwisko mojej przyjaciółki, linijkę niżej data urodzenia i data śmierci.
Data śmierci. To brzmi okropnie. I w końcu tak bardzo znienawidzony przeze mnie cytat Na zawsze w naszej pamięci. Przez chwilę wpatrywałam się w to zdanie, nawet nie mrugając. W końcu opadłam na na trawę rosnącą wokoło grobu. Dotknęłam delikatnie płyty, pod którą leżała trumna z Darią. Momentalnie oczy zaczęły mnie piec i poczułam jak zbierają się w nich łzy.
- Cześć, kochana. - wyszeptałam, kreśląc delikatnie palcem ślady na płycie grobu. - Jak ci się tam żyje? Mam nadzieję, że jesteś szczęśliwa. Przepraszam cię, że nie przyszłam na twój pogrzeb, zrozum mnie, proszę. - poczułam, jak po moim policzku spływa samotna łza. - Myślę, że spotkałaś się z niebiańską drużyną Wagnera - sama byłam zaskoczona, że zapamiętałam tą nazwę. Daria dużo mi o tym opowiadała. Zamilkłam na chwilę, nie przestając palcem kreślić zawijasów. Druga samotna łza. - Tak strasznie za tobą tęsknię, wszyscy tęsknimy. - wzięłam głęboki oddech i przyłożyłam ucho do płyty, zamykając oczy. - Bartek jest w strasznym stanie. To, co was połączyło musiało być naprawdę silne i wyjątkowe, bo chłopak zupełnie zamknął się w sobie, przestał trenować, w ogóle z nami nie rozmawia. Wczoraj byłam u niego. Powiedziałam co uważam. Myślę, że to wszystko było prawdą. Chciałabyś tego, prawda? Mam do ciebie ogromną prośbę. Nie zostawiaj nas. Bądź z nami zawsze i wszędzie, wspieraj nas, bo bez ciebie nie damy sobie rady. Ja nie dam sobie rady. - trzecia łza. Czwarta. Piąta. Szósta. Strumień łez. - Nie zasługiwałaś na taką śmierć, w ogóle na żadną śmierć nie zasługiwałaś. Dlaczego Bóg jest taki niesprawiedliwy? - wyłkałam.
Usłyszałam czyjeś kroki na żwirze, które po chwili ucichły. Czułam, że ktoś mi się przygląda, więc powoli otworzyłam oczy. Przede mną, wspierając się na lasce, stał starszy pan. Patrzył na mnie z troską na twarzy i współczuciem w oczach. Po chwili ruszył w moją stronę, siadając na niewielkiej, zniszczonej ławeczce. Spodziewałam się beznadziejnego pytania wszystko w porządku? Jak się czujesz? Jednak takowe nie padło. Starszy pan wpatrywał się teraz w złote litery.
- Twoja siostra? - spytał po chwili. Podniosłam głowę, ocierając mokre policzki. Pokiwałam głową.
- Tak ją nazywam. - nie chciałam mówić tego w czasie przeszłym, bo cały czas uważałam ją za moją siostrę. - Moja najlepsza przyjaciółka, poznałyśmy się praktycznie w piaskownicy. - powiedziałam, uśmiechając się lekko na tamte wspomnienia.
- Mam na imię Tadeusz. - ściągnął czapkę, pochylając się lekko w moją stronę.
- Maja. - posłałam panu Tadeuszowi wymuszony uśmiech. Starszy pan miał w sobie jakiś urok. Wyglądał na takiego, który dużo przeżył. Znów przeniosłam wzrok na wieńce leżące na grobie Darii, gładząc dłonią płytę. Ta płyta już zawsze będzie mnie od niej oddzielać.
- Najważniejsze, żeby nie zapomnieć. - usłyszałam nagle zachrypnięty głos pana Tadeusza. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. - Ona zawsze będzie z tobą. To bardzo dobrze, że przychodzisz z nią rozmawiać. Najważniejsze, żeby nie zapomnieć. - powtórzył, wstając powoli i ruszając w dalszą drogę. Odprowadziłam go wzrokiem i zobaczyłam, że zatrzymuje się alejkę dalej i z trudem oraz bólem na twarzy klęka przy grobie, po czym kładzie białą różę na płycie.
- Nie zapomnieć... - powtórzyłam szeptem, zamyślona. - Nie zapomnę, Daria. Nigdy. Obiecuję, że będę cię odwiedzać codziennie. - znów przyłożyłam ucho do płyty, a po chwili złożyłam na niej delikatny pocałunek. - Kocham cię, siostro.
Wstałam i jeszcze raz spojrzałam na złote litery.
Na zawsze w naszej pamięci.
Ruszyłam żwirową alejką w stronę pana Tadeusza, który cały czas klękał przy płycie grobowej. Stanęłam niedaleko, próbując dostrzec napis. Wiesława Kamińska. Zmarła pięć lat temu. Szybko obliczyłam w pamięci, że kobieta zmarła w wieku sześćdziesięciu siedmiu lat. Podejrzewałam, że to żona starszego pana. Podeszłam bliżej, klękając obok niego. Nie poruszył się ani o milimetr. Miał spuszczoną głowę i dopiero teraz usłyszałam, że szepta. Kiedy usłyszałam, że ucichł, spojrzałam na niego kątem oka.
- Pan nie zapomniał. - wyszeptałam. Cisza.
- Nieśmiałbym. - westchnął, nie podnosząc głowy. - Była dla mnie wszystkim. Jestem jeszcze po tej stronie, ponieważ obiecałem jej coś ważnego. I nie spocznę dopóki do końca nie spełnię tej obietnicy. Przegrała walkę z rakiem. Była taka silna, moja kochana. Uwielbiała białe róże, dlatego codziennie przynoszę jej jedną. Wiem, że jest szczęśliwa. - mówił o swojej żonie z taką czułością, że aż zadrżałam, a do oczu znów napłynęły mi łzy.
~ * ~
Z wielką ulgą patrzyłem, jak Maja z każdym dniem wygląda coraz lepiej. I psychicznie, i fizycznie. Nie dopytywałem się o czym rozmawiała z Bartoszem, ale chyba bardzo pomogła jej ta rozmowa. Nie wygląda już jak wrak człowieka. Nie przesiaduje całych dni na parapecie. Zaczęła wychodzić do sklepu, na spacer. Jestem z nią cały czas. Nocuję u niej. W swoim mieszkaniu nie byłem od dawna.
Jednakże moje zdziwienie osiągnęło apogeum, kiedy oznamiła mi, że idzie na cmentarz. Wiedziałem, że w końcu się na to zdecyduje, ale nie sądziłem, że nastąpi to tak szybko. Chociaż, czy niecałe trzy tygodnie to szybko? Nie wiem, jak mam na to patrzeć. Spytałem, czy pójść z nią. Pokiwała przecząco głową, mówiąc, że chce pójść sama. Podziwiałem ją za siłę. Była wrażliwą dziewczyną, wydawała się być taka krucha. Szczególnie teraz, kiedy była blada, z podkrążonymi oczami. W nocy nie mogła spać. Robiłem wszystko, co mogłem, ale nic nie pomagało. Jeżeli już udało jej się usnąć, to na niewiele ponad godzinę, bo szybko budziła się przerażona.
Bałem się o nią. Bardzo. Schudła, co było widać gołym okiem. Nie jadła w ogóle, czasami piła tylko herbatę i łykała jakieś tabletki. Ciągle siedziała wtulona we mnie i słuchała swoich ulubionych piosenek.
Kiedy wszedłem z kolegami na halę drugi raz tego dnia moje zdziwienie osiągnęło apogeum. Zresztą, chyba nie tylko moje. Stanęliśmy jak wryci, kiedy na parkiecie zobaczyliśmy Kurka. Chyba żaden z nas się go tutaj nie spodziewał. Bezcenna była też mina trenera Anastasiego. Biedny myślał, że stracił jednego z najlepszych siatkarzy w drużynie i cały czas nad tym rozpaczał. Teraz stoi zszokowany i wpatruje się w zagrywającego Kurka.
- To wasza sprawka? - spytał po angielsku. Spojrzeliśmy po sobie, kręcąc głowami. Chyba nikt nie byłby do tego zdolny. Andrea wziął Kurka do gabinetu, a my zaczęliśmy się rozgrzewać. Bartek był tematem tabu.
Bartek wyszedł z treningu wcześniej, a chciałem złapać go i z nim porozmawiać. Postanowiłem więc po treningu pojechać do niego do domu. Zaparkowałem pod jego blokiem i zadzwoniłem domofonem. Nikt nie odbierał, więc zadzwoniłem jeszcze raz. Cisza. Westchnąłem. Jednak nie wszystko wróciło do normy. A może nic nie wróciło? To, że przyszedł na trening jeszcze o niczym nie świadczy. Wróciłem do samochodu i pojechałem na swoje osiedle. Tradycyjnie nawet nie spojrzałem na drzwi do mojego mieszkania, tylko od razu skierowałem się do mieszkania Mai. Przekręciłem klucz w zamku i od razu usłyszałem tak dobrze znane mi dźwięki piosenki. Znów westchnąłem, obawiając się, że znowu zobaczę Maję w opłakanym stanie siedzącą na parapecie, ale jednak się myliłem. Stanąłem jak wryty w wejściu do kuchni, widząc jak Maja kiwając się delikatnie na boki i podśpiewując, smaży mięso na patelni. Pierwszy raz od tak dawna zobaczyłem ją w pobliżu jedzenia. Pierwszy raz od tak dawna zobaczyłem ją z szczerym uśmiechem. Pierwszy raz od tak dawna zobaczyłem jak tańczy.
Podszedłem do niej z uśmiechem, przytulając ją mocno.
Nie mieściło mi się w głowie to, co zdarzyło się dzisiejszego dnia. Byłem taki szczęśliwy.
http://ask.fm/voolley :)
EDIT : Informuję, iż w tym tygodniu nie pojawi się nowy rozdział, ponieważ tym razem do Polski zawitają Chorwaci i naprawdę nie będę miała czasu na siedzenie przy komputerze. Mam nadzieję, że rozumiecie i zostanie mi to wybaczone :))
- To wasza sprawka? - spytał po angielsku. Spojrzeliśmy po sobie, kręcąc głowami. Chyba nikt nie byłby do tego zdolny. Andrea wziął Kurka do gabinetu, a my zaczęliśmy się rozgrzewać. Bartek był tematem tabu.
Bartek wyszedł z treningu wcześniej, a chciałem złapać go i z nim porozmawiać. Postanowiłem więc po treningu pojechać do niego do domu. Zaparkowałem pod jego blokiem i zadzwoniłem domofonem. Nikt nie odbierał, więc zadzwoniłem jeszcze raz. Cisza. Westchnąłem. Jednak nie wszystko wróciło do normy. A może nic nie wróciło? To, że przyszedł na trening jeszcze o niczym nie świadczy. Wróciłem do samochodu i pojechałem na swoje osiedle. Tradycyjnie nawet nie spojrzałem na drzwi do mojego mieszkania, tylko od razu skierowałem się do mieszkania Mai. Przekręciłem klucz w zamku i od razu usłyszałem tak dobrze znane mi dźwięki piosenki. Znów westchnąłem, obawiając się, że znowu zobaczę Maję w opłakanym stanie siedzącą na parapecie, ale jednak się myliłem. Stanąłem jak wryty w wejściu do kuchni, widząc jak Maja kiwając się delikatnie na boki i podśpiewując, smaży mięso na patelni. Pierwszy raz od tak dawna zobaczyłem ją w pobliżu jedzenia. Pierwszy raz od tak dawna zobaczyłem ją z szczerym uśmiechem. Pierwszy raz od tak dawna zobaczyłem jak tańczy.
Podszedłem do niej z uśmiechem, przytulając ją mocno.
Nie mieściło mi się w głowie to, co zdarzyło się dzisiejszego dnia. Byłem taki szczęśliwy.
* * *
http://ask.fm/voolley :)
EDIT : Informuję, iż w tym tygodniu nie pojawi się nowy rozdział, ponieważ tym razem do Polski zawitają Chorwaci i naprawdę nie będę miała czasu na siedzenie przy komputerze. Mam nadzieję, że rozumiecie i zostanie mi to wybaczone :))
Jak dobrze, że wszystko wraca powoli do normy :) Cieszę się, że Bartek pojawił się na treningu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, no_princess :*
http://nawiedzona-deskorolka.blogspot.com/ - 10. rozdział
Kiedyś chyba musi być dobrze, prawda? :)
UsuńMiałam łzy w oczach czytając początek tego rozdziału, ale jestem zadowolona, że wszystko powoli jest dobrze :) Świetnie, że Bartek wrócił do treningów, a całe dnie Mai nie opierają się już tylko na płaczu :) Oby tak dalej ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na dwunastkę :
http://nie-mam-nic.blogspot.com/
Pozdrawiam ;*
Myślę, że teraz wszystko pójdzie już w dobrym kierunku. Moi bohaterowie dużo wycierpieli :)
UsuńDostałam opieprz od mamy, że ryczę. Rozdział jak zwykle świetny, czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńOjeju, przepraszam :) Pozdrów swoją mamę :P
UsuńPozdrowię ;)
UsuńJak znajdziesz chwilkę to wpadnij do mnie na dwunastkę :)
http://dzisiejszej-nocy.blogspot.com
strasznie wzruszający rozdział. z całą pewnością i szczerością muszę przyznać, że piszesz fenomenalnie. strasznie mnie zaciekawiłaś, już nie mogę się doczekać następnego rozdiału. mam prośbę- jeśli już go dodasz, to poinformuj mnie o tym, dobrze?:)
OdpowiedzUsuńchyba pierwszy raz poryczałam sie czytając opowiadanie.
proponuję zapisać się do listy 'Opowiadania warte polecenia' u mnie na blogu . http://kibicowelove.blogspot.com/p/opowiadania-warte-polecenia.html
blog naprawdę warty uwagi. rozdziały bardzo ciekawe, ale i dopracowane. naprawdę jestem pod wrażeniem:D
Dziękuję ci bardzo za takie słowa - wiele dla mnie znaczą :) Oczywiście poinformuję cię, jak tylko dodam. Dobrze, zaraz tam się zgłoszę :D
UsuńStaruszek miał racje. Najważniejsze to nie zapomnieć. Nie koniecznie ma to polegać na tym, że się odwiedza codziennie cmentarz, ale na tym żeby obraz zmarłej osoby był jak najbardziej żywy w naszym sercu. W końcu trzeba zacząć żyć normalnie więc dobrze, że bohaterowie przechodzą na tą całą sytuacją do normalności.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Po burzy zawsze wychodzi słońce :) Pan Tadeusz jest bardzo starym, dobrym człowiekiem, tak bardzo kochał swoją żonę, że ma potrzebę przychodzenia na jej grób codziennie, nie jest powiedziane, że Maja też będzie tak robić :)
UsuńUfff, zbierają się z tego ;) Muszą zacząć żyć znowu, bo jednak... oni na tym świece zostali. No. Mam nadzieję, że teraz obędzie się już bez tak wielkich nieszczęść, ich życie będzie spokojniejsze i po prostu lepsze... ale zobaczymy ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i w wolnej chwili zapraszam do mnie na jedenastkę ;>
volleyball-journalist.blogspot.com
Masz rację :D Myślę, że już podaruje sobie nieszczęścia, bo dużo takich spotkało moich bohaterów. Teraz wszystko idzie ku pokojowi :)
UsuńWidać ta rozmowa wpłynęła pozytywnie nie tylko na Bartka, ale i na Majkę :). Trzeba wierzyć, że już teraz tylko będzie lepiej. A Pan Tadeusz to bardzo mądry człowiek :)
OdpowiedzUsuńOj wpłynęła, wpłynęła :)
Usuńryczałam na tym rozdziale. PIĘKNY !
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wzbudził takie odczucia :)
UsuńO boże, zawsze wzruszają mnie sceny na cmentarzu. Sama lubię chodzić i mówić do grobów, lżej się robi na sercu.
OdpowiedzUsuńA co do Bartka to mówię wam, on na pewno będzie MVP LŚ, zobaczycie! :PP
http://sport-to-zdrowie-ale-nie-zawodowy.blogspot.com
UsuńNowy blog :D
Też tak mam, dlatego postanowiłam wykorzystać to w opowiadaniu :)
UsuńChętnie zajrzę na bloga, dziękuję za informację :)
http://sport-to-zdrowie-ale-nie-zawodowy.blogspot.com/
Usuńnowa część ;)
Pięknie. Wzruszyłam się. A pan Tadeusz widać jest mądrym człowiekiem. Ma rację, nigdy nie można zapomnieć, szczególnie, że Daria znaczyła dla Majki tak wiele. Uważam, że Kurek także powinien pójść na cmentarz (o ile nie był, bo nie wiem) i porozmawiać z nią. To by mu na pewno pomogło. Może i w małym stopniu, ale zawsze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję. Pan Tadeusz wiele przeszedł w życiu, nie tylko śmierć swojej żony, czego dowiecie się w następnych rozdziałach. Bartek, oprócz pogrzebu, nie był jeszcze na cmentarzu, ale myślę, że niedługo się na to zdecyduje ;)
UsuńRozmarzyłam się, wzruszyłam i popłakałam ale tym razem ze szczęścia.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię, ale to chyba wiesz :) Pozdrawiam
Dziękuję, a ja uwielbiam Was wszystkich za to, że chcecie to czytać i wyrażacie opinie, to dla mnie bardzo ważne!
UsuńNareszcie Bartek i Maja próbują normalnie funkcjonować. Najwyższy na to czas. Ta rozmowa na cmentarzu na pewno pomogła Majce.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Rozmowa zarówno z Bartkiem jak i z panem Tadeuszem wiele dała do myślenie Mai. Teraz będzie już tylko lepiej :)
UsuńWzruszający. Mega...
OdpowiedzUsuńRozmowy na coś się przydają
Zapraszam http://kolejna-trudna-decyzja.blogspot.com/
Dziękuję :)
UsuńDziewczyno, ty to masz talent po prostu! :) Rzadko zdarza mi się, płakać podczas czytania bloga. Bardzo się cieszę, że powoli i Bartek i Maja powracają do normalnego życia. Wierzę, że nigdy o Darii nie zapomną.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Asia :)
Lubię pisać i chcę to robić, chcę się doskonalić i wy mi w tym naprawdę ogromnie pomagacie. Dziękuję za wszystkie opinie, za zwracanie uwagi na błędy, za miłe słowa, za wszystko. A Darii na pewno nie zapomną, możemy być tego pewni :)
Usuńhej! :* cudnie piszesz! *.* serdecznie zapraszam do siebie na --> http://fcb-en-mi-corazon.blogspot.com pozdrawiam:*
OdpowiedzUsuńkurde, ale się poryczałam, jak dzieciak, masakra... super rozdział, mam nadzieję ze zacznie się im wszystkim teraz znowu wszystko układać :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Za dużo przeszli, żeby cierpieć jeszcze więcej. Teraz wychodzi słońce! :)
UsuńJeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na rozdział 16 na blogu http://dwiescie-piec-centymetrow-szczescia.blogspot.com/ oraz na 6 rozdział na blogu http://barwy-malzenstwa.blogspot.com/. Życzę miłej lektury ;)
OdpowiedzUsuńnienawiść druga- http://nienawisc-od-kolyski.blogspot.com/, zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńJeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na rozdział 17 na blogu http://dwiescie-piec-centymetrow-szczescia.blogspot.com/ oraz na 7 rozdział na blogu http://barwy-malzenstwa.blogspot.com/. Życzę miłej lektury ;)
OdpowiedzUsuńSzczerze Ci mówię, że płakałam jak bóbr xD dziękuję Ci za to i czekam na kolejny rozdział. Kocham takie blogi :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń