"Tylko nie krzycz, bo to nie miejsce na krzyk
Nie ma lepszych niż Ty
I nie masz więcej niż nic
Teraz zostały te wspomnienia i łzy
Teraz zostały te wspomnienia i łzy
I trzeba żyć kurwa, przed nami jeszcze tyle dni."
Dlaczego dopiero po stracie bliskiej osoby uświadamiasz sobie jak wiele dla ciebie znaczyła? Czy ktoś kiedykolwiek czuł się tak jak ja teraz? Czy czuł, że traci wszystko, aby za moment dowiedzieć się, że to nie ma sensu, a ty stoisz pośrodku tego wszystkiego z pustymi oczami, kamienną twarzą i zastanawiasz się co takiego zrobiłeś w swoim życiu, że musisz tak cierpieć? Ten rozszywający duszę i serce ból i nieopisane uczucie, kiedy ukrywasz go w sobie.
Niewyobrażalnie wiele czasu potrzeba, aby uśmiechnąć się po stracie kogoś bliskiego. Aby uśmiechnąć się jednocześnie mając świadomość, że ta osoba nigdy nie wróci, nigdy nie usłyszysz jej głosu, że już nigdy nie usłyszysz od niej złotych rad, już nigdy nie przytulisz się do niej i nie wypłaczesz w ramię. Cholerne NIGDY. Śmierć sama w sobie nie jest straszna, najstraszniejsza jest ta cholerna pustka po stracie.
Jan Twardowski napisał "Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą."
Niektórzy odchodzą zdecydowanie za szybko.
Kiedyś przeczytałam, że łzy koją duszę po stracie. A ja wypłakałam już hektolitry łez, a moje serce ciągle cierpi. To było kłamstwo czy za mało napłakałam?
Do tego wszystkiego doszły jeszcze wyrzuty sumienia. Dlaczego?
Bo nie poszłam na jej pogrzeb. Nie poszłam na pogrzeb jednej z najważniejszych osób w moim życiu. Pozwoliłam, aby beze mnie przeszła ostatnie metry, zanim już na zawsze zostanie złożona pod warstwą ziemi. Ale nie byłam w stanie tam pójść, nie byłam w stanie patrzeć na jej bladą, kamienną twarz i sine usta. Michał mówił, że było dużo ludzi. Wszyscy ją kochali, wszyscy płakali po stracie tak wspaniałej osoby jaką była Daria.
Nienawidziłam siebie za to, że tam nie pojechałam. To był wielki błąd.
Siedzę znów na parapecie, popijając zimną już herbatę z dużego, miętowego kubka, opierając głowę na szybie. Każdy, kto w ostatnich ciągu ostatnich dwóch tygodni przewinął się przez moje mieszkanie widział ten widok. Widok iście żałosny.
Mała, chuda dziewczyna w spodniach od piżamy w małpki, ogromnej reprezentacyjnej bluzie Michała Kubiaka, nieogarniętych włosach i z przeraźliwie pustymi, podkrążonymi oczami.
Spokojnie mogłabym spróbować pójść na casting do jakiegoś horroru, przyjęliby mnie bez żadnego kłopotu. Kilka osób próbowało mnie jakoś pocieszać, reszta stwierdziła, że to nie ma sensu, albo nie wiedzą jak to zrobić.
Michał pomagał mi najbardziej - nie słowami, ale czynami. Tym, że po prostu był. Siedział przy mnie, przytulał, przynosił chusteczki i parzył herabatę.
Był moim aniołem.
Rezygnował dla mnie z treningów, ale w końcu kazałam mu na nie chodzić, gorliwie zapewniając, że przez kilka godzin jego obecności nic mi się nie stanie. A w rzeczywistości bez niego było mi jeszcze gorzej. Sama jak palec, siedząca w czterech ścianach. Gdy nie było Michała w domu, miałam takie chwile, że brałam telefon do ręki i wykręcałam numer do Darii, ale po sekundzie znów uświadamiałam sobie, że to nie ma sensu, że jej już nie ma, że nie wyjdziemy do centrum, nie przyjedzie do mnie z colą i chipsami, nie obejrzymy jakiegoś filmu. I znów nadchodziła nowa fala bólu, wyrzutów i łez. Nie było widać końca tego wszystkiego. Czułam, że nigdy nie pogodzę się z nagłą śmiercią mojej najlepszej przyjaciółki, mojej siostry, która znała mnie jak nikt inny i zawsze potrafiła pomóc.
Usłyszałam strzęk zamka i chwilę potem Michał już szedł w moją stronę z otwartymi ramionami. Zeskoczyłam z parapetu, odłożyłam kubek i wtuliłam się w Miśkowy tors, wdychając zapach jego perfum.
- Bartek był dzisiaj na treningu? - spytałam, nie odrywając się od Michała.
- Niestety nie. Chłopacy mówili, że byli u niego nie raz, ale nie chciał otwierać. - westchnął. Bartek też bardzo przeżywał śmierć Darii. Wiedziałam, że coś między nimi jest, ale nie wiedziałam, że to coś jest takie silne. Ukrywali się przed światem tak dobrze, że nawet ja spostrzegłam się, że coś jest na rzeczy dużo po tym, jak to wszystko się rozpoczęło. Już chcieli się ujawnić, już chcieli powiedzieć wszystkim, że są razem, kiedy okrutny los ich rozdzielił. Na zawsze.
Bartek odciął się całkowicie od świata, nie otwierał nikomu, nie odbierał telefonów, nie chodził na treningi, a przecież Liga Światowa zbliża się wielkimi krokami. Sąsiedzi mówili nawet, że nie widzieli, żeby chociaż raz wyszedł do sklepu.
- Pójdę do niego. - powiedziałam, odrywając się od Michała i ruszając w stronę swojego pokoju.
- Teraz? - spytał zdziwiony. Pokiwałam tylko głową, ściągając spodnie od piżamy, a wciągając na siebie jeansy. Ubrałam buty i nie zmianiając bluzy Michała, otworzyłam drzwi. - Jesteś pewna, że w takim stanie chcesz wyjść? Spójrz w lustro, kochanie.
Obróciłam się, żeby zerknąć na swoje odbicie w lustrze wiszącym na korytarzu i powoli pokiwałam głową.
- Uh, masz rację. Pójdę doprowadzić się do porządku. - ściągnęłam buty i weszłam do łazienki. Umyłam włosy i zrobiłam lekki makijaż, żeby przykryć wory pod oczami i bladą skórę. Wyszłam po pół godzinie. Michał siedział z kubkiem i kanapkami przed telewizorem. Podeszłam do niego i pocałowałam.
- Idę, mam nadzieję, że jakoś będę w stanie mu pomóc... - powiedziałam i znów poszłam ubrać buty.
- Trzymam kciuki, jakbym miał przyjechać po ciebie to dzwoń. - Michał uśmiechnął się do mnie zakrzepiająco. Odwzajemniłam to grymasem, który także miał wyglądać jak uśmiech. Wzięłam kilka oddechów i po raz pierwszy od dwóch tygodni wyszłam za próg swojego mieszkania. Zeszłam na dół schodami, bo serdecznie dość miałam tego małego, cichego pomieszczenia jakim jest winda i wyszłam na ciepłe powietrze. Słońce grzało, ptaki ćwierkały, dzieci biegały wesoło na pobliskim placu zabaw. Świat zewnętrzny w ogóle się nie zmienił, ale mój wewnętrzny świat uległ wielkiej zmianie. Nieodwracalnej. Powoli ruszyłam chodnikiem w stronę bloku Kurka. Miałam trochę drogi, ale postanowiłam pójść na pieszo. Szłam, patrzac na radosne twarze ludzi wokół mnie, na małe dzieci bawiące się w gonito.
Daria zawsze marzyła o dziecku. Pamiętam, jak opowiadała mi o tym, że chciałaby mieć chłopca Kajtka i dziewczynkę Lenę.
I znów to ukłucie w sercu. Daria już nigdy nie spełni swojego marzenia.
Nim się obejrzałam, byłam już na osiedlu, na którym mieszkał Bartek. Dziękowałam mu, że kiedyś podał mi hasło do drzwi i że zapisałam je sobie w telefonie, inaczej marne byłyby szanse, żebym się dostała chociażby na klatkę schodową. Usłyszałam charakterystyczne kliknięcie i weszłam do środka. Stanęłam przed drzwiami z numerem dwadzieścia dwa i podniosłam ręke, aby zapukać. Jednak zanim to zrobiłam wzięłam kilka głębszych wdechów, zastanawiając się co mu powiem. W końcu moja pięść zetknęła się z drewnianymi drzwiami. Czekałam cierpliwie, nasłuchując, aż w końcu usłyszałam strzęk przekręcanych kluczy i drzwi przede mną otworzyły się. Widok, który zastałam za nimi był piorunujący. Bartosz Kurek nie wyglądał tak, jak ten, którego widywano niedawno w telewizji. Bartosz Kurek wyglądał jak duch, jak wrak człowieka. Spojrzał na mnie pustymi oczami, nie zaszczyczając mnie nawet cieniem uśmiechu, czy jakimkolwiek ruchem twarzy. Odusnął się, żebym mogła wejść do środka. Skierowałam się do salonu. Wszystko wyglądało jak pobojowisko, wszędzie walały się ciuchy, skarpetki, jedzenie i śmieci. Zrzuciłam z kanapy śmieci i usiadłam. Bartek przyczłapał się do fotela i opadł na niego. Patrzyłam na niego w ciszy, a on wpatrywał się w brudną szklankę stojącą na stoliku.
- Czemu nie chodzisz na treningi? - spytałam prosto z mostu. Nie chciałam zadawać głupich pytań typu Jak się czujesz?, bo doskonale znałam odpowiedź na nie. Bartek prychnął lekceważąco. Czekałam w spokoju na jego odpowiedź, ale widocznie nie miał zamiaru się odzywać. Westchnęłam. - Bartek, wiem, że jest ci strasznie ciężko, mi też, ale nie możesz rezygnować z siatkówki, przecież to kochasz. Tyle lat pracowałeś, żeby grać w reprezentacji, żeby wygrywać. Wiesz... Daria na pewno chciałaby, żebyś grał. Ona zawsze gorliwie wam kibicowała, cieszyła się jak wariatka z każdego waszego zwycięztwa. Jestem pewna, że nawet jak jej tutaj nie ma, to tam, na górze będzie całym sercem i duchem z tobą. Nie możesz się tak po prostu poddać, uwierz mi.
- Skąd ty to możesz wiedzieć, co? - spytał. Jego głos był zimny, bez uczuć. - Myślisz, że to tak łatwo wrócić na boisko i tak po prostu grać, jakby nigdy nic się nie stało? Kurwa, dlaczego zawsze ja? Kiedy już znalazłem kogoś idealnego. Kogoś, kogo pokochałem z całego serca, ktoś musiał mi ją odebrać, kurwa! Jak ja mam teraz grać, co? Jak mam wykonywać chociażby normalne, codzienne czynności, kiedy wiem, że jej nie ma i że już nigdy jej nie zobaczę? Nie wiesz co czuję.
Przymknęłam oczy. Bolało mnie to, co mówił.
- Bartek, Daria była dla mnie bardzo ważną osobą. Znałyśmy się od piaskownicy, dorastałyśmy razem, wszędzie trzymałyśmy się razem, powierzałyśmy sobie największe tajemnice, zawsze sobie pomagałyśmy, wiedziałymy o sobie wszystko. Była dla mnie jak rodzona siostra, nawet moi rodzice uważali ją za kogoś na wzór swojej córki. Masz brata, tak? Wyobraź sobie, że on zginął. To boli tak samo, bo obydwie te osoby kochasz bardzo mocno. Nie ważne, czy między wami są jakieś więzy krwi, kochasz ich nad życie i w każdym przypadku ból byłby taki sam. Więc wiem doskonale, co czujesz. Przypomnij sobie, nie raz oglądałeś z Darią mecze, nie tylko siatkówki. Kibicowała z całych sił, wierzyła w swoją ulubioną drużynę z całego serca i była u kresu szczęscia, kiedy wygrywała. Gdy wyjeżdżaliście na Ligę Światową, Mistrzostwa Świata, Europy albo chociażby zwykłe mecze towarzyskie zawsze była na meczu albo przed telewizorem. Ona kochała was wszystkich za to, że gracie. Była twoją wielką fanką, podziwiała cię za wytrwałość, za dążenie do celu, za spełnianie marzeń. A teraz co robisz? Daria nie byłaby z tego zadowolona. Ona zawsze patrzyła na świat przez różowe okulary. Nie udało się raz? Spróbuje jeszcze jeden. Nigdy nie przestawała mieć nadzieji. Dam sobie ręke uciąć, że chciałaby, abyś nadal grał. Chciałaby, żebyś z nadchodzącej Ligi Światowej przywiózł medal, najlepiej złoty. Zanim się poznaliśmy już planowała wykupić bilety na wszystkie wasze mecze i jeźdźić za wami chociażby na koniec świata. Przemyśl to wszystko. Ja nie kłamie, nie śmiałabym. - zakończyłam swój monolog, wstając i udając się do wyjścia. - Wierzę w ciebie, Bartek. Daria też na pewno trzyma kciuki za ciebie i mimo, że jej tu nie ma jest z tobą cały czas. - powiedziałam jeszcze i wyszłam. Udałam się do pobliskiego parku i opadłam na ławkę. Nie docierało do mnie, że to wszystko powiedziałam. Nagle dotarło do mnie, że tak naprawdę jest. Powiedziałam Bartkowi coś, co do mnie samej wcześniej nie docierało.
Chociaż...
Może to tylko taki banalny sposób, dzięki któremu mam poczuć się dobrze. Bezpodstawne gadanie o tym, że Daria bardzo chciałaby, aby jej najbliżsi byli szczęśliwi. A może ona w ogóle tego nie chce?
- Boże, Maja, co ty wygadujesz. - mruknęłam do siebie, wstając. Ruszyłam w powrtoną drogę.
W głowie tliło mi się tysiące sprzecznych ze sobą myśli, myślałam, że zwariuję, dlatego jak najszybciej chciałam znaleźć się w swoim mieszkaniu.
Bo nie poszłam na jej pogrzeb. Nie poszłam na pogrzeb jednej z najważniejszych osób w moim życiu. Pozwoliłam, aby beze mnie przeszła ostatnie metry, zanim już na zawsze zostanie złożona pod warstwą ziemi. Ale nie byłam w stanie tam pójść, nie byłam w stanie patrzeć na jej bladą, kamienną twarz i sine usta. Michał mówił, że było dużo ludzi. Wszyscy ją kochali, wszyscy płakali po stracie tak wspaniałej osoby jaką była Daria.
Nienawidziłam siebie za to, że tam nie pojechałam. To był wielki błąd.
Siedzę znów na parapecie, popijając zimną już herbatę z dużego, miętowego kubka, opierając głowę na szybie. Każdy, kto w ostatnich ciągu ostatnich dwóch tygodni przewinął się przez moje mieszkanie widział ten widok. Widok iście żałosny.
Mała, chuda dziewczyna w spodniach od piżamy w małpki, ogromnej reprezentacyjnej bluzie Michała Kubiaka, nieogarniętych włosach i z przeraźliwie pustymi, podkrążonymi oczami.
Spokojnie mogłabym spróbować pójść na casting do jakiegoś horroru, przyjęliby mnie bez żadnego kłopotu. Kilka osób próbowało mnie jakoś pocieszać, reszta stwierdziła, że to nie ma sensu, albo nie wiedzą jak to zrobić.
Michał pomagał mi najbardziej - nie słowami, ale czynami. Tym, że po prostu był. Siedział przy mnie, przytulał, przynosił chusteczki i parzył herabatę.
Był moim aniołem.
Rezygnował dla mnie z treningów, ale w końcu kazałam mu na nie chodzić, gorliwie zapewniając, że przez kilka godzin jego obecności nic mi się nie stanie. A w rzeczywistości bez niego było mi jeszcze gorzej. Sama jak palec, siedząca w czterech ścianach. Gdy nie było Michała w domu, miałam takie chwile, że brałam telefon do ręki i wykręcałam numer do Darii, ale po sekundzie znów uświadamiałam sobie, że to nie ma sensu, że jej już nie ma, że nie wyjdziemy do centrum, nie przyjedzie do mnie z colą i chipsami, nie obejrzymy jakiegoś filmu. I znów nadchodziła nowa fala bólu, wyrzutów i łez. Nie było widać końca tego wszystkiego. Czułam, że nigdy nie pogodzę się z nagłą śmiercią mojej najlepszej przyjaciółki, mojej siostry, która znała mnie jak nikt inny i zawsze potrafiła pomóc.
Usłyszałam strzęk zamka i chwilę potem Michał już szedł w moją stronę z otwartymi ramionami. Zeskoczyłam z parapetu, odłożyłam kubek i wtuliłam się w Miśkowy tors, wdychając zapach jego perfum.
- Bartek był dzisiaj na treningu? - spytałam, nie odrywając się od Michała.
- Niestety nie. Chłopacy mówili, że byli u niego nie raz, ale nie chciał otwierać. - westchnął. Bartek też bardzo przeżywał śmierć Darii. Wiedziałam, że coś między nimi jest, ale nie wiedziałam, że to coś jest takie silne. Ukrywali się przed światem tak dobrze, że nawet ja spostrzegłam się, że coś jest na rzeczy dużo po tym, jak to wszystko się rozpoczęło. Już chcieli się ujawnić, już chcieli powiedzieć wszystkim, że są razem, kiedy okrutny los ich rozdzielił. Na zawsze.
Bartek odciął się całkowicie od świata, nie otwierał nikomu, nie odbierał telefonów, nie chodził na treningi, a przecież Liga Światowa zbliża się wielkimi krokami. Sąsiedzi mówili nawet, że nie widzieli, żeby chociaż raz wyszedł do sklepu.
- Pójdę do niego. - powiedziałam, odrywając się od Michała i ruszając w stronę swojego pokoju.
- Teraz? - spytał zdziwiony. Pokiwałam tylko głową, ściągając spodnie od piżamy, a wciągając na siebie jeansy. Ubrałam buty i nie zmianiając bluzy Michała, otworzyłam drzwi. - Jesteś pewna, że w takim stanie chcesz wyjść? Spójrz w lustro, kochanie.
Obróciłam się, żeby zerknąć na swoje odbicie w lustrze wiszącym na korytarzu i powoli pokiwałam głową.
- Uh, masz rację. Pójdę doprowadzić się do porządku. - ściągnęłam buty i weszłam do łazienki. Umyłam włosy i zrobiłam lekki makijaż, żeby przykryć wory pod oczami i bladą skórę. Wyszłam po pół godzinie. Michał siedział z kubkiem i kanapkami przed telewizorem. Podeszłam do niego i pocałowałam.
- Idę, mam nadzieję, że jakoś będę w stanie mu pomóc... - powiedziałam i znów poszłam ubrać buty.
- Trzymam kciuki, jakbym miał przyjechać po ciebie to dzwoń. - Michał uśmiechnął się do mnie zakrzepiająco. Odwzajemniłam to grymasem, który także miał wyglądać jak uśmiech. Wzięłam kilka oddechów i po raz pierwszy od dwóch tygodni wyszłam za próg swojego mieszkania. Zeszłam na dół schodami, bo serdecznie dość miałam tego małego, cichego pomieszczenia jakim jest winda i wyszłam na ciepłe powietrze. Słońce grzało, ptaki ćwierkały, dzieci biegały wesoło na pobliskim placu zabaw. Świat zewnętrzny w ogóle się nie zmienił, ale mój wewnętrzny świat uległ wielkiej zmianie. Nieodwracalnej. Powoli ruszyłam chodnikiem w stronę bloku Kurka. Miałam trochę drogi, ale postanowiłam pójść na pieszo. Szłam, patrzac na radosne twarze ludzi wokół mnie, na małe dzieci bawiące się w gonito.
Daria zawsze marzyła o dziecku. Pamiętam, jak opowiadała mi o tym, że chciałaby mieć chłopca Kajtka i dziewczynkę Lenę.
I znów to ukłucie w sercu. Daria już nigdy nie spełni swojego marzenia.
Nim się obejrzałam, byłam już na osiedlu, na którym mieszkał Bartek. Dziękowałam mu, że kiedyś podał mi hasło do drzwi i że zapisałam je sobie w telefonie, inaczej marne byłyby szanse, żebym się dostała chociażby na klatkę schodową. Usłyszałam charakterystyczne kliknięcie i weszłam do środka. Stanęłam przed drzwiami z numerem dwadzieścia dwa i podniosłam ręke, aby zapukać. Jednak zanim to zrobiłam wzięłam kilka głębszych wdechów, zastanawiając się co mu powiem. W końcu moja pięść zetknęła się z drewnianymi drzwiami. Czekałam cierpliwie, nasłuchując, aż w końcu usłyszałam strzęk przekręcanych kluczy i drzwi przede mną otworzyły się. Widok, który zastałam za nimi był piorunujący. Bartosz Kurek nie wyglądał tak, jak ten, którego widywano niedawno w telewizji. Bartosz Kurek wyglądał jak duch, jak wrak człowieka. Spojrzał na mnie pustymi oczami, nie zaszczyczając mnie nawet cieniem uśmiechu, czy jakimkolwiek ruchem twarzy. Odusnął się, żebym mogła wejść do środka. Skierowałam się do salonu. Wszystko wyglądało jak pobojowisko, wszędzie walały się ciuchy, skarpetki, jedzenie i śmieci. Zrzuciłam z kanapy śmieci i usiadłam. Bartek przyczłapał się do fotela i opadł na niego. Patrzyłam na niego w ciszy, a on wpatrywał się w brudną szklankę stojącą na stoliku.
- Czemu nie chodzisz na treningi? - spytałam prosto z mostu. Nie chciałam zadawać głupich pytań typu Jak się czujesz?, bo doskonale znałam odpowiedź na nie. Bartek prychnął lekceważąco. Czekałam w spokoju na jego odpowiedź, ale widocznie nie miał zamiaru się odzywać. Westchnęłam. - Bartek, wiem, że jest ci strasznie ciężko, mi też, ale nie możesz rezygnować z siatkówki, przecież to kochasz. Tyle lat pracowałeś, żeby grać w reprezentacji, żeby wygrywać. Wiesz... Daria na pewno chciałaby, żebyś grał. Ona zawsze gorliwie wam kibicowała, cieszyła się jak wariatka z każdego waszego zwycięztwa. Jestem pewna, że nawet jak jej tutaj nie ma, to tam, na górze będzie całym sercem i duchem z tobą. Nie możesz się tak po prostu poddać, uwierz mi.
- Skąd ty to możesz wiedzieć, co? - spytał. Jego głos był zimny, bez uczuć. - Myślisz, że to tak łatwo wrócić na boisko i tak po prostu grać, jakby nigdy nic się nie stało? Kurwa, dlaczego zawsze ja? Kiedy już znalazłem kogoś idealnego. Kogoś, kogo pokochałem z całego serca, ktoś musiał mi ją odebrać, kurwa! Jak ja mam teraz grać, co? Jak mam wykonywać chociażby normalne, codzienne czynności, kiedy wiem, że jej nie ma i że już nigdy jej nie zobaczę? Nie wiesz co czuję.
Przymknęłam oczy. Bolało mnie to, co mówił.
- Bartek, Daria była dla mnie bardzo ważną osobą. Znałyśmy się od piaskownicy, dorastałyśmy razem, wszędzie trzymałyśmy się razem, powierzałyśmy sobie największe tajemnice, zawsze sobie pomagałyśmy, wiedziałymy o sobie wszystko. Była dla mnie jak rodzona siostra, nawet moi rodzice uważali ją za kogoś na wzór swojej córki. Masz brata, tak? Wyobraź sobie, że on zginął. To boli tak samo, bo obydwie te osoby kochasz bardzo mocno. Nie ważne, czy między wami są jakieś więzy krwi, kochasz ich nad życie i w każdym przypadku ból byłby taki sam. Więc wiem doskonale, co czujesz. Przypomnij sobie, nie raz oglądałeś z Darią mecze, nie tylko siatkówki. Kibicowała z całych sił, wierzyła w swoją ulubioną drużynę z całego serca i była u kresu szczęscia, kiedy wygrywała. Gdy wyjeżdżaliście na Ligę Światową, Mistrzostwa Świata, Europy albo chociażby zwykłe mecze towarzyskie zawsze była na meczu albo przed telewizorem. Ona kochała was wszystkich za to, że gracie. Była twoją wielką fanką, podziwiała cię za wytrwałość, za dążenie do celu, za spełnianie marzeń. A teraz co robisz? Daria nie byłaby z tego zadowolona. Ona zawsze patrzyła na świat przez różowe okulary. Nie udało się raz? Spróbuje jeszcze jeden. Nigdy nie przestawała mieć nadzieji. Dam sobie ręke uciąć, że chciałaby, abyś nadal grał. Chciałaby, żebyś z nadchodzącej Ligi Światowej przywiózł medal, najlepiej złoty. Zanim się poznaliśmy już planowała wykupić bilety na wszystkie wasze mecze i jeźdźić za wami chociażby na koniec świata. Przemyśl to wszystko. Ja nie kłamie, nie śmiałabym. - zakończyłam swój monolog, wstając i udając się do wyjścia. - Wierzę w ciebie, Bartek. Daria też na pewno trzyma kciuki za ciebie i mimo, że jej tu nie ma jest z tobą cały czas. - powiedziałam jeszcze i wyszłam. Udałam się do pobliskiego parku i opadłam na ławkę. Nie docierało do mnie, że to wszystko powiedziałam. Nagle dotarło do mnie, że tak naprawdę jest. Powiedziałam Bartkowi coś, co do mnie samej wcześniej nie docierało.
Chociaż...
Może to tylko taki banalny sposób, dzięki któremu mam poczuć się dobrze. Bezpodstawne gadanie o tym, że Daria bardzo chciałaby, aby jej najbliżsi byli szczęśliwi. A może ona w ogóle tego nie chce?
- Boże, Maja, co ty wygadujesz. - mruknęłam do siebie, wstając. Ruszyłam w powrtoną drogę.
W głowie tliło mi się tysiące sprzecznych ze sobą myśli, myślałam, że zwariuję, dlatego jak najszybciej chciałam znaleźć się w swoim mieszkaniu.
* * *
Wróciłam z tej Chorwacji i mam dla Was nowy rozdział, napisany trochę szybko, bo muszę nadrobić cały ten tydzień nieobecności. Za błędy strasznie przepraszam i pozostawiam Wam ocenę tego krótkiego czegoś :)
"Czegoś"? No proszę Cię. Ten rozdział jet świetny. Smutny, ale naprawdę świetny. Łezka zakręciła mi się w oku, gdy to czytałam.
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej i zapraszam do siebie na ostatn rozdział: http://przeciezwieszgdziejestsiatkowka.blogspot.com/ oraz na piątkę: http://nawiedzona-deskorolka.blogspot.com/
Pozdrawiam, no_princess :D
To chyba najbardziej smutny i emocjonujący rozdział w tym opowiadaniu. :c
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny, mam nadzieje że choć odrobinę weselszy. :*
Świetny rozdział *.*
OdpowiedzUsuńNie dziwię się Majce i Bartkowi, w końcu jak może zachowywać się człowiek, który właśnie stracił jedną z najważniejszych osób w swoim życiu?! Mam tylko nadzieję, że się pozbierają, jak by nie było, to życie toczy się dalej :c
Mam nadzieję, że pobyt w Chorwacji udany i pozdrawiam ;DD
volleyball-journalist.blogspot.com
Maja ma rację, chociaż łatwiej powiedzieć, a ciężej zrobić. Na wszystko potrzeba czasu. Żadne słowa tego nie zmienią i muszą nauczyć się żyć "na nowo".
OdpowiedzUsuńZapraszam na 3 rozdział na: http://walcz-o-mnie.blogspot.com/ Pozdrawiam :)
UsuńNiesamowity rozdział :) Wprawdzie trochę smutny, bo aż sama się popłakałam czytając go, ale i tak genialny :)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział:) Mam nadzieję, że życie bohaterów się zmieni na lepsze.
Pobyt w Chorwacji podczas paskudnej zimy, która panuje u nas, w Polsce musiał być na pewno niesamowity :D
Pozdrawiam Asia :)
no tak. Przyznam, że miałam niezły ubaw dowiadując się, że dzień po moim wyjeździe z Polski spadł tam śnieg :D
UsuńProszę nie dobijaj ;P/K
UsuńNa naszym już ósmy zapraszamy!/ K
Usuńhttp://jeszczeliczymynasiebiemamytrocheszans.blogspot.com/2013/03/niektorzy-zostaja-przez-chwile-iga.html
Świetny *_*
OdpowiedzUsuńale "to powiedział" ks. Jan Twardowski ;)
Jezu, co za pomyłka! Aż mi wstyd, przepraszam bardzo.
Usuńrozdział świetny ale cholernie smutny. pewnie gdybym czytała to kilka miesięcy temu jako ta dziewczyna którą wtedy byłam to ryczałabym jak małe dziecko, ale nie teraz. mniejsza o to. świetnie piszesz.
OdpowiedzUsuńa w wolnej chwili wpadnij do mnie i oceń :)
http://siatamoimzyciem.blogspot.com/
Wylałam chyba z 5 litrów łez kiedy czytałam ten rozdział i poprzedni. Uczcijmy to minutą ciszy. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńWiesz, że nie ładnie uśmiercać jednej z głównych bohaterek? Wybaczam ci, bo masz talent i napisałaś to naprawdę świetnie.
Dziękuję za uwagę. (*)
Oj, będzie smutno, ale mam nadzieję, że później będzie tylko lepiej. Daria będzie nad nimi czuwać.
OdpowiedzUsuńhttp://niemabycefektowniemabycefektywnie.blogspot.com/
http://niemabycefektowniemabycefektywnie.blogspot.com/
Usuń7 rozdział! :D
Zapraszam na 8 rozdział :)
Usuńhttp://niemabycefektowniemabycefektywnie.blogspot.com/
Wróciał, jestem...
OdpowiedzUsuńNa początek: Szkoda, że jest tak smutno, ale mam nadzieję że Bartek się pozbiera po słowach Maji.
Środek: Nie ładnie tak uśmiercać główną bohaterkę. ! Oj nie ładnie !
Na koniec: Zapraszam do siebie tradycyjnie, gdyż objawił się nowy rozdział.
http://i-zyjmy-dlugo-i-szczesliwie.blogspot.com/2013/03/tak-bardzo-bardzo-kocham-ja-ze-w-nocy_17.html?showComment=1363528465992#c2906326279333859313
Zapraszam zainteresowanych :)
Matko, jak smutno. Kurde, strata kogoś bliskiego to nic miłego. Nawet nie wiem, co mam napisać...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że bohaterzy Twojego opowiadania coś zrobią Dagmarze, bo ja bym normalnie nie wytrzymała i zabiła gołymi rękami, no! Jak tak można?!
Mam nadzieję, że Bartek jakoś się po tym pozbiera. Szkoda!
OdpowiedzUsuńSmutno tu się trochę zrobiło...
Pozdrawiam
zapraszam http://kolejna-trudna-decyzja.blogspot.com/
UsuńSmutne, ale mimo to cholernie wciągające.
OdpowiedzUsuńRecenzja jest tutaj:
http://smerfiastyczneczytanki.blogspot.com/2013/03/0003.html
Pozdrawiam ;*
rozdział pierwszy na http://zly-on.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńStrasznie emocjonalny ten rozdział. Uwielbiam takie czytać. Aż łezka się w oku kręci. Strata bliskiej osoby boli bardzo i chyba każdy z nas to kiedyś przeżył. ja do tej pory nie mogę się pogodzić a minęło już 12 lat. Tym bardziej wiem, że Maja i Bartek mają prawo nadal być w rozsypce, bo to stało się przecież tak niedawno. Dagmara musi za to zapłacić!
OdpowiedzUsuńStrata bliskiej osoby boli bardzo. wiem co przeżywają bohaterowi i nie życzę tego bólu nikomu. Nie dziwie się, że Bartek się załamał, ale mimo wszystko powinien żyć normalnie. Wszyscy powinni żyć normalnie bo przecież Daria nie chciała by żeby się użalali nad jej śmiercią.
OdpowiedzUsuńJeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na rozdział 13 na blogu http://dwiescie-piec-centymetrow-szczescia.blogspot.com/ oraz na 3 rozdział na blogu http://barwy-malzenstwa.blogspot.com/. Życzę miłej lektury ;)
Cześć! Właśnie zaczynam swoją przygodę z pisaniem i chciałabym cię zaprosić na mój blog http://hope-is-the-only-thing-i-have.blogspot.com Wejdź jeśli możesz i chcesz :) Będę wdzięczna :)
OdpowiedzUsuńAle się popłakałam !. Nadal płaczę,wzruszyłaś mnie ty rozdziałem. Ba! Co ja gadam na poprzednim już płakałam.. Czekam na następny ! ;*
OdpowiedzUsuńMaja.
MATKO CO TY ROBISZ Z LUDŹMI! JA PŁACZĘ ;C
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! :)
OdpowiedzUsuńPs. Nominujemy Cię do The Versatile Blogger. Szczegóły znajdziesz u nas na blogu -> http://siatkowka-pisane.blogspot.com/ :)
zapraszam na coś innego w moim wykonaniu- http://nienawisc-od-kolyski.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńbuziaki, S.;*
Zapraszam na 10 rozdział ;)
OdpowiedzUsuńhttp://dzisiejszej-nocy.blogspot.com/
Jeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na rozdział 14 na blogu http://dwiescie-piec-centymetrow-szczescia.blogspot.com/ oraz na 4 rozdział na blogu http://barwy-malzenstwa.blogspot.com/. Życzę miłej lektury ;)
OdpowiedzUsuńPrzeważnie nie komentuj, ale twoje opowiadanie mnie powaliło ! Popraw mnie jeśli się mylę, ale chyba czytałam już jakieś twoje opowiadanie.
OdpowiedzUsuńPodczas czytania opowiadania płakałam razem z bohaterami, wczułam się w ich sutuacje. Powiem z rękom na sercu że przeczytanie całego opowiadania zajeło mi nie całe dwie godziny.
Mam nadzieje że będziesz dalej ciągneła to opowiadanie, czekam na kolejny rozdział.
Twoja wierna fanka - Monia P. ;) powodzenia !
Chyba się pomyliłaś, bo to mój debiut, jeszcze nigdy nie opublikowałam żadnego opowiadania ;)
UsuńAle dziękuję bardzo za miłe słowa! :)
Świetny!! :) Czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńTymczasem zapraszam do siebie
http://sercezawszewielepiej14.blogspot.com/
http://4volleyball44.blogspot.com/
Mam nadzieję że zostawisz po sobie jakiś znak ;)
Pozdrawiam ;3
Hej! Nominowałam Cię do The Versatile Blogger. Szczegóy u mnie http://nawiedzina-deskorolka.blogspot.com/ Jeśli nie bawisz się w coś takiego po prostu zignoruj :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, no_princess :D
Kocham ten blog <3 Rozdział jak zwykle świetny. Uzależniam się od twojego bloga i jak szybko czegoś nie dodasz to uschnę. xdd Oczywiście zapraszam też do mnie na http://volleyball-lost-dreams.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń